Według mnie problem głównie tkwi właśnie w braku akceptacji samego siebie. Sam mam znajomego, który był bardzo chudy, a kiedy się "nie wiadomo jak" roztył, w przeciągu roku i zaczęto mu dokuczać. Raz wykręcał się, że on ma to w genach po Tacie (do tego się nie czepiałem, choć wiedziałem, że to trochę wykręt i usprawiedliwienie), potem zaczęły się lepsze przeboje, gdy zaczął zwalać na innych jego brak ruchu, przy tym na mnie, że nie wywieram na nim nacisku, żeby iść na siłownie, a gdy z kumplem się zebrali, to poszli tam posiedzieć na pół godziny i na piwo, po czym bezczelnie zaczął mi wmawiać, że kolega nie chce już chodzić i on nie ma z kim, a gdy tamtego zapytałem gdy byli razem, to od razu zapytał: "co właśnie x, czemu już nie chodzimy i nie chcesz ćwiczyć?",no i kłamstewko się wydało.
Na koniec to co najbardziej mnie wkurzyło. Odbyła się konkretna rozmowa na temat mojego wyśmiewania się z jego tuszy. Powiedział, że on chce taki być, jemu się takie coś podoba, że odkąd przytył to lepiej się ze sobą samym czuje, uznałem, że ok, ważne, żeby to jemu było dobrze w jego własnej skórze, lecz pytam się "co jest grane?" jeśli po takim wyznaniu ta osoba wynajduje wszędzie wytyki i jakieś ataki w swoją stronę na temat otyłości? To jednak świadczy, że nie czuje się ze sobą tak dobrze. Nie akceptuje siebie, ale nie widzi problemu w sobie, lecz we wszystkich innych, a ze swoich wad próbuje się wykręcić właśnie przytoczonymi w tej obszernej dyskusji argumentami.
Jeszcze chciałem tylko dodać, bo tak mi się przypomniało przy czytaniu tego o ADHD, że to samo tyczy się umiejętności pisania, że ludzi nagle, ostatnimi czasy, usprawiedliwiają się dysleksją i innymi dysmózgowiami, co jest po prostu lenistwem....