Wózek ma jedynie hamulec. Resztę załatwia grawitacja. No i kierujący.
Sam zjazd od 42"
Czternastoletni chłopiec z Ukrainy zginął w czwartek na letnim torze saneczkowym na górze Wdżar w Kluszkowcach nad Jeziorem Czorsztyńskim.
Chłopiec podczas jazdy odpiął prawdopodobnie pasy bezpieczeństwa, zaczął się wychylać z pojazdu i pochylać nad ziemią. W pewnym momencie uderzył w metalową konstrukcję toru. Jeden z elementów dosłownie odciął mu głowę.
- O tragicznym zdarzeniu zostaliśmy poinformowani po godzinie 12 - informuje Michał Janerko, zastępca komendanta komisariatu w Krościenku nad Dunajcem. - Chłopiec jechał na wózku razem z kolegą. Tamten dopiero po chwili zauważył, że doszło do tragedii. Ten, który zginął, siedział z przodu.
Policja przesłuchała kolegę ofiary, a także opiekunów 14-latka. Współpasażer był w ogromnym szoku, dlatego lekarze musieli udzielić mu pomocy. Obaj chłopcy przyjechali do Polski z wycieczką, na zaproszenie Caritasu. Młodzi mieszkańcy okręgu żytomierskiego zakwaterowani byli w Krakowie. To właśnie ze stolicy Małopolski przyjechali wczoraj, aby zobaczyć Pieniny i Gorce. To miała być jedna z ostatnich atrakcji w Polsce. W sobotę grupa wraca na Ukrainę.
Policja, poza przesłuchaniem świadków, sprawdziła też trzeźwość wszystkich pracowników obsługi kolejki. Zdecydowano o jej tymczasowym zamknięciu. Na miejsce wypadku wezwano specjalistów od tego typu konstrukcji. Próbowaliśmy uzyskać komentarz z firmy Czorsztyn Ski, do której należy zjeżdżalnia na górze Wdżar, jednak nie chciano z nami rozmawiać.
Turyści, którzy przyjechali wczoraj do Kluszkowiec i chcieli skorzystać z kolejki górskiej, nie mogli uwierzyć w tę tragedię. - Co najmniej kilka razy zjeżdżałem tymi wózkami - mówi Ireneusz Krzemień z Krakowa. - Przyznam, że niektórzy jechali wolno, a niektórzy bardziej odważnie i nie korzystali z hamulca.
Jak podkreśla mieszkaniec Krakowa, to obsługa kolejki zapina pasy bezpieczeństwa. Kolejne wózki wypuszczane są na tor w takich odstępach czasu, aby podczas jazdy nie doszło do zderzenia.
Kolejka górska w Kluszkowcach ma około 1000 metrów długości. Została wybudowana przez niemiecką firmę. Tego typu zjeżdżalni grawitacyjnych jest w Polsce kilka. W naszym regionie, oprócz Kluszkowiec, w Szczawnicy i Zakopanem. Saneczki na kółkach mogą rozwinąć prędkość do 35 kilometrów na godzinę. Dwuosobowe pojazdy wyposażone są w dwa hamulce. Jeden włącza się automatycznie, gdy przekroczona jest prędkość 40 kilometrów na godzinę. Drugi hamulec obsługiwany jest przez jadące osoby.
Do tej pory na tego typu obiektach nie dochodziło do zbyt wielu wypadków. Goprowcy przypominają o jednym poważniejszym zdarzeniu, które miało miejsce w Szczawnicy, gdzie jeden wózek najechał na drugi. Jeden z pasażerów doznał wtedy urazu kręgosłupa.