Dokładnie 2 lata temu pewien weekend mnie pochłonął,przyjechali kumple z zagrabanicy to trzeba było pochlać.nic dodać nic ująć 2 dni wycięte z życia..w niedziele trzeba wypocić cale spożyte gowno wiec wybrałem się z kumplen na rower....wypocić skrócić!wyszło tak,że najebaliśmy sie znowu jeżdżąc po całym mieście i okolicach.Ostatni przystanek był w parku przy szpitalu,dopiliśmy browara(chyba z 6ego) wyjeżdżamy z tego parku,nie wiem co mi odjebało zacząłem podbijać przednie koło i tak kurwa niefortunnie trafiłem na nasza klasyczną dziurę...jak wyjebałem łbem o glebe,zegarek na ręku rozjebany.Jego części(szybka) rozcięły mi rękę przeokrutnie a na biodrze wyrósłmi w ciągu godziny taki kurwa krwiak(połowa przeciętnej ludzkiej głowy).. i do czego dążę-a to wszystko 5m od głównej bramy do szpitala więc daleko nie miałem
ręki mi nie zszyli mówiąc,że najpierw muszą się zająć jedna rzeczą(nokurwajapierdole)suma sumarum 3 dni w szpitalu.Co pare godzin nacinanie krwiaka i jego tak zwana ewakuacja-bolesne w chuj+miesiąc biegania do chirurga w celu oczyszczania rany i kontroli.Sadole do czego dążę?-po pijaku nie prowadźcie nic co ma koła prócz wózka sklepowego wypelnionego browarami.Pozdrawiam.