Powiem tak, w mieście nawet jakby było dozwolone 70 czy 80, jeżdżę i tak nie więcej niż 55-60. Z prostej przyczyny: bezpańskie psy i koty. Szczerze? Chuj ze zwierzakiem ale potem weź płać za naprawę. Dzieci, które sądzą, że biegaja jak jakiś pieprzony superbohater i dadzą radę przebiec tuż przed maską i oczywiście dorośli, którzy uważają, że są nieśmiertelni, że KAŻDY musi zwracać na nich uwage i przewidywać ich ruchy bo on nagle wpierdoli się pod koła nawet nie na przejsciu bo zobaczył coś po drugiej stronie ulicy, kolejne to dziadki i babcie chwiejące sie na krawężniku i myślą czy on już przeszedł czy dopiero przechodzi, wszelkie karyny, ktore uważają że wózek jest na równi z nimi i jakimś cudem skoro one stoją na krawężniku to wózek magicznie również znajduje się na chodniku... o rowerzystach nie wsponę, bo nie chce sie bardziej wkurwiać
I przez takich jak ty rzucam kilka kurew i chujow codziennie jadac samochodem. Dostosowujesz predkosc do warunkow panujacych na jezdni (nie przekraczajac dopuszzczalnej predkosci), a nie z gory zalozonego widzimisie. Jestes slepy i nie widzisz na trzypasmowce pieszych czy innych uczestnikow ruchow to przesiadz sie do komunikacji miejskiej
PS wybraz sobie, ze w miescie jest dozwolona predkosc 70 czy 80 km/h, kolejny powod dla ktorego nie powinienes jezdzic autem