Czy to koniec Ubera, BlaBlaCar i innych podobnych inicjatyw w Polsce? Szykuje się zmiana w przepisach. Kierowcy, chcący pobierać opłaty za przewóz osób, będą musieli uzyskać licencję i odpowiedni wpis w dokumentach pojazdu. Specjalnie powołany zespół roboczy przedstawił resortowi infrastruktury projekt zmian.
Do Ministerstwa Infrastruktury dotarł projekt zmian w przepisach o transporcie drogowym. Nowelizacja zakłada dodatkowe wymagania dla kierowców takich platform jak Uber czy BlaBlaCar. Według projektowanych zmian, tacy kierowcy musieliby posiadać taką samą licencję jak taksówkarze, oraz otrzymać specjalny wpis w dowodzie rejestracyjnym. Dokument miałby potwierdzać, że ich auto służy do prowadzenia działalności transportowej.
- Takie przepisy wyrównałyby szansę między nami, a przygodnym kierowcami udającymi taksówkarzy. My musimy robić kursy, zdawać egzaminy, montować taksometry i kasy fiskalne. Wszystko to kosztuje, kierowcy działający przez internet takich problemów nie mają. Moim zdaniem to nieuczciwe i rząd powinien to jakoś wyregulować. Bo w tym wszystkim to my jesteśmy poszkodowani - powiedział nam taksówkarz z zielonej skody.
Wprowadzenie licencji i inne obostrzenia mogą zmniejszyć ilość kierowców zainteresowanych realizowaniem kursów dla takich firm jak Uber czy BlaBlaCar. Szczególnie ta druga usługa jest popularnym serwisem, z którego korzysta duża cześć mieszkańców Warmii i Mazur. - Sam kilka razy podwoziłem pasażerów z Gdańska do Olsztyna. Szczególnie popularnym kierunkiem jest lotnisko. Wystarczy tylko odpowiednio wpisać się w ofertę rynkową - mówi nam jeden z kierowców korzystających z BlaBlaCar. Czy można się z tego utrzymać? - Nie, pieniądze to tylko zwrot kosztów paliwa. Wyraźnie jest to zapisane w regulaminie. Sprawa rozliczenia jest kwestią dogadania z pasażerem. To raczej takie internetowe łapanie stopa. A jeżeli sprawa zakończy się uzyskaniem licencji i zamontowaniem taksometru? - Nie sądzę, aby nałożył na to prawne restrykcje. Ale jeżeli tak będzie, to pewnie znajdziemy inny sposób kończy Bartek.
Według informacji jakie otrzymaliśmy od BlaBlaCar w systemie widnieje prawie 500 przejazdów z Olsztyna w różnych kierunkach, co oznacza około 1500 dostępnych miejsc. Liczba ta zawsze znacząco zwiększa się w okolicach weekendu, kiedy dodawanych jest najwięcej przejazdów. Przedstawiciele BlaBlaCar są także za wprowadzeniem zmian w przepisach, ale takich które byłyby przejrzyste i jasno rozdzielały przejazdy oparte na zasadzie podziału kosztów od komercyjnych usług transportowych.
BlaBlaCar to serwis społecznościowy łączący kierowców i pasażerów podróżujących w tym samym kierunku, którzy dzielą się kosztami paliwa. To oznacza, że wspólne przejazdy nie spełniają przesłanek kwalifikujących je jako usługę transportową. Nie jest to bowiem działalność odbywająca się na żądanie pasażera, a kierowca nie osiąga zysków, oszczędzając jedynie na kosztach paliwa. Kierowca zabiera pasażerów przy okazji własnej zaplanowanej podróży.
Uważamy, że ewentualne zmiany w regulacjach prawnych powinny iść w kierunku jasnego rozgraniczenia wspólnych przejazdów opartych na zasadzie podziału kosztów (tak, jak działa to np. w BlaBlaCar) od komercyjnych usług transportowych (np. taksówki). Ciekawym przykładem regulacji prawnych w tym obszarze są Niemcy, gdzie tradycja wspólnych przejazdów sięga jeszcze czasów przedinternetowych. Tam rozróżnienie usług transportowych od niekomercyjnego przewozu osób oparto na kryterium działania z zamiarem osiągnięcia zarobku. W tamtejszej Ustawie o przewozie osób (Personenbeförderungsgesetz), już w Paragrafie 1, znajduje się zapis:
2) Diesem Gesetz unterliegen nicht Beförderungen:
1. mit Personenkraftwagen, wenn diese unentgeltlich sind oder das Gesamtentgelt die Betriebskosten der Fahrt nicht übersteigt; co w wolnym tłumaczeniu oznacza, że ustawa nie dotyczy przejazdów samochodami osobowymi, jeśli pasażer podróżuje za darmo lub odpłatność dla kierowcy nie przekracza kosztów podróży. Taka sytuacja prawna wspólnych przejazdów jest całkowicie przejrzysta i dobrze, gdyby została zastosowana także w Polsce.
Michał Pawelec, country manager serwisu BlaBlaCar w Polsce
W innej sytuacji jest Uber. W Polsce działa obecnie na terenie 8 polskich miast, ta liczba rośnie. Ostatnio usługa zaczęła działać w Łodzi i Katowicach. Jego wejście do Polski wywołało sporo protestów taksówkarzy. Chodzi o stawki i obejście licencji, którą muszą uzyskać tradycyjni taksówkarze. Tyle samo emocji ze strony lokalnych taksówkarzy wywołują informacje o dodaniu nowych miast. 26 września w Łodzi, taksówkarze próbowali zatrzymać kierowcę Ubera. Awantura zakończyła się najechaniem na jednego z taksówkarzy. Sprawę bada policja.
- Nie boje się jeździć z firmami takimi jak Uber, jest taniej. Jak jest możliwość to za granicą wolę Ubera od tradycyjnych taksówek, bo żerują na turystach i obcokrajowcach. W aplikacji mam wszystko jasne i czytelne. Nikt mnie nie oszuka. I czasem łatwiej złapać kierowcę Ubera niż zwykłego taksówkarza. Czasem żałuje, że aplikacja nie jest dostępna w Olsztynie - mówi Beata, która już od kilkunastu miesięcy korzysta z aplikacji.
Kierowcy jeżdżący dla Ubera nie mają stałych godzin pracy, a aplikacja dostarcza im klientów, nie posiadają też taksometrów i nie przechowują pieniędzy za kurs w taksówce. Wszystko odbywa się za pośrednictwem aplikacji w telefonie. Sposób w jaki prowadzony jest Uber i kwestie związane z ominięciem licencji wzbudziły emocje i spore protesty taksówkarzy.
- Na stronie Ubera nie ma, ani słowa, że prócz chęci do pracy, trzeba mieć też stalowe nerwy. Odkąd zacząłem jeździć, musiałem kupować już drugi zestaw opon. Stare zostały przebite na parkingu, podejrzewam, że specjalnie. Nasłuchałem się już od taksówkarzy. Zrezygnowałem, bo po prostu nie kalkulowało mi się to. - mówi anonimowy, były już kierowca Ubera.
Obecnie Uber działa na obszarze Poznania, Warszawy, Krakowa, Gdyni, Gdańka, Sopotu, Łodzi i Katowic. Firma chwali się, że z jej usług korzysta już 300 tysięcy użytkowników. Informacje o zmianach wzbudziły spore poruszenie wśród kierowców. Szczególnie, że pod koniec lipca Uber zawiesił działalność na Węgrzech. Weszła tam w życie ustawa umożliwiająca blokowanie stron internetowych.
W Polsce środowiska taksówkarskie zgłosiły działalność Ubera do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Jednak urząd stwierdził, że wejście Ubera na rynki lokalne, wpływa na rozwój konkurencji i ma pozytywne przełożenie na sytuację konsumentów. Ministerstwo uspokaja, i zaznacza, że gdy projekt trafi do rządowego centrum legislacji, odbędą się konsultacje społeczne.
Źródło