Wczoraj, będąc na jednej z tych samoobsługowych myjni, spotkała mnie ciekawa sytuacja. Na stanowisko obok podjechali cyganie w swoim cyganowozie.
Pierwszy szok przeżyłem gdy zauważyłem iż mają do tego wana kluczyki, a okna były całe.
Kolejny, gdy zaczęli myć samochód, a nie siebie.
Ostatni, gdy żadna z cyganek nie podeszła do mnie proponując wróżby, ułożenia tarota czy obciągnięcie kutacha za krzakiem.
Już myślałem że coś się zmienia, że zmierza w dobrym kierunku. Na szczęście po powrocie do domu wszystko wróciło do normy...
... dalej nie mogę znaleźć swojego portfela...
Pierwszy szok przeżyłem gdy zauważyłem iż mają do tego wana kluczyki, a okna były całe.
Kolejny, gdy zaczęli myć samochód, a nie siebie.
Ostatni, gdy żadna z cyganek nie podeszła do mnie proponując wróżby, ułożenia tarota czy obciągnięcie kutacha za krzakiem.
Już myślałem że coś się zmienia, że zmierza w dobrym kierunku. Na szczęście po powrocie do domu wszystko wróciło do normy...
... dalej nie mogę znaleźć swojego portfela...
______________
Tak naprawdę to boję się nie tej strasznej osoby, która od dwudziestu lat stoi za moim krzesłem, lecz jej głosu. Nie jej słów przecież, a tonu, nieludzkiego, potwornie nieartykułowanego.