Zasłyszane dzisiaj na zebranku w firmie... Nie wiem czy to nie "urban ledżend", jednak nas powaliło.
W jednym z kościołów w Częstochowie odbywała się tradycyjna niedzielna msza na którą pojechał nasz prezio. Wsio odbywało się normalnie mimo, że duchowny wydawał się odrobinę nawiedzony (if you know what I mean)...
Bomba pierdyknęła pod koniec kazania, w którym temat zszedł na obronę życia poczętego, że aborcję przeprowadzają lekarze, którzy - tu cytat: "są sługusami szatana!", że ci lekarze: "są i będą potępieni na wieki", że tych lekarzy oraz "ich całe rodziny" czeka "wieczność płacenia za wyrządzone zło", itp... itd... Alleluja...
Ludzie patrzą po sobie nie wiedząc co się dzieje, a klecha coraz bardziej i coraz bardziej się rozkręca. Na koniec padre zamknął cały temat słowami: "że największe tego typu szatańskie dzieło - tzn. dziesiątki a nawet setki aborcji - odbywa się pod dachem Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Częstochowie".
Ups... nastała cisza jak makiem zasiał.
I w tej oto ciszy z trzeciej ławki podniósł się elegancko ubrany 40-50 letni dżentelmen z (na oko) 5 letnią dziewczynką na ręku, a za drugą rękę trzymał go 12-13 letni chłopczyk.
Dżentelmen, jak wyraźnie było widać - kipiał z wściekłości - ale spokojnym krokiem podszedł z dzieciakami do ołtarza, odsunął grzecznie zamurowanego klechę i pochylił się do mikrofonu mówiąc:
"Dzień dobry Państwu, nazywam się - tak i tak - i jestem ordynatorem Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Częstochowie... nie będę komentował urojeń szanownego księdza proboszcza, więc powiem tylko, że skoro szanowny ksiądz proboszcz ma takie doskonałe informacje o tym ile aborcji się u nas przeprowadza, to na pewno wie również o tym, że pod naszym dachem w 70% przypadków z tego typu zabiegów korzystają tylko i wyłącznie zakonnice należące do naszej diecezji... Dziękuję Państwu za uwagę."
...i w kompletnej ciszy opuścił kościół.
by radziczek from JM
W jednym z kościołów w Częstochowie odbywała się tradycyjna niedzielna msza na którą pojechał nasz prezio. Wsio odbywało się normalnie mimo, że duchowny wydawał się odrobinę nawiedzony (if you know what I mean)...
Bomba pierdyknęła pod koniec kazania, w którym temat zszedł na obronę życia poczętego, że aborcję przeprowadzają lekarze, którzy - tu cytat: "są sługusami szatana!", że ci lekarze: "są i będą potępieni na wieki", że tych lekarzy oraz "ich całe rodziny" czeka "wieczność płacenia za wyrządzone zło", itp... itd... Alleluja...
Ludzie patrzą po sobie nie wiedząc co się dzieje, a klecha coraz bardziej i coraz bardziej się rozkręca. Na koniec padre zamknął cały temat słowami: "że największe tego typu szatańskie dzieło - tzn. dziesiątki a nawet setki aborcji - odbywa się pod dachem Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Częstochowie".
Ups... nastała cisza jak makiem zasiał.
I w tej oto ciszy z trzeciej ławki podniósł się elegancko ubrany 40-50 letni dżentelmen z (na oko) 5 letnią dziewczynką na ręku, a za drugą rękę trzymał go 12-13 letni chłopczyk.
Dżentelmen, jak wyraźnie było widać - kipiał z wściekłości - ale spokojnym krokiem podszedł z dzieciakami do ołtarza, odsunął grzecznie zamurowanego klechę i pochylił się do mikrofonu mówiąc:
"Dzień dobry Państwu, nazywam się - tak i tak - i jestem ordynatorem Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Częstochowie... nie będę komentował urojeń szanownego księdza proboszcza, więc powiem tylko, że skoro szanowny ksiądz proboszcz ma takie doskonałe informacje o tym ile aborcji się u nas przeprowadza, to na pewno wie również o tym, że pod naszym dachem w 70% przypadków z tego typu zabiegów korzystają tylko i wyłącznie zakonnice należące do naszej diecezji... Dziękuję Państwu za uwagę."
...i w kompletnej ciszy opuścił kościół.
by radziczek from JM