Ksiądz doktor Ireneusz Bochyński, rektor kościoła akademickiego Panien Dominikanek w Piotrkowie Trybunalskim, jakiś czas temy stwierdził, że przyczyn pedofilii powinno doszukiwać się w rozpadzie małżeństw i zachowaniu dzieci. Jego zdaniem szukają one uwagi dorosłych, bo nie otrzymują jej od swoich rodziców. Mówił również, że "10-letnie dzieci same wchodziły do łóżka" oraz że "był to ich wybór".
Po wypowiedzi Bochyńskiego, który wyraźnie stwierdził, że "zna przypadki, gdzie życie intymne dzieci potrzebowało wcześniejszego zaspokojenia", sprawą zainteresowała się prokuratura. Podjęto czynności sprawdzające, czy mogło dojść do przestępstwa. Skoro ksiądz wiedział o molestowaniu nieletnich, powinien zawiadomić organy ścigania. W trakcie przesłuchania zasłaniał się jednak... tajemnicą spowiedzi. Prokuratura w Łodzi przesłuchała jeszcze kilkoro świadków i postanowiła wszcząć śledztwo.
To jednak nie wszystko. Istotny w decyzji o skierowaniu sprawy do prokuratury był fakt, że ksiądz Bochyński był już zamieszany w podobną sprawę. W 1999 roku prowadzono postępowanie przygotowawcze, które dotyczyło "innych czynności seksualnych", jakich miał się dopuścić wobec 16-latka. Doniesienie do prokuratury złożyła jego matka. Sprawę umorzono - co nie oznacza uniewinnienia, jedynie stwierdza brak istnienia dowodów o winie lub jej braku.
- Obecnie śledczy będą analizować materiały przesłane przez piotrkowską prokuraturę i po zapoznaniu się z nimi podejmą decyzję, co dalej z postępowaniem - mówi Małgorzata Szcześniak-Bauer, prokurator rejonowy dla Łodzi-Polesia.
Łódzcy śledczy sprawdzą, czy ks. Ireneusz Bochyński dopuścił się przestępstwa pedofilii. Sprawa duchownego trafiła właśnie do prokuratury Łódź Polesie. Śledztwo przeniesiono z Piotrkowa Trybunalskiego, ponieważ tamtejsi śledczy stwierdzili, że "jeżeli ksiądz dopuścił się pedofilii, to stało się to w Łodzi".
Od razu było wiadomo że coś z tym człowiekiem nie tak.
Po wypowiedzi Bochyńskiego, który wyraźnie stwierdził, że "zna przypadki, gdzie życie intymne dzieci potrzebowało wcześniejszego zaspokojenia", sprawą zainteresowała się prokuratura. Podjęto czynności sprawdzające, czy mogło dojść do przestępstwa. Skoro ksiądz wiedział o molestowaniu nieletnich, powinien zawiadomić organy ścigania. W trakcie przesłuchania zasłaniał się jednak... tajemnicą spowiedzi. Prokuratura w Łodzi przesłuchała jeszcze kilkoro świadków i postanowiła wszcząć śledztwo.
To jednak nie wszystko. Istotny w decyzji o skierowaniu sprawy do prokuratury był fakt, że ksiądz Bochyński był już zamieszany w podobną sprawę. W 1999 roku prowadzono postępowanie przygotowawcze, które dotyczyło "innych czynności seksualnych", jakich miał się dopuścić wobec 16-latka. Doniesienie do prokuratury złożyła jego matka. Sprawę umorzono - co nie oznacza uniewinnienia, jedynie stwierdza brak istnienia dowodów o winie lub jej braku.
- Obecnie śledczy będą analizować materiały przesłane przez piotrkowską prokuraturę i po zapoznaniu się z nimi podejmą decyzję, co dalej z postępowaniem - mówi Małgorzata Szcześniak-Bauer, prokurator rejonowy dla Łodzi-Polesia.
Łódzcy śledczy sprawdzą, czy ks. Ireneusz Bochyński dopuścił się przestępstwa pedofilii. Sprawa duchownego trafiła właśnie do prokuratury Łódź Polesie. Śledztwo przeniesiono z Piotrkowa Trybunalskiego, ponieważ tamtejsi śledczy stwierdzili, że "jeżeli ksiądz dopuścił się pedofilii, to stało się to w Łodzi".
Od razu było wiadomo że coś z tym człowiekiem nie tak.