18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia Soft (1) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 17:51
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 14:20
📌 Powodzie w Polsce - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 23:12
Legendarny Mastutatsu Oyama
mover2 • 2013-05-16, 16:42
Mastutatsu Oyama człowiek legenda którego historia powinna być znana każdemu mniejszemu lub większemu fanowi sztuk walki. Człowiek którego wyczynów nie mogą osiągnąć zawodnicy do dnia dzisiejszego.



Urodził się w Korei, w latach 20 XX wieku, w młodym wieku wyemigrował do Japonii. Pewnego dnia zobaczył kilku uczniów trenujących karate Okinawan, co go zainteresowało, wiec udał się na trening do dojo Gichin Funakoshi przy uniwersytecie Takushoku, gdzie nauczył się sztuki znanej dziś jako karate Shokotan.

Podczas okupacji Japonii przez USA walczył na ulicach Tokio z Amerykańskimi żołnierzami i chuliganami, którzy dokonywali gwałtów na kobietach, przez co jego duch walki po wojnie był bardzo zaniedbany.
Dzięki temu jego determinacja była tak duża, że zdecydował się na 3 letni trening w górach w samotności (udało mu się wytrzymać tylko 18 miesięcy z powodu braku zaopatrzenia). Jego trening był fanatyczny - 12 godzin dziennie, bez żadnych dni odpoczynku, stojąc pod zimnymi wodospadami, łamiąc w rękach kamienie, używając drzew jako makiwara(przyrząd do uderzania, zazwyczaj drewniany), skacząc nad lnem setki razy dziennie. Każdy dzień zawierał poza tym czas studiowania starożytnych, klasycznych sztuk walki Zen i filozofii.
Podczas swojego pobytu w górach kiedy już nie mógł wytrzymać, golił sobie jedną brew która odrastała 3 miesiące, nie mógł się nikomu w takim stanie pokazać więc musiał przebywać w odosobnieniu.
Po tak ciężkim treningu fizycznym i duchowym w Japonii jak i na świecie nie było nikogo kto mógł by go pokonać. Pokonywał każdego mistrza sztuk walki bez większych problemów. Ludzie przestali być dla niego wyzwaniem.
Podobno przeszedł test potrójnego 100x kumite ( wolnej walki)
W którym miał się zmierzyć z 100 przeciwnikami jeden po drugim
codziennie przez 3 dni.

W roku 1950 Masutatsu Oyama zabił ciosem reki pierwszego byka (w sumie stoczył z bykami 53 pojedynki). Czynu tego nie dokonał w rzeźni. Wnioskował bowiem, że skoro zwierzęta zabija się uderzeniem młotka miedzy oczy, to on, który rozłupywał kamienie, wyprowadzając cios pięścią, może uczynić to samo. "Nie jest trudno pokonać w walce byka - twierdził "Ostatni Samuraj". - Nawet 800-kilogramowego. Istnieje jednak pewien warunek - nie można się go bać.

W 1952 podróżował przez rok po Stanach, demonstrując swe karate, na żywo i w telewizji. W kolejnych latach, zwyciężył wszelkich przeciwników, w sumie walczył około 270 razy. Znaczną większość swych przeciwników powalił jednym ciosem. Walka nigdy nie trwała dłużej niż 3 minuty, a większość rzadko dłużej niż kilka sekund. Jego zasady walki były proste - jeśli on dostał się do ciebie, to było to. Jeśli uderza cię - łamiesz. Jeśli zablokowałeś uderzenie w żebro, twoja ręka była złamana lub przesunięta. Gdybyś nie zablokował, twe żebro byłoby złamane.

Oyama zaczął być nazywany "bosko rękim", żyjącym przykładem japońskich wojowników maxim Ichi geki, Hissatsu lub "Jedno uderzenie - pewna śmierć". Dla niego to właśnie było prawdziwym celem techniki karate. Praca nóg i trudna technika były na drugim planie - mimo, ze znany był z siły swych uderzeń w głowę.

Wszystkie jego walki z bykami oraz liczne pojedynki miały na celu promocje jego karate które nazwał Kyokushin. Kyokushin do tej pory zgromadziło ponad 120 krajów oraz 10 mln członków, co jest jedną z największych organizacji sztuk walki na świecie.

Masutatsu Oyama zakazał w czasie pojedynków karate wprowadzania ciosów na głowę. Wiedział bowiem jak straszne spustoszenie czynią takie uderzenia w czaszce człowieka. Mawiał: "Głowa to rzecz święta".

Krótki filmik:(anglojęzyczny)



Dłuższy filmik dla zainteresowanych:

Zgłoś
Avatar
EdmundKemper 2013-05-16, 16:46
Za to on zapewne miał o wiele mniejszą wytrzymałość mięśniową i kondycję niż dzisiejsi zawodnicy.
Zgłoś
Avatar
x................s 2013-05-16, 16:54
dostał by nawet od polskiej wypromowanej gwiazdeczki vel jebany muslim aka mamed khalidov
Zgłoś
Avatar
ocjokrakow 2013-05-16, 17:02
Fighter in the wind. Film częściowo opatry na poczynaniach Oyamy. Mówie częściowo bo bardzo ubarwiony jest. Dobre kino nawet jak ktoś lubi wschodnie napierdalanki.
Zgłoś
Avatar
Tupolew18 2013-05-16, 17:14 3
Zgłoś
Avatar
Ant1984 2013-05-16, 17:56
Ciekawe jak było z jego szybkością.
Ciekawe, czy pokonałby Bruce'a Lee.
Zgłoś
Avatar
mover2 2013-05-16, 19:14
@up Nie da się mieć mocnego uderzenia bez szybkości pewnie nie był taki szybki jak Lee, ważył swoje 100 kg ale musiał być szybki inaczej nic by nie rozbił samą siłą statyczna.
Zgłoś
Avatar
Gienek2 2013-05-17, 9:23
taki japoński Mike Tyson
Zgłoś
Avatar
mateox 2013-05-18, 10:24 1
@mover2 ja sobie zawsze to tłumaczyłem ze wzoru E=mv^2/2 czyli że prędkość rośnie kwadratowo i liczy sie bardziej niż siła statyczna, jeśli sie myle to sprostuj to ;P
Zgłoś
Avatar
mover2 2013-05-19, 10:23
@up wystarczy ze sobie wyobrazisz pocisk którego masa jest mała a energia kinetyczna ogromna dzięki wysokiej prędkości. Oyama miał na pewno mocniejsze ciosy od Lee ponieważ cios człowieka ma ograniczoną prędkość. Poza tym Oyama wyprowadzał ciosy z całego ciała (skręt ciała i bioder) czyli bardzo technicznie w uderzenie wkładał całe 90 czy tam 100 kg masy. Bruce był w błędzie i uderzał tylko za pomocą rąk przy minimalnym skręcie tułowia przez co jego ciosy nigdy nie były by tak potężne jak Oyamy. Na pewno Bruce'owi było by łatwiej trafić wielokrotnie przeciwnika, lecz cios Oyamy wystarczy do zabicia człowieka. Jednym słowem nie da się ich porównywać musieli by zawalczyć razem żeby wyjaśniło się co jest skuteczniejsze.
Zgłoś
Avatar
backu 2013-05-20, 13:41
prawie jak songoku
Zgłoś
Avatar
bialyjelen2 2013-05-27, 23:32
cwiczylem kyokushin przez 4 lata jak bylem w podstawowce, mialem prawie żółty pas
Zgłoś