Mastutatsu Oyama człowiek legenda którego historia powinna być znana każdemu mniejszemu lub większemu fanowi sztuk walki. Człowiek którego wyczynów nie mogą osiągnąć zawodnicy do dnia dzisiejszego.
Urodził się w Korei, w latach 20 XX wieku, w młodym wieku wyemigrował do Japonii. Pewnego dnia zobaczył kilku uczniów trenujących karate Okinawan, co go zainteresowało, wiec udał się na trening do dojo Gichin Funakoshi przy uniwersytecie Takushoku, gdzie nauczył się sztuki znanej dziś jako karate Shokotan.
Podczas okupacji Japonii przez USA walczył na ulicach Tokio z Amerykańskimi żołnierzami i chuliganami, którzy dokonywali gwałtów na kobietach, przez co jego duch walki po wojnie był bardzo zaniedbany.
Dzięki temu jego determinacja była tak duża, że zdecydował się na 3 letni trening w górach w samotności (udało mu się wytrzymać tylko 18 miesięcy z powodu braku zaopatrzenia). Jego trening był fanatyczny - 12 godzin dziennie, bez żadnych dni odpoczynku, stojąc pod zimnymi wodospadami, łamiąc w rękach kamienie, używając drzew jako makiwara(przyrząd do uderzania, zazwyczaj drewniany), skacząc nad lnem setki razy dziennie. Każdy dzień zawierał poza tym czas studiowania starożytnych, klasycznych sztuk walki Zen i filozofii.
Podczas swojego pobytu w górach kiedy już nie mógł wytrzymać, golił sobie jedną brew która odrastała 3 miesiące, nie mógł się nikomu w takim stanie pokazać więc musiał przebywać w odosobnieniu.
Po tak ciężkim treningu fizycznym i duchowym w Japonii jak i na świecie nie było nikogo kto mógł by go pokonać. Pokonywał każdego mistrza sztuk walki bez większych problemów. Ludzie przestali być dla niego wyzwaniem.
Podobno przeszedł test potrójnego 100x kumite ( wolnej walki)
W którym miał się zmierzyć z 100 przeciwnikami jeden po drugim
codziennie przez 3 dni.
W roku 1950 Masutatsu Oyama zabił ciosem reki pierwszego byka (w sumie stoczył z bykami 53 pojedynki). Czynu tego nie dokonał w rzeźni. Wnioskował bowiem, że skoro zwierzęta zabija się uderzeniem młotka miedzy oczy, to on, który rozłupywał kamienie, wyprowadzając cios pięścią, może uczynić to samo. "Nie jest trudno pokonać w walce byka - twierdził "Ostatni Samuraj". - Nawet 800-kilogramowego. Istnieje jednak pewien warunek - nie można się go bać.
W 1952 podróżował przez rok po Stanach, demonstrując swe karate, na żywo i w telewizji. W kolejnych latach, zwyciężył wszelkich przeciwników, w sumie walczył około 270 razy. Znaczną większość swych przeciwników powalił jednym ciosem. Walka nigdy nie trwała dłużej niż 3 minuty, a większość rzadko dłużej niż kilka sekund. Jego zasady walki były proste - jeśli on dostał się do ciebie, to było to. Jeśli uderza cię - łamiesz. Jeśli zablokowałeś uderzenie w żebro, twoja ręka była złamana lub przesunięta. Gdybyś nie zablokował, twe żebro byłoby złamane.
Oyama zaczął być nazywany "bosko rękim", żyjącym przykładem japońskich wojowników maxim Ichi geki, Hissatsu lub "Jedno uderzenie - pewna śmierć". Dla niego to właśnie było prawdziwym celem techniki karate. Praca nóg i trudna technika były na drugim planie - mimo, ze znany był z siły swych uderzeń w głowę.
Wszystkie jego walki z bykami oraz liczne pojedynki miały na celu promocje jego karate które nazwał Kyokushin. Kyokushin do tej pory zgromadziło ponad 120 krajów oraz 10 mln członków, co jest jedną z największych organizacji sztuk walki na świecie.
Masutatsu Oyama zakazał w czasie pojedynków karate wprowadzania ciosów na głowę. Wiedział bowiem jak straszne spustoszenie czynią takie uderzenia w czaszce człowieka. Mawiał: "Głowa to rzecz święta".
Krótki filmik:(anglojęzyczny)
Dłuższy filmik dla zainteresowanych:
Urodził się w Korei, w latach 20 XX wieku, w młodym wieku wyemigrował do Japonii. Pewnego dnia zobaczył kilku uczniów trenujących karate Okinawan, co go zainteresowało, wiec udał się na trening do dojo Gichin Funakoshi przy uniwersytecie Takushoku, gdzie nauczył się sztuki znanej dziś jako karate Shokotan.
Podczas okupacji Japonii przez USA walczył na ulicach Tokio z Amerykańskimi żołnierzami i chuliganami, którzy dokonywali gwałtów na kobietach, przez co jego duch walki po wojnie był bardzo zaniedbany.
Dzięki temu jego determinacja była tak duża, że zdecydował się na 3 letni trening w górach w samotności (udało mu się wytrzymać tylko 18 miesięcy z powodu braku zaopatrzenia). Jego trening był fanatyczny - 12 godzin dziennie, bez żadnych dni odpoczynku, stojąc pod zimnymi wodospadami, łamiąc w rękach kamienie, używając drzew jako makiwara(przyrząd do uderzania, zazwyczaj drewniany), skacząc nad lnem setki razy dziennie. Każdy dzień zawierał poza tym czas studiowania starożytnych, klasycznych sztuk walki Zen i filozofii.
Podczas swojego pobytu w górach kiedy już nie mógł wytrzymać, golił sobie jedną brew która odrastała 3 miesiące, nie mógł się nikomu w takim stanie pokazać więc musiał przebywać w odosobnieniu.
Po tak ciężkim treningu fizycznym i duchowym w Japonii jak i na świecie nie było nikogo kto mógł by go pokonać. Pokonywał każdego mistrza sztuk walki bez większych problemów. Ludzie przestali być dla niego wyzwaniem.
Podobno przeszedł test potrójnego 100x kumite ( wolnej walki)
W którym miał się zmierzyć z 100 przeciwnikami jeden po drugim
codziennie przez 3 dni.
W roku 1950 Masutatsu Oyama zabił ciosem reki pierwszego byka (w sumie stoczył z bykami 53 pojedynki). Czynu tego nie dokonał w rzeźni. Wnioskował bowiem, że skoro zwierzęta zabija się uderzeniem młotka miedzy oczy, to on, który rozłupywał kamienie, wyprowadzając cios pięścią, może uczynić to samo. "Nie jest trudno pokonać w walce byka - twierdził "Ostatni Samuraj". - Nawet 800-kilogramowego. Istnieje jednak pewien warunek - nie można się go bać.
W 1952 podróżował przez rok po Stanach, demonstrując swe karate, na żywo i w telewizji. W kolejnych latach, zwyciężył wszelkich przeciwników, w sumie walczył około 270 razy. Znaczną większość swych przeciwników powalił jednym ciosem. Walka nigdy nie trwała dłużej niż 3 minuty, a większość rzadko dłużej niż kilka sekund. Jego zasady walki były proste - jeśli on dostał się do ciebie, to było to. Jeśli uderza cię - łamiesz. Jeśli zablokowałeś uderzenie w żebro, twoja ręka była złamana lub przesunięta. Gdybyś nie zablokował, twe żebro byłoby złamane.
Oyama zaczął być nazywany "bosko rękim", żyjącym przykładem japońskich wojowników maxim Ichi geki, Hissatsu lub "Jedno uderzenie - pewna śmierć". Dla niego to właśnie było prawdziwym celem techniki karate. Praca nóg i trudna technika były na drugim planie - mimo, ze znany był z siły swych uderzeń w głowę.
Wszystkie jego walki z bykami oraz liczne pojedynki miały na celu promocje jego karate które nazwał Kyokushin. Kyokushin do tej pory zgromadziło ponad 120 krajów oraz 10 mln członków, co jest jedną z największych organizacji sztuk walki na świecie.
Masutatsu Oyama zakazał w czasie pojedynków karate wprowadzania ciosów na głowę. Wiedział bowiem jak straszne spustoszenie czynią takie uderzenia w czaszce człowieka. Mawiał: "Głowa to rzecz święta".
Krótki filmik:(anglojęzyczny)
Dłuższy filmik dla zainteresowanych: