kto nie pracował w fast foodzie ten nie zrozumie jaki to jest czasami zapierdol.
Pełen entuzjazmu udałem się do takiego pracodawcy, młody nie rozumiejąc zasad myślałem, że będę stał na kasie i klikał te jebane znaczki i ludziom wydawał żarcie. No nie... najpierw to ja byłem konserwatorem powierzchni płaskich i około budynkowych
.
Ok ale jak to robisz 30 x na zmianie to trochę ryje beret. Wyciągałem frytki ze sztucznych kwiatków, trzeba było wygrzebać to z jebanego keramzytu.
To, że na ziemi czy stołach albo krzesłach to git ale wciśnięte "jedzenie" między fotele a ścianę to już dobry hardcore. One są przykręcane albo je odkręcisz albo cienkim patykiem wygrzebujesz. Awans przyszedł prędko... bo się "góra" zwalniała dosyć często. W końcu zaszczyt bo na kasie stoisz XD
Jeszcze ci wmawiają na szkoleniu, że to jest super i masz aż kilka pln więcej więc doceń to kurwo.
Menadżerka miała fajnie tzn. teoretycznie siedzieli w kantorkach ale kiedy było dużo ludzi musieli zapierdalać jak każdy za kolejne kilka pln więcej.
Długo nie da się tam wytrzymać. Trafił się jeszcze obiekt na zasadach franczyzny i sobie koleś wymyślił, że w tym regionie słabo idą zestawy śniadaniowe i powstaje klucz wciskania klientom. Masz zrobić xx plan jak nie to idziesz na SPOTKANIE gdzie wpierdalają ci do bani jakieś farmazony o przydatności twojej osoby w zespole, który ciągniesz w dół XD
Wizytacje też były spoko, wdupczali się NIE ZNAJOMI od razu było to zapowiadane, otwierali losowe menu i patrzyli czy wszystko się zgadza heheh.
Jak kurwa ma się nie zgadzać kiedy dostajesz ciężarówkę już gotowych rzeczy ooo no soryy najwyżej musisz je wsadzić na kilkanaście sekund w śmierdzący olej.
Rok wytrzymałem podobno to i tak długo. Lepszej opcji nie miałem kasa chujowa ale jednak akademik opłacony. Najgorsze było to pranie dyni, spotkania wciskanie ci kitu i każdy to widzi ale każdy ma swoje klucze bo PAN tak każe.
No dobra... ogólnie praca przejebana więc się kolesiowi nie dziwię.