@Typo, @Macieju74
Niby jesteście 10 lat starsi ode mnie, a moi rówieśnicy chcą się zamienić z wami, żeby chociaż przeżyć to co wy. I teraz zaczynam się zastanawiać - czy to, że w 1993 urodziłem się na Śląsku pozwoliło mi przeżyć wszystko to co wy, czy po prostu wychowałem się na takiej patologicznej dzielnicy, że to przeżyłem. Ja nie wiem (tutaj zwracam się do kolegów z mojego rocznika, którzy ubolewają nad tym, że "nie było im dane") serio nie mieliście takich przeżyć?
Żyłem w czasach kiedy zmieniało się wszystko. Pierwsze domowe komputery, pierwsze telefony i tym podobne, ale nie pamiętam, żeby to jakoś znacząco wpłynęło na moje życie. Może powiedzmy tak - byłem pierwszym dzieciakiem na mojej dzielnicy, który miał PSXa w domu, przerobionego (tata pracował, a raczej zapierdalał, żeby było dobrze, za granicą to takie "rarytasy" miałem zazwyczaj wcześniej), mogłem grać i robić co mi się żywnie podoba, a i tak wybierałem siedzenie na podwórku dniami i nocami. Co lepsza - wszystko co wymienili Typo i Macieju to sam przeżyłem. Mówię tutaj o wojnach między podwórkami, wbijanie się do opuszczonych domów, piwnic, granie w gałę całe dnie (mimo, że mój skill się ograniczał do bycia mega chujowym, że zawsze byłem ostatni wybierany do składu, dlatego po czasie zrezygnowałem) granie "w noża", pamiętam, że nawet jak miałem już stacjonarny komputer w wieku iluś tam lat to i tak nie było akcji takiej, żebym spędził przy nim cały dzień. Nie wiem, może to taka mentalność dzisiejsza jest, że wszystko kręci się wokół tych elektrycznych urządzeń, może my wszyscy byliśmy inaczej wychowani. Nie wiem, z chęcią cofnąłbym się do tamtych czasów - mimo, że były jakie były (prosze pani, a gume kulke dostane za 10 groszy? A tą oranżadę na miejscu mogę, butelkę oddam) to zawsze było co robić. Ehh, kurwa, dzisiaj piszę zaliczenie na studia, a wy mnie zmuszacie do takich rozmyśleń i płakaniu za tym co było. DZIĘKI KOLEDZY