Zrzutka na serwery i rozwój serwisu
Witaj użytkowniku sadistic.pl,Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.
Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Ale w praktyce te godziny zajęć to strata czasu - karzą nam się uczyć wykresików popyt/podaż i innych bzdetów, wykuwać ich na pamięć. Edukacja w Polsce polega tylko i wyłącznie na przyswajaniu dużej ilości wiedzy teoretycznej; bardzo mało możemy nauczyć się zastosowania praktycznego i wykorzystania tej wiedzy w życiu.
Wypowiedź Ministra Edukacji Narodowej to kpina z ludzi. Oczywista wina leży po stronie rządu, bo władza pozwoliła na działalność Amber Gold i to był jawny przekręt. Ale nawet media bagatelizują sprawę i głoszą nam, że ludzie co tam inwestowali to debile, było ich pareset. Prawda jest taka, że poszkodowanych jest nawet kilkadziesiąt tysięcy, a pieniądze zainwestowali tam nawet znani przedsiębiorcy wyższego szczebla.
i przedsiębiorcy wyższego szczebla.
z tym, że oni odzyskali swoją kasę, z wpłat zwykłych ludzi
Mój młodszy brat gimbazjalista nawet nie kuma co to ROR i jakie ma zadanie dokładniej. Wie że VAT to jakiś podatek ale nie wie gdzie, w jakiej wysokości, kiedy zwrot itd, no sorry, ale kogo z nas w takim wieku interesowały takie niuanse?
Jej siostrzeniec nie zainwestował bo chodził do gimnazjum... Ja pierdole. Patrząc z mojej perspektywy na to co się na ogół teraz dzieje to 70% rocznika 86 i w dal, samodzielnie dorobkującego, nie miałoby zwyczajnie czego zainwestować bo jak ktoś zarabia uczciwie i wyjdzie 2000 netto to jest w komfortowej sytuacji (poniekąd ma więc racje że po gimnazjum to nie inwestują). Oczywiście za taki stan rzeczy też nie odpowiadają, po prostu niezbyt sumiennie korzystaliśmy ze wspaniałości gimnazjum.
Czarny chuj w dupsko aż po gardło za taką demagogie!
Dawno juz takiej glupoty nie czytalem, a rzepa stoczyla sie na psy, skoro takie gowna pisza.Ciekawe swoja droga czy autor przypadkiem gimnazjum nie konczyl.
WF-u kurwa więcej potrzeba. Przecież w dorosłym życiu wyznacznikiem twojej edukacji jest to jak szybko zapierdalasz na 100m!
A powiedzenie "w zdrowym ciele zdrowy duch" wzięło się z powietrza, bądź z sufitu.
Jeżeli chodzi o gimnazjum - powinno być jak w 20-leciu międzywojennym. Tj. 4 lata gimbazy, nauka wszystkich przedmiotów, wręcz katorżnicza, by gnoje nie miały czasu na myślenie o głupstwach, a po gimbazie 2 lata liceum, gdzie człowiek już robi specjalizacje, wybiera, co będzie zdawał na maturze.
Wtedy wykształciliśmy fachowców i wybitnych naukowców.
Teraz kształcimy debili. Przez właśnie takie, szumiące lasy, chcące ograniczenia nauki w liceach.
"nauka wszystkich przedmiotów, wręcz katorżnicza" - takim podejściem myślę, że wywołałbyś coś przeciwnego do edukacji. Nauczając nauczyciel powiniem zaciekawić, zainspirować ucznia tak, żeby sam bez przymusu sięgał do książek.
W zdrowym ciele zdrowy duch - owszem ale ciekawy jestem czy nie zmieniłbyś zdania gdybyś miał przykładowo kiepską sytuację materialną a twoja córka była kiepska z WF-u (może tak być i wcale nie musi być gruba czy coś, na dzisiejszym WFie zalicza się m.in. rzuty do kosza i inne absurdalne rzeczy) i chciała dostać stypendium żeby ci pomóc ale okazuje się że ma 3 z WFu i zabrakło jej 0,3 pkt do wymaganej średniej. Do tego piłem.
WF- owszem ale w postaci możliwości udostępnienia przez szkołę CHĘTNYM, np. sali do popykania w gałę albo stołów do pingla. A WFu jak dobrze pamiętam miałem 3-godziny tygodniowo i dostawało się oceny za debilne rzeczy jak rzucanie piłką palantową na odległość, czy oszczepem. 3 godziny tych idiotyzmów zamieniłbym z chęcią na dodatkowe godziny fizyki czy j.polskiego.
Albo taka plastyka w podstawówce, no kurwa brak słów. Rysowałem na ocenę drzewo a że talentu nie mam to byłem skazany na same 3 z dwoma. O wiele bardziej przydałaby się, np. oratoryka lub coś w tym stylu, bo daje się zauważyć, że wiele ludzi ma dziś problemy z wysławianiem się. Zajęcia wyglądałyby w stylu: nauczyciel bierze bachory w trasę i idą na miasto gadać, np. ze sklepową, czy na pocztę albo do banku by coś załatwić. Wszystko w praktyce ofc.
I to właśnie wklepywanie wiedzy na blachę jak powiedziałeś to chujowy pomysł.
"nauka wszystkich przedmiotów, wręcz katorżnicza" - takim podejściem myślę, że wywołałbyś coś przeciwnego do edukacji. Nauczając nauczyciel powiniem zaciekawić, zainspirować ucznia tak, żeby sam bez przymusu sięgał do książek.
Sądzę, że nie zrozumiałeś, o co mi chodziło, ale to akurat moja wina, że nie wyraziłem się jasno.
Nauka ma dzieci zainteresować, inspirować, ciekawić, bawić. Potrzebujemy nauczycieli, którzy są to w stanie sprawić. Jednakże mała liczba lekcji to marnowanie potencjału, jaki drzemie w każdym dziecku. Umysł dziecka jest niesamowicie elastyczny i potrafi przyswajać duże porcje materiału. Kiedy ma to robić, skoro idzie do szkoły na 8, wychodzi o 13/14/15? Jest mało godzin przeznaczonych na dany materiał, nauczyciele tego nie objaśniają, tylko pędzą z materiałem, żeby zdążyć. Dziecko musi się uczyć samo w domu, a nie zawsze jest ktoś, kto mu to wytłumaczy i nie zawsze jest na tyle pojętne. Jestem przekonany, że o wiele lepszy efekt byłby, gdyby dzieci chodziły do szkoły na 8, wychodziły o 18, z materiałem przyswojonym i właściwie objaśnionym już na lekcji. Znalazłby się czas na dyskusje na lekcjach, znalazłby się czas na zainteresowanie tematem, a dziecko wychodziłoby bez dodatkowego obciążenia, jakim jest konieczność nauki w domu. Mało tego, rodzic miałby czas, by odebrać swoją pociechę.
W tym momencie wielu gimnazjalistów siedzi w domach, czyta głupoty w necie, gra na komputerze, nie robi nic, by się rozwijać. To nie jest dobre.
W zdrowym ciele zdrowy duch - owszem ale ciekawy jestem czy nie zmieniłbyś zdania gdybyś miał przykładowo kiepską sytuację materialną a twoja córka była kiepska z WF-u (może tak być i wcale nie musi być gruba czy coś, na dzisiejszym WFie zalicza się m.in. rzuty do kosza i inne absurdalne rzeczy) i chciała dostać stypendium żeby ci pomóc ale okazuje się że ma 3 z WFu i zabrakło jej 0,3 pkt do wymaganej średniej. Do tego piłem.
Tu jest konieczna zmiana modelu kształcenia. WF nie powinien podlegać odrębnej ocenie. W Stanach mają stypendia naukowe i sportowe i to się dobrze sprawdza.
WF- owszem ale w postaci możliwości udostępnienia przez szkołę CHĘTNYM, np. sali do popykania w gałę albo stołów do pingla. A WFu jak dobrze pamiętam miałem 3-godziny tygodniowo i dostawało się oceny za debilne rzeczy jak rzucanie piłką palantową na odległość, czy oszczepem. 3 godziny tych idiotyzmów zamieniłbym z chęcią na dodatkowe godziny fizyki czy j.polskiego.
Owszem, rodzic powinien decydować, czego jego dziecko ma być nauczane. Tutaj jednak trzeba zmiany naszego nędznego systemu edukacji.
I to właśnie wklepywanie wiedzy na blachę jak powiedziałeś to chujowy pomysł.
Nie miałem na myśli wklepywania niczego na blachę. Nie ma nic gorszego.
Nauka od 8 do 18 to chyba ciut za dużo. Prawie jak na zaocznych a to przecież dzieci. Po wyjebaniu paru nieprzydatnych i mniej przydatnych przedmiotów powyżej (plus parę na pewno by się jeszcze znalazło) zmniejszyłby się materiał do ogarnięcia. Polska edukacja zajebiści krzywdzi dzieci - na moim przykładzie: wiem, że osmoza to dyfuzja przez błonę albo, że piesiec ma 12 sutków i wiele innych ciekawych acz nieprzydatnych faktów.
Albo taki j. polski...nie wiem jak inni ale ja sporo godzin lekcyjnych przerabiałem wiersze a zwłaszcza ich interpretację co jest samo w sobie dobre, bo uczy myślenia, kombinowania- nie raz można dowiedzieć się o jakimś wydarzeniu historycznym albo poznać nowe słowo ale nie pojmuję robienia kartkówek z interpretacji utworu. Każdy może go rozumieć na swój sposób ale u mnie nauczycielka znała 1 interpretacje i za wszelkie odchylenia ucinała punkty.
J. polski powinien iść bardziej w stronę gramatyczną (szczególnie w dzisiejszej dobie gimnazjalnych gwałcicieli naszego języka) i praktyczną jak pisanie jakichś podań itp.
Jeśli taki j. angielski nauczany jest teraz od najmłodszych lat to ja dodałbym jeszcze ekonomię (ale nie taką hardcore'ową na początku, tylko coś w stylu uczenia dzieci gospodarności a potem mechanizmów rynkowych). Może właśnie jakbyśmy mieli bardziej wyedukowanych ludzi w tym kierunku, mogłoby się coś zmienić w tym kraju.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów