______________
Jaranie się Magikiem,max kolonko TO PEDALSTWO !!Jak ci się spodobał to było go na randkę zaprosić
no i kolejny idiota co nie wyrósł z gimbazy
Co to za brudas pedał pierdolony
taki co w przeciwieństwie do ciebie coś robi i coś potrafi
______________
Jaranie się Magikiem,max kolonko TO PEDALSTWO !!
Pamiętaj! Jak w nocy dupa swędzi to rano palec śmierdzi.
Mądrość życiowa godna prawdziwego myśliciela. Gratuluję pięknego wstępu do jakże pasującej reszty.
Do rzeczy:
Polemizowałbym, ale o tym później.
1) Chuj mnie obchodzi ten fachowy bełkot
Wiadomo, "jedzmy gówno, miliony much nie mogą się mylić"! Jeśli Ciebie chuj obchodzi "fachowy bełkot", to mnie tym bardziej gówno obchodzi Twoje dużo mniej warte "laickie pierdolenie".
2) Nie ważna jest tu klasa jego umiejętności, tylko jak potrafi je wykorzystać. Facet gra z czystej pasji, nie dla KASY i prestiżu koleżków z "muzycznego liceum", Czego nie można powiedzieć o Tobie po tej wypowiedzi.
Nie gra z czystej pasji, tylko dla zarobku i jego styl dobrze o tym świadczy. To kilka wyuczonych sztuczek, na czele z tym hiszpańskopodobnym tremolo. Może jest na początku drogi i po prostu jeszcze musi wiele się nauczyć? Ale nie róbmy z niego artysty, bo nim nie jest. Jeśli chcesz wiedzieć, to ja gram i śpiewam z pasji, dużo lepiej od Mariusza, tylko w przeciwieństwie do niego nie wychodzę na afisz. Może dlatego, że nie muszę... i jeśli on gra na ulicy z przymusu ekonomicznego a nie chęci łatwego zarobku i "przedwczesnego" zdobycia popularności na kilku sztuczkach na krzyż - to luz i nie mam nic przeciwko. Sam wrzucam parę złociszy za każdym razem, kiedy przechodzę obok jakiegoś grajka. Zdarza mi się nawet podejść do bankomatu, wypłacić, rozmienić w sklepie i wrzucić, jak akurat nie mam przy sobie gotówki. A co do mojego własnego grania - wolę sprawiać radochę znajomym, bo zarabiać muzyką nie muszę (mam w ręku parę innych fachów i jestem w nich lepszy). Podstawowej szkoły muzycznej i liceum muzycznego nie skończyłem, a do konserwatorium chodziłem towarzysko, po części też jako wolny słuchacz. Może jemu też by się przydało.
3) Mimo że chłop do pięt Ci nie dorasta to jakoś o nim, jako przeciętny zjadacz chleba, słyszałem. A o Tobie pewnie nie...
O Bonzie i Kobrze też słyszałeś (jak większość z nas) i tyle właśnie jest wart ten argument.
Na koniec najważniejsze. Pytanie do Ciebie:
Kto jest Lepszym i bardziej wartościowym muzykiem? Żebrak bez wielkich umiejętności uszczęśliwiający setki ludzi, czy wyszkolony wirtuoz grający za gruby hajs dla pary kolesi w drogich garniturach?
Tak jak powiedziałem, gra Mariusza Goli jest potrzebna jak cholera, bo coś tam jednak sobą prezentuje i później laik w dyskusji na sadisticu dowie się na przykład, że szybkie powtarzanie tego samego dźwięku - to szarpanie, które słyszysz u Mariusza - to tremolo. Później zetkniesz się ze sztuką wyższej próby i będzie dla ciebie trochę mniej obca, a co za tym idzie - łatwiej będzie Ci ją zrozumieć i polubić. Właśnie w ten sposób odbywa się stopniowe wtajemniczanie w świat muzyki, z którego najwyższym poziomem możesz się zapoznać w filharmonii albo operze.
Na koniec również najważniejsze. Wyszkolony wirtuoz nie gra za gruby hajs. Tutaj akurat bardziej nie mógłbyś się mylić. Narysuję Ci, jak wygląda życie takiego człowieka, którego raczyłeś z góry osądzić i skazać swoim laickim dyktatem.
Człowiek kształcony na wirtuoza nie ma dzieciństwa. Od 5-7 roku życia oprócz normalnej nauki ślęczy codziennie po kilka godzin przy instrumencie, uczy się, a potem kolejne kilka godzin ćwiczy. Szkoła podstawowa mija bez kolegów, urodzin, zabawy, tylko cały czas instrument i instrument. Potem liceum - większość biega między liceum muzycznym a liceum ogólnokształcącym, więc też nie ma czasu na imprezy i znajomych. Potem 5 lat katorżniczych studiów, po których jakiś skorumpowany debil (albo taki o przeroście ambicji) może młodego utalentowanego muzyka uwalić na egzaminie tylko dlatego, że "o gustach się nie dyskutuje", a na córeczkę kolegi już czeka miejsce w orkiestrze, gdzie inspektorem jest znajomy tatusia.
Pominę potem kolejne lata przedzierania się przez śmieciowe umowy i angaże, gdzie muzycy orkiestrowi, pracujący de facto na całym etacie, potrafią zarabiać po 700-800 zł miesięcznie i nikt słowem nie piśnie, bo szantaż ekonomiczny z jednej strony, a z drugiej strony - jak ktoś się czasem postawi i zażąda zgodności umowy z prawem pracy, to po całej Polsce idzie wieść, że "z tym panem nie współpracujemy".
Docieramy do momentu, kiedy muzyk ma 35 lat. Zdrowie powoli zaczyna się sypać. Muzycy orkiestrowi regularnie cierpią na choroby zawodowe, jednak nasz kochany ustawodawca już jakiś czas temu odebrał im prawo do dodatku z tytułu pracy w trudnych warunkach. Te choroby zawodowe to m.in.:
- Uszkodzenia słuchu: poziom hałasu w kanale, czyli miejscu, gdzie gra orkiestra, znacznie przekracza wszelkie normy i jest momentami większy nawet niż tuż obok młota pneumatycznego.
- Schorzenia ortopedyczne: skrzypek, puzonista, pianista... oni wszyscy wykonują powtarzalne ruchy i prawie zawsze przed czterdziestką pojawiają się takie przypadłości jak zespół cieśni nadgarstka, nadwerężenia stawów, zapalenia stawów, a nawet złamania zmęczeniowe kości. Znam osobiście muzyka, który od 2 lat jedzie na ketonalu forte z niedoleczonym złamaniem zmęczeniowym, bo gdyby poszedł na chorobowe i chciał wyleczyć rękę, to by stracił pracę i nikt by się za nim nie ujął. Oczywiście, może nawet wygrałby w sądzie pracy, ale wówczas na jakikolwiek angaż w Polsce nie mógłby już liczyć. Kariera skończona.
- Ciężkie schorzenia układu oddechowego oraz uszkodzenia mięśni aparatu mowy (dotyczy sekcji dętych).
- Schorzenia psychiczne: poziom emocji konieczny do opanowania sztuki interpretacji oraz przeżywania utworów i osiągnięcia odpowiedniego wyrazu artystycznego wymagają nie lada wrażliwości. To właśnie dzięki tej wrażliwości wtajemniczony słuchacz może potem delektować się idealnym wykonaniem jakiejś kompozycji. Niestety, wrażliwy muzyk ma styczność z biurokratycznymi złośliwymi ścierwami, które w orkiestrach zasiadają na stanowiskach dyrektorów, inspektorów czy kierowników muzycznych. Załamania nerwowe, depresje i nabyte schizofrenie paranoidalne to dość częsty temat rozmów podczas spotkań towarzyskich między muzykami.
Przy tym wszystkim, na przykład skrzypek w wieku 35 lat, pracujący 6 dni w tygodniu od 10:00 do 23:00 z wymuszoną przerwą w środku dnia (rano próby, wieczorem spektakl; wolne na ogół tylko poniedziałki, kiedy spektakle się nie odbywają) zarabia 1800 zł na rękę.
Uwierz mi, 1800 zł miesięcznie to Mariusz Goli wyciąga z palcem w dupie.
I tak właśnie wygląda Twoja piękna laicka argumentacja w zestawieniu z rzeczywistością.
Jeśli chcesz wiedzieć, to ja gram i śpiewam z pasji, dużo lepiej od Mariusza, tylko w przeciwieństwie do niego nie wychodzę na afisz.
Kolego nie pierdol tylko wrzuć tu swój filmik jak grasz.
Bardzo chętnie Cię ocenimy a twoja wypowiedź na pewno nabierze wiarygodności.
gość mi się bardzo spodobał więc wstawiam
Zawsze możesz się z nim umówić...
Zawsze możesz się z nim umówić...
debil nr 3 gratulację niestety nie jesteś pierwszy byś wiedział jak byś potrafił czytać
______________
Jaranie się Magikiem,max kolonko TO PEDALSTWO !!Z drugiej strony The Edge też nie jest technicznym gitarzystą , Hammet też ze znajomości harmonii nie słynie, Cobain w ogole miał w dupie wszystko. Ale są do wielu autorytetami i coś w muzykę wnieśli.
Imho dobrą gitarę gra Thomas Zwijsen. Jak kolesia usłyszem to od razu mi sie spodobało bo grał dokładnie w moim stylu gry (melodia i podkład jest grana jednocześnie, coś ala homofonia)
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów