Bo przecież pieszego obowiązek myślenia / zachowania ostrożności nie dotyczy. Chuj, że stanąć można w pół kroku, czego żadna rozpędzona puszka nie zrobi.
Dalej - gówniarz się wyrwał (albo matka go puściła, jeden chuj). Przebiegał przez pasy (czego, jak widać po filmach tutaj, SIĘ NIE ROBI). Ona w momencie pierdolnięcia bety w dzieciaka stała gdzieś 2 metry od auta. Nie 20 cm. Facet z auta przylepił się do krawężnika, ale i tak to chuja dało.
Jasne, kierowca przegiął. Może olał światła, a może dlatego, że ten bus (czy cokolwiek) ruszył i sądził, że może jechać - zresztą zauważcie, że wyhamował na paru metrach, niemalże w miejscu, więc setką to on tu nie leciał. Okej, dojeżdżanie do przejścia nie zwalnia go (przynajmniej wg naszych przepisów) z zachowania należytej ostrożności. Tyle, że on teraz ma najwyżej rysy na lakierze, a szczylowi, przy dobrym jebnięciu, mógł mózg wypłynąć uszami.
Matka(?) zajebała bardziej niż kierowca, zresztą (powtórzę się - jak widać po filmach tutaj) to chyba jakaś norma...
Baba powinna iść pod pręgierz, bo póki taki mały osobnik dążący do autodestrukcji nie ma na tyle świadomości, żeby sam o siebie zadbać, powinien robić to opiekun. Amen.