Cyrk napisał/a:
Prywatny właściciel wyprosi niechcianych klientów, a oni pójdą do konkurencji. Jeżeli owa nieproszona grupa była wystarczająco duża owy właściciel pójdzie z torbami. Jeżeli nie - jego zyski najzwyczajniej się zmniejszą. Gdzie tu jest miejsce na urzędnika i pierdolenie, że każdemu się należy?
Misesa się naczytaliśmy? Niestety, w większości obecnie funkcjonujących gospodarek, jeśli nie we wszystkich, wprowadzenie rozwiązań w tak znacznym stopniu ograniczających ilość prawnych regulacji gospodarki spowodowałoby błyskawiczną pauperyzację znacznej części społeczeństwa - niekoniecznie tych, którzy i tak dadzą sobie radę, bo ich jedna wypłata przekracza roczną średnią krajową, bardziej uderzy to w klasę średnią. Wniosek - na chwilę obecną niewykonalne.
Cyrk napisał/a:
A i jeszcze sztandarowe "pokaż mi zatem kraj, który według tego kryterium jest normalny" - co to kurwa za argument, że lewactwo non-stop nim napierdala?
O, lewakiem dawno mnie nikt nie nazwał. Miła odmiana.
Powołujesz się na twoje wyimaginowane prawo, które nie ma zastosowania w systemie prawnym żadnego znanego mi kraju. Innymi słowy - teoretyzujesz, na dodatek bez dowodów. To tak, jakbyś próbował mnie przekonać, że księżyc jest zrobiony z zielonego sera. Nie masz na to dowodów, teoria nie ma żadnego odniesienia do praktyki, ale tak powinno być.
Cyrk napisał/a:
Czego to ma niby dowieść? Tylko dlatego, że w obecnej chwili w psychiatryku nie ma nikogo ze schizofrenią powinniśmy uznać, że takiej choroby nie ma, nie było i nie będzie?
Schizofrenia jest zdefiniowana zarówno w europejskim ICD 10, jak i w amerykańskim DSM IV, istnieją także dokładne opisy kazuistyczne. Wniosek - pojęcie schizofrenii ma odniesienie do rzeczywistości. W przeciwieństwie do twojego prawa odmowy obsłużenia klienta na podstawie widzimisię właściciela sklepu.
Cyrk napisał/a:
Na zachodzie niestety nie ma kraju spełniającego to kryterium, bo na urzędniczym wpierdalaniu się we wszystko można zbyt wiele kasy nakręcić. Czy twoim zdaniem z tego powodu powinniśmy przestać dążyć do normalności?
Philip Kindred Dick w jednej ze swoich powieści (bodajże
Ostatni pan i władca, ale mogę się mylić) stwierdził, że w świecie szaleńców ludzie zdrowi są uznani za chorych. Z jednej strony można to odnieść do obecnych realiów politycznych, z drugiej - zapytać o definicję normalności. I tu się zatrzymam - co rozumiesz przez normalność, do której dążymy bądź mamy dążyć? Bo jeśli w obrębie tej normalności mamy dopieprzać komuś ze względu na jego etnos, język ojczysty bądź wyznanie, to chyba się nie dogadamy.