Cyrk napisał/a:
Czytałem różnych autorów. Lubię czytać. I muszę ci powiedzieć, że jesteś chyba pierwszą osobą, która uważa to za wadę.
Nie stwierdziłem, że czytanie jest wadą. Proszę, abyś nie przypisywał mi wypowiedzi, których autorem nie jestem.
Cyrk napisał/a:
Tyle z mojej strony o tym fragmencie, bo reszta to ukryta pochwała gospodarki sterowanej centralnie
Nie stwierdziłem wyższości gospodarki centralnej. Twierdzę jednak, że po wielu latach istnienia gospodarki centralnie planowanej (jak w ZSRR oraz państwach satelickich, w tym w Polsce) bądź szerokich regulacji urzędniczych odnośnie gospodarki niemożliwe jest przejście na system całkowicie nieinterwencyjny bez ofiar.
Po raz kolejny proszę, abyś nie przypisywał mi wypowiedzi, których autorem nie jestem.
Cyrk napisał/a:
nagle przestały by działać i "spowodowałoby błyskawiczną pauperyzację znacznej części społeczeństwa" (masz na to jakikolwiek dowód, czy uwierzyłeś na słowo jakiemuś lewakowi?). I przestań się czepiać tego Misesa. Jedyny autor liberalny o którym słyszałeś? Bo czytać to na bank nie przeczytałeś, ew. nie zrozumiałeś.
Dowód? Bardzo logiczny - likwidacja zadłużonych instrumentów państwowych (bo wiele instytucji państwowych, których likwidacja wymagana byłaby przy przejściu na system czysto wolnorynkowy, tonie w długach - ot, chociażby cały segment ubezpieczeń społecznych) sprawia, że wierzyciele (często banki komercyjne) nie mają jak odzyskać swoich pieniędzy. A aparat państwowy i tak je wypłaci - skąd weźmie pieniądze? Od podatników albo przez inne banki komercyjne - od kogoś trzeba wyciągnąć na to kasę, głównie na zasadzie sprzedaży papierów dłużnych, chociażby obligacji skarbu państwa. Koniec końców szarzy obywatele dostaną, za przeproszeniem, po piździe, aby zadłużony ZUS czy inny państwowy moloch nie musiał być targany po sądach.
O Misesie wspomniałem raz. Ciekawa definicja czepiania się. Odnośnie autorów liberalnych, w tematach nieco dalszych od ekonomii, trochę się liznęło Poppera, a między nim a Misesem też wiodła jakaś nitka bibliograficzna, na której przewinął się między innymi Hayek. Chyba że według ciebie Popper, opierając się na dziełach Locke'go, jest lewakiem.
Cyrk napisał/a:
Nie znasz? Czytaj więcej. Brak dowodów z praktyki? Mały, takie rozwiązanie działało kilka tysięcy lat. Dopóki nie przyszła kolejna fala "my wam zrobimy dobrze" polityków i nie wmówiła bydłu, że bez pomocy "mężów stanu" nie są w stanie samodzielnie żyć i że inaczej się nie da.
Raz jeszcze - długie lata istnienia odgórnych, państwowych instrumentów kontroli gospodarki i oddziaływania na gospodarkę poczyniły zmiany, których odwrócenie nie obyłoby się bez ofiar. Odsyłam do podanego wyżej prawdopodobnego scenariusza likwidacji instytucji państwowych.
Cyrk napisał/a:
Czy naprawdę uważasz, że powodem i/lub dowodem na istnienie schozofreni jest "zdefiniowanie" w jakimś biurokratycznym spisie? Czy jakbyśmy wykreślili ją z tego spisu to przestała by istnieć?
Nie. I to jest w miarę oczywiste. Dlatego poza usystematyzowaniem tej choroby w ICD 10 i DSM IV wspomniałem także o kazuistycznych opisach (które wpłynęły na pojawienie się tej, jak i wielu innych chorób, we wspomnianych systematykach).
Cyrk napisał/a:
I to szafowanie na siłę trudnym słownictwem. Codziennie dostajesz sms'a z trudnym słowem, którego się uczysz, żeby potem przed pianymi dupami w klubie udawać intelektualistę?
Nie. Dużo czytam, podobnie jak ty. Czasem jakąś powieść, czasem coś stricte naukowego (ekonomia, historia, prawo, rzadziej psychologia - ciężko mi się przebić przez podstawy biomedyczne, a niewielu autorów pisze w sposób tak przystępny, jak Kalat). Poza tym - pauperyzacja, kazuistyka, wyimaginowany. Faktycznie, bardzo dużo tych słów i bardzo one są trudne.
I nie chodzę do klubów, wolę dobry pub. Tam nie podrywam pijanych dup - jestem wierny (z wzajemnością zresztą) kobiecie, z którą jestem już prawie cztery lata. Zgaduj dalej.
Cyrk napisał/a:
A i jeszcze: poprawiłeś mi humor nazywając prawo właściciela do decydowania o własnym biznesie nierzeczywistym. PRL wróć?
PRL nie ma zbyt wiele wspólnego z zamykaniem określonej grupie klientów dostępu do części dóbr i usług. W systemie wolnorynkowym klient decyduje, czy kupi sobie samochód Audi, czy też Daewoo i producentowi bądź sprzedawcy cały chuj do tego. Chce kupić, niech kupi.
Ale jeśli poprawiłem ci humor, cieszę się. Kolejny dobry uczynek, może pójdę do nieba.
Cyrk napisał/a:
I kto się teraz bawi w fikcję. Powieść, jako utwór czysto fikcyjny nie posiada ŻADNEJ wartości merytorycznej. Nic dziwnego, że masz problemy ze zrozumieniem prostych zagadnień klient-sprzedawca i ze zdefiniowaniem normalności, jeżeli całą swoją wiedzę ekonomiczną czerpiesz z powieści. Przy okazji dość ciekawie się to prezentuje na tle twojego wcześniejszego potępienia Misesa, który bądź co bądź pisał w oparciu o logikę i fakty pracę powszechnie uznawane za naukowe (nawet przez jego przeciwników), a nie "powieści"...
Podałem cytat, uczepiłeś się źródła, nie treści. Krytyka źródła dobra rzecz, metodologia historii się na niej opiera, ale chyba trochę jej nadużyłeś. Przypomnę zatem - w świecie szaleńców zdrowi są uważani za chorych. W kontekście tego, przytoczonego przeze mnie, cytatu pytam - do jakiej normalności chcesz dążyć (vide twoja wcześniejsza wypowiedź)? Bo jeśli w obrębie tej normalności mamy dopieprzać komuś ze względu na jego etnos, język ojczysty bądź wyznanie, to chyba się nie dogadamy.
Gwoli ścisłości - wiedzy ekonomicznej nie czerpię z powieści. Swojego czasu ukończyłem technikum ekonomiczne, przy okazji późniejszych studiów także trochę się poczytało. Misesa również jednoznacznie nie potępiłem (chociaż jestem zwolennikiem złotego środka między komunitaryzmem a egalitaryzmem, przede wszystkim w gospodarce), na pewno bliżej mi do niego, niż do chociażby Keynesa - zauważam jedynie, że wprowadzanie jego rozwiązań zbyt szybko nie jest dobrym pomysłem.
NuclearBlast napisał/a:
Prometeus Coprophagus ciebie u rumunów nazwali by obrońca wolności kurwa
Nie wiem, nie byłem nigdy w Rumunii. Podobno ładne miejsce.