zawsze się zastanawiałem, jak powstają takie dziwactwa na poboczach dróg. teraz wiem.
kumpel wpadł dzisiaj do mnie popołudnia wczesnego z blantem mówiąc, że reklamę firmy chce poprawić. wszystko miał przygotowane; zapaliliśmy i pojechaliśmy na miejsce. okazało się, że chwasty, skwar i blant nie sprzyjają nam dzisiaj. kumpel też kiepsko to zaplanował.
pułap brązowy – najpierw nie byliśmy w stanie rozłożyć rusztowania. po kilku minutach szarpania się z żelastwem (czułem się jak jeden z sąsiadów z tej czeskiej animowanki) postawiliśmy wreszcie prowizorkę, która jednak tak się chybotała, że kierowcy tirów przejeżdżających obok kiwali nam gratulując nieźle odstawianego break'a. rusztowanie okazało się za niskie i sięgnęliśmy tylko do pułapu brązowego.
pułap biały – pułap biały nie sięgał by tak nisko, gdyby nagle nam się farba nie skończyła. litrowa puszka białej farby, tyle samo brązowego impregnatu i taka sama puszka farby niebieskiej to zdecydowanie za mało, jak na taki sporawy szyld. wszystko wymalowaliśmy w pół godziny.
pułap niebieski – gdy skończyliśmy pułap biały, zawinęliśmy rusztowanie pod pachę i zanieśliśmy je do oddalonego ponad sto metrów dalej auta. gdy je do niego pakowaliśmy, kumpel sobie przypomniał, że ma jeszcze puszkę niebieskiej farby, która idealnie się nadaje, żeby ten zamalowany białą farbą numer telefonu na dole maznąć na niebiesko. pół zamalowanego numeru wygląda tak, jakby firma się reklamująca zbankrutowała i ktoś starałby się na szybko usunąć na nią namiar. jako że nie chciało nam się z powrotem taszczyć rusztowania, wzięliśmy więc tylko taki plastikowy podest 30 cm wysoki. jak wysoko udało nam się sięgnąć, widać na załączonym zdjęciu.
kumpel wpadł dzisiaj do mnie popołudnia wczesnego z blantem mówiąc, że reklamę firmy chce poprawić. wszystko miał przygotowane; zapaliliśmy i pojechaliśmy na miejsce. okazało się, że chwasty, skwar i blant nie sprzyjają nam dzisiaj. kumpel też kiepsko to zaplanował.
pułap brązowy – najpierw nie byliśmy w stanie rozłożyć rusztowania. po kilku minutach szarpania się z żelastwem (czułem się jak jeden z sąsiadów z tej czeskiej animowanki) postawiliśmy wreszcie prowizorkę, która jednak tak się chybotała, że kierowcy tirów przejeżdżających obok kiwali nam gratulując nieźle odstawianego break'a. rusztowanie okazało się za niskie i sięgnęliśmy tylko do pułapu brązowego.
pułap biały – pułap biały nie sięgał by tak nisko, gdyby nagle nam się farba nie skończyła. litrowa puszka białej farby, tyle samo brązowego impregnatu i taka sama puszka farby niebieskiej to zdecydowanie za mało, jak na taki sporawy szyld. wszystko wymalowaliśmy w pół godziny.
pułap niebieski – gdy skończyliśmy pułap biały, zawinęliśmy rusztowanie pod pachę i zanieśliśmy je do oddalonego ponad sto metrów dalej auta. gdy je do niego pakowaliśmy, kumpel sobie przypomniał, że ma jeszcze puszkę niebieskiej farby, która idealnie się nadaje, żeby ten zamalowany białą farbą numer telefonu na dole maznąć na niebiesko. pół zamalowanego numeru wygląda tak, jakby firma się reklamująca zbankrutowała i ktoś starałby się na szybko usunąć na nią namiar. jako że nie chciało nam się z powrotem taszczyć rusztowania, wzięliśmy więc tylko taki plastikowy podest 30 cm wysoki. jak wysoko udało nam się sięgnąć, widać na załączonym zdjęciu.