Druga połowa mieszkania zajebana książkami i spiraconymi artykułami, Mackindery, Spykmany, Mahany itp. Co tydzień ojciec robi objazd po wszystkich księgarniach w mieście, żeby skompletować całą serię „biblioteka geopolityki”. Byłem na tyle głupi, że nauczyłem go w internety, bo myślałem, że trochę pieniędzy zaoszczędzimy na tych książkach, ale teraz nie dosyć, że je kupuje to jeszcze siedzi na jakichś forach dla domorosłych strategów i kręci gównoburze z innymi „ekspertami” o najlepsze warianty polityki bezpieczeństwa Rzeczypospolitej itp. Potrafi drzeć mordę do monitora, albo wypierdolić klawiaturę za okno. Kiedyś ojciec mnie wkurwił to założyłem tam konto i go trolowałem pisząc w jego tematach jakieś losowe głupoty typu Bartosiak żre gówno. Matka nie nadążała z gotowaniem bigosu na uspokojenie. Aha, ma już na forum rangę „Taran Bramy Smoleńskiej”, za najebanie 10k postów."
Jak jest pogoda to co weekend zapierdala do Suwałk. Od jakichś 5 lat ojciec pierdoli o zagrożeniach i zaletach tego terytorium dla bezpieczeństwa kraju i o planach odbudowy Imperium Lądowego na pomoście bałtycko-czarnomorskim. Wkurwia się, że wojska pancerne źle ulokowane i sojusze mamy zawarte nie z tymi co trzeba, bo jak kiedyś wszystko pierdolnie, a według ojca pierdolnąć musi, to wystawią nas jak w 39 r. Jak się dostałem na studia to stary przez tydzień bredził, że to dzięki temu, że słucham jego wnikliwych analiz i mózg mi pracuje poprawnie, a nie jak lemingowi jakiemuś.
Co sobotę budzi ze swoim znajomym Mirkiem całą rodzinę o 4 w nocy, bo hałasują pakując śpiwory, robiąc kanapki itd. i jadą za miasto ćwiczyć na wypadek wojny hybrydowej albo nuklearnej.
Przy jedzeniu zawsze pierdoli o Rimlandzie, Heartlandzie, dualizmie na Łabie i próbie jego odwrócenia i za każdym razem temat schodzi w końcu na Ośrodek Studiów Wschodnich. Ojciec sam się nakręca i dostaje strasznego bólu dupy durr niedostatecznie pracują nad wykorzystaniem szans tylko kradno, akademiki jebane w Giedroyciu unurzane hurr. Robi się przy tym cały czerwony i odchodzi od stołu klnąc i idzie czytać Wielką Szachownicę Brzezińskiego, albo Podstawy geopolityki Dugina żeby się uspokoić.
Kilka lat temu sam sobie kupił prezent na święta, koszulkę z napisem – „Przestrzeń to Hardware Geopolityki”. Oczywiście do wigilii nie wytrzymał tylko od razu go rozpakował. Ubrał się w ten swój cały T-shirt i siedział cały dzień w tym dziwadle na środku mieszkania. Później ubierał się w podobne ciuszki i chodził w nich na moje wywiadówki. Bluza z napisem „Masa lądowa Eurazji” umieszczonym na jego wielkim bebzonie, to jego ulubiona.
Jak któregoś razu, jeszcze w podbazie czy gimbazie, miałem urodziny, to stary jako prezent wziął mnie ze sobą na wykład organizowany przez „Klub Sympatyków Geopolityki”, w drodze wyjątku. Super prezent kurwo.
Pojechaliśmy gdzieś w pizdu za miasto, dochodzimy do domu kultury a ojcu już się oczy świecą i oblizuje wargi podniecony. Wyjął już wszystkie ołówki i siedzimy nad kartką i patrzymy na gości w okularach i garniturach. Po pięciu minutach mi się znudziło, więc włączyłem telefon, to mnie ojciec pierdolnął długopisem po głowie, że jeszcze przeze mnie słowa pomyli i jego notatki będą do wyrzucenia. Jak się chciałem podrapać po dupie, to zaraz 'krzyczał szeptem', żebym się nie wiercił, bo pana doktora rozpraszam i potrącam jego rękę, kiedy stara się notować. 6 godzin musiałem siedzieć w bezruchu i słuchać pierdolenia o przepływach strategicznych, pivotach, projekcjach siły i wszelkiego tego magicznego pustosłowia dla matołów mających się za intelektualną elitę narodu. Elita narodu! Przy której politycy i eksperci z wieloletnim stażem, to małe pieski. Elita narodu! Jisas Kurwa ja pierdolę! Urodziny mam w listopadzie, więc jeszcze do tego było zimno jak sam skurwysyn, bo dom kultury dla „elit” oszczędzał na ogrzewaniu. W pewnym momencie ojciec odszedł kilkanaście metrów od budynku i się spierdział. Wytłumaczył mi, że trzeba na zewnątrz pierdzieć, bo jako świadomy obywatel musi dbać o przestrzeń życiową, przynajmniej do czasu aż się nie powiększy.
Wspomniałem, że ojciec ma kolegę Mirka, z którym jeździ na obozy. Kiedyś towarzyszem wypraw survivalowych i geopolitycznych wykładów był hehe Zbyszek. Człowiek o kształcie piłki z wąsem i 365 dni w roku w kamizelce BOMBER. Byli z moim ojcem prawie jak bracia, przychodził z żoną Bożeną na wigilie do nas itd. Raz ojciec miał imieniny Zbysio przyszedł na hehe kielicha. Najebali się i oczywiście cały czas gadali o geopolityce i geostrategii. Ja siedziałem u siebie w pokoju. W pewnym momencie zaczęli drzeć na siebie mordę, czy generalnie lepiej w najbliższym dziesięcioleciu poradzą sobie Chiny czy Stany Zjednoczone?
WEŹ MNIE NIE WKURWIAJ ZBYCHU, WIDZIAŁEŚ TY KIEDYŚ JAKIE CHIŃCZYKI RAKIETY A2AD MAJO? JEB I LOTNISKOWCA NIE MA!
KURWA TADEK STANY W POLSCE NAWET ŻOŁNIERZY MAJO, TWÓJ PANCERFAUST TO IM MOŻE NASKOCZYĆ, CO TY MI O RAKIETACH PIERDOLISZ JAK TWOJE SKOŚNIAKI OKRĘTY MAJO Z PLASTIKU, WÓD TERYTORALNYCH CIENIASY NAWET NIE OPUSZCZAJO!
BĄBLE ANTYDOSTĘPOWE SZACHUJO PACYFIK, AMERYKANY MOGĄ SIĘ CO NAJWYŻEJ ZESRAĆ! CZERWONY SMOK TO JEST KRÓL WÓD POŁUDNIOWO-CHIŃSKICH, TAK JAK RUSKI NIEDŹWIEDŹ JEST KRÓL HEARTLANDU!
No i aż się zaczęli nakurwiać, zapasy na dywanie w dużym pokoju, a ja z matką musieliśmy ich rodzielać. Od tego czasu zupełnie zerwali kontakt. W zeszłym roku zadzwoniła żona Zbysia, że Zbysio spadł z rowerka i zaprasza na pogrzeb. Odebrała akurat matka, złożyła kondolencje, odkłada słuchawkę i mówi o tym ojcu, a ojciec - I bardzo kurwa dobrze! Tak go za ten pro-amerykanizm znienawidził.
Wspominałem też o arcy-wrogu mojego starego czyli Ośrodku Studiów Wschodnich. Stał się on kompletną obsesją ojca i jak np. w telewizji mówią, że gdzieś wojna wybuchła, to stary zawsze mamrocze pod nosem, że powinni w końcu coś o tych jebanych akademikach z OSW powiedzieć, którzy za darmo pieniądze biorą, jego pieniądze, a polityka wschodnia jak leżała tak leży. Czasopisma akademickie też przestał czytać, bo miał ból dupy, że ich autorzy o geopolityce jak o pseudonauce piszą, a specjalistów od geopolityki mają za szarlatanów i cwaniaków żerujących na naiwnych frajerach.
Szefem koła naukowego zajmującego się stosunkami międzynarodowymi w mojej okolicy jest niejaki pan Adam. Jest on dla starego uosobieniem całego zła wyrządzonego polskiej myśli geopolitycznej przez Uniwersytety i ojciec przez wiele lat toczył z nim wojnę. Raz poszedł na jakieś zebranie naukowe gdzie występował Adam i stary wrócił do domu z podartą koszulą, bo siłą go usuwali z sali takie tam inby odpierdalał.
Po klęsce w starciu fizycznym ze „zbrojnym ramieniem” uczelni ojciec rozpoczął partyzantkę internetową polegającą na szkalowaniu krytyków geopolityki, OSW, Uniwersytetów bojkotujących jego idoli i Adama na forach lokalnych gazet. Napierdalał na niego jakieś głupoty typu, że Adam był tajnym współpracownikiem UB, albo, że go widział na ulicy jak komuś gwoździem samochód rysował itd. Nie nauczyłem ojca obsługi TOR, więc skończyło się bagietami za szkalowanie i stary musiał zapłacić Adamowi 2000zł.
Jak płacił to przez tydzień w domu się nie dało żyć, ojciec kurwił na przekupne sądy, OSW, Adama, na jak to ujął „anty-polskich i oczerniających geopolitykę, pozbawionych zdrowego, chłopskiego rozumu jajogłowych, typu: Lubina czy Konończuk” i w ogóle na cały świat. Z jego pierdolenia wynikało, że Uniwersytety i OSW jak jacyś masoni rządzą całym krajem, pociągają za sznurki i mają wszędzie układy. Przeliczał też te 2000 na książki, abonamenty czy gadżety geopolityczne i dostawał strasznego bólu dupy, ile on by mógł np. artykułów na „Strategy and Future” przeczytać za te pieniądze.