extrime, nie uznaję takiego pojęcia jak "ostatni raz", bo zdaję sobie sprawę, że to okłamywanie samego siebie. Nie twierdzę, że jestem zajebisty, bo lubię narkotyki, ani też nikogo nie namawiam do ćpania. Szczerze mówiąc, nie zależy mi na aprobacie osób trzecich. Irytuje mnie jedynie wrzucanie różnych używek do jednego worka, przez co pokolenie naszych rodziców nie widzi różnicy między marihuaną a heroiną (akurat heroinę uważam za syf totalny, o wiele bardziej jebiący łeb niż metka). Myślący człowiek, albo inaczej - człowiek wyposażony w rozum, nie ćpa dzień w dzień. Co złego jest natomiast raz na miesiąc pośmigać na dobrym koksie? Nie widzę specjalnie różnicy między usankcjonowanymi prawnie używkami w postaci alkoholu, zwłaszcza że pierwsi do krytykowania ludzi lubiących narkotyki wyrywają się amatorzy opróżniania wysokoprocentowych cieczy ze szklanych opakowań.