No to dwa fragmenty dla koneserów. Występujący w fabule Murzyn nazywany jest Szuwaksem a także Emilią Czarnomordzik. Czy ktoś z Was wie, jakie było jego prawdziwe (książkowe) nazwisko?
"— No, jadziem dalej... Władek z rodzicami i bracia Piskorskie z Murzynem. ..
— Jak to z Murzynem?
— Zwyczajnie, z czarnym facetem z Afryki.
— Skądżeś pan wziął takiego gościa?
— To również także samo szoferak, u jednego dyrektora na pacardzie jeździ. Za kolegów są z Władkiem i w taki sposób musiałem się zgodzić, żeby go zaprosił.
— No dobrze, ale co pan mu da jeść? Słyszałem, że podobnież Murzyni tylko banany i ludzkie mięso wtrajają.
— To u siebie na puszczy. Na razie zamiarowałem kupić na Kiercelaku małpę i upięć tak jak prosiaka z kaszą, bo podobnież murzyńska religia, w razie nie ma ludzkiego mięsa, małpie pozwala jem spożywać, ale mnie Władzio powiedział, że ten, co tu ma przyjść, pobożny nie jest. Oliwa jest tyż pierwszej klasy, jednem
słowem, umie się w najlepszem towarzystwie znaleźć.
(...)
Taki był początek oblężenia Wojtka i jego oddziału. Własowcy, znajdujący się na dole, naradzali się przez czas dłuższy, co robić. Wreszcie otrzymawszy widocznie niemieckie posiłki, zdecydowali się na nowy atak. Powstańcy ukryci za
załamaniami murów walili do nich gęsto, nie pozwalając żadnemu wychylić nosa.
Ale zabawa ta nie mogła trwać bez końca, amunicja była zbyt drogocenna, żeby ją marnować na ogień zaporowy, należało się zdobyć na natarcie. Wojtek wydobył zza paska granat, odbezpieczył go, skinął na swych ludzi. Ale Maniuś chwycił go za
rękę.
— Panie poruczniku, tu trzeba inaczej, musiem ich wziąć na bombę. Cykorii niemożebnej napędzić!
—Ale jak?
— Za Murzynów się wszyscy zrobiem. Tu są sadze w kominie. Szmaja, maluj sobie mordę. Stasiek także samo. I my z porucznikiem także, a jakże. Szuwaks będzie leciał pierwszy, a my za niem z krzykiem, pomyślą, że pomoc z Ameryki przyszła,
i muszą zdrefić!
Nie było czasu na namysły. Wojtek, idąc za przykładem Kłtajca, umazał sobie dokładnie twarz na czarno. Bracia Piskorscy już byli zamienieni w autentycznych Negrów i po chwili, rzuciwszy na schody dwa granaty, oddział świeżo kreowanych
wojsk amerykańskich ze strasznym wyciem skoczył w dół.
Zaskoczenie było kompletne. Własowcy i Niemcy, ujrzawszy watahę czarnych wojowników, zdrętwieli, dwóch czy trzech rzuciło broń, jeden nawet upadł na kolana. Reszta ratowała się ucieczką. Strzelając z rozpylaczy Murzyni przebili
się przez nich do dziury w murze i wydostali z Zamku.
Mocno ostrzeliwani, kryjąc się między ruinami, dotarli do piwnic prowadzących aż pod Rynek."