W tle wielkiego skandalu jaki wybuchł po wypowiedzi jednego z czołowych ideologów lewicy o rzekomych skłonnościach homoseksualnych bohaterów lektury szkolnej "Kamienie na szaniec' autorstwa A.Kamińskiego odbył się tegoroczny Marsz Równości.
Ze względu na nowe prawo zakazujące bezpośredniej styczności różnych manifestacji młodzież z Narodowej Łodzi ograniczyła się w tym roku do statycznej pikiety w formie białego miasteczka medycznego. W jego obrębie spotkać można było specjalne służby, które zajmowały się odkażaniem z lewicowej ideologii i polecały działania profilaktyczne.
Przedstawiciele Młodzieży Wszechpolskiej i Obozu Narodowo-Radykalnego ostrzegali, że legalizacja związków partnerskich stanowi jedynie etap na drodze do oswojenia społeczeństwa z pojęciem adopcji dzieci przez pary homoseksualne, a w konsekwencji nawet i pedofilii.
Z kolei przedstawiciele Fabryki Równości - organizatora marszu LGBT podkreślili, że ich postulaty od lat pozostają niezmienne, jednak rządzący nie kwapią się do przyznania im żądanych praw.
W tegorocznej edycji Marszu Równości główny nacisk położono na promocję odmienności wśród najmłodszych w ramach godzin wychowania seksualnego w szkołach.
Spór miedzy narodowcami a lewicą polega na podejściu do problemu homoseksualizmu. Ci pierwsi twierdzą, że preferencje seksualne to kwestia upodobań, wzorców i mody, którą od lat faszerowana jest Polska młodzież. Z kolei homoseksualiści zarzekają się, że łóżkowe preferencje są cechą, z którą człowiek się rodzi tak jak kolor skóry i nie można ich na siłę ograniczać.
Pomimo, iż obie manifestacje przebiegły bardzo spokojnie władze miasta zorganizowały na tę okoliczność niewspółmiernie duże siły prewencji. Chwilami trudno wręcz było dostrzec uczestników demonstracji skrytych za kordonem uzbrojonej w broń gładko lufową i gaz łzawiący policji.