Kilka lat po wojnie w podziemiach polskiego miasta ukrywali się hitlerowscy zbrodniarze!
To historia tak nieprawdopodobna, że wielu osobom ciężko w nią uwierzyć. Ale są świadkowie i relacje, które przekonują, że tak było naprawdę. Jak wynika z istniejących opisów, po ustaniu działań zbrojnych w podziemiach jednej z baz polskiego wybrzeża pozostali hitlerowcy. Według przekazów, mieli oni spędzić w ciemnościach nawet 8 lat! Niezwykłą historię żołnierzy, dla których mroczne, podziemne pomieszczenia stały się domem, opisał serwis odkrywca.pl
W słynnym filmie "Underground" Emira Kusturicy zaprezentowana została wyjątkowa sytuacja - podziemny bunkier zamieszkiwany był przez społeczność, która z dala od światła słonecznego wyczekiwała końca wojny. Ten jednak cały czas nie nadchodził. Mogło się wydawać, że zaprezentowana w filmie historia przedstawia coś niebywałego, co raczej nie mogłoby się wydarzyć naprawdę. Kilka pojawiających się świadectw mówi coś zgoła innego - istnieją relacje sugerujące, że po II wojnie światowej w podziemiach wielu polskich miast ukrywali się hitlerowscy żołnierze.
Nieznany epizod w historii powojennego świata
Historia Niemców, którzy lata mieli spędzić w zasypanych bunkrach, wydarzyła się na polskim wybrzeżu, w Babich Dołach, obecnie jednej z gdyńskich dzielnic. Znajdowała się tam torpedownia, a po wojnie stacjonowali tam Rosjanie. Teraz każdego roku organizowane są tam festiwale muzyczne; obecnie trwają też prace, które mają zaowocować otwarciem lotniska cywilnego. Ale przed laty miał się tam rozegrać prawdziwy dramat, którego aktorami byli nasi wrogowie - Niemcy.
Na ślad żyjących pod ziemią ludzi natrafił Władysław Dawidowski, który po wojnie pracował w Babich Dołach. Wśród należących do niego zadań należało m.in. inwentaryzowanie podziemnych schronów oraz torpedowni. W 1948 roku, podczas wykonywania jednego z zadań mężczyzna usłyszał dziwne, dochodzące z głębokości stukanie. Do miejsca, z którego dochodziły tajemnicze dźwięki, prowadziły rury wentylacyjne. Dawidowski postanowił natychmiast poinformować o sprawie swojego przełożonego. Ten jednak nie dał wiary w jego słowa.
Po tygodniu autor odkrycia znów udał się w miejsce, gdzie można było usłyszeć dziwny stukot. O zjawisku postanowił poinformować radzieckiego dowódcę, który wysłał w to miejsce ludzi. Ci natychmiast zaczęli kopać. Po kilkunastu dniach osobom, które brały udział w drążeniu dziury, ukazał się widok wstrząsający. Na dole, głęboko pod ziemią znajdowali się ludzie - poinformował serwis odkrywca.pl.
Życie w podziemnym państwie
Władysław Dawidowski oczywiście natychmiast przeciął wszelkie pojawiające się spekulacje na temat czasu, jaki pod ziemią spędzili odnalezieni ludzie. Nie było to osiem lat, jak można było usłyszeć w pojawiających się wcześniej historiach, ale najwyżej trzy. Znaleźli się oni na głębokościach prawdopodobnie w końcowej fazie wojny. Właśnie wtedy właz do bunkra, w którym znajdowali się Niemcy, miał zostać zasypany w wyniku wybuchu pocisku. Niemieccy żołnierze znaleźli się w potrzasku. Nie pozostało im nic, tylko czekać na to, co przyniesie los.
Jeden z Niemców, który został wydobyty z podziemia, opowiedział, że towarzysze jego niedoli stworzyli coś na wzór "państwa". Z czasem sytuacja tej hermetycznej społeczności miała się stawać coraz trudniejsza. Żołnierze stopniowo zaczynali się różnić w kolejnych sprawach i podzielili się na dwa wrogie obozy, które nawzajem się zwalczały. Nierzadko dochodziło do sytuacji dramatycznych - wojacy strzelali do siebie, ranili się wzajemnie i zabijali. W jednym z pomieszczeń utworzona została kostnica, w której składane były ciała kolejnych zabitych. Jak wynika z opowieści Władysława Dawidowskiego, jeden z mieszkańców bunkra zwariował i... niczym pułkownik Kurtza z "Czasu apokalipsy" obwołał się kapłanem.
Jak to możliwe, że ludzie przez tak długi czas trwali w podziemnej rzeczywistości? Traf chciał, że w miejscu, w którym się znaleźli, gdy bomba odcięła im drogę ucieczki, znajdował się magazyn żywnościowy - pomieszczenie, które wypełnione było zapasami wody oraz jedzenia. Przez długi czas mogli też korzystać z agregatów prądu oraz sztucznego światła. Naprawdę dramatycznie zrobiło się wówczas, kiedy urządzenia zasilające padły. Wtedy wszyscy mieszkańcy podziemnego państwa mogli korzystać tylko ze światła dostarczanego przez świeczki.
Ilu przetrwało?
W tak spartańskich warunkach mogli przetrwać tylko nieliczni. Jak zdradził Władysław Dawidowski w rozmowie z serwisem odkrywca.pl, po dotarciu do celu odnaleziono dwóch Niemców w obdartych mundurach. Obaj byli w fatalnym stanie. Jeden z nich zmarł natychmiast po tym, jak wyprowadzono go na powierzchnię ziemi; drugi został przewieziony do szpitala, gdzie zdążył jeszcze opowiedzieć tę historię, a potem też umarł. Jak wynika z zeznań świadków, teren, na którym dokonano odkrycia, został natychmiast otoczony przez Rosjan. W bunkrze, gdzie rozegrała się historia mogąca posłużyć za kanwę niesamowitego filmu, odnaleziono jeszcze ciała 15-17 niemieckich żołnierzy.
Czy to wydarzyło się naprawdę?
Wydarzenia, jakie miały miejsce w Babich Dołach, nie są powszechnie znane. Nie brakuje osób, które powątpiewają w to, że miały w ogóle miejsce; inni podważają niektóre z faktów, które są częścią tej fascynującej relacji.
Pojawia się oczywiście pytanie, dlaczego historia ujrzała światło dzienne stosunkowo niedawno? Władysław Dawidowski tłumaczył to tym, że przez lata obowiązywała go tajemnica i w czasach PRL nie mógł opowiadać o tym, czego był świadkiem zaraz po zakończeniu II wojny światowej.
Wzmianki na temat tego epizodu pojawiły się wcześniej na łamach dziennika "Wieczór Wybrzeża". Wydarzenia te opisywał też Zenon Kazimierz Skierski w książce "Gdy słońce gaśnie", która została wydana w 1959 r.
Żródło: niewiarygodne.pl
To historia tak nieprawdopodobna, że wielu osobom ciężko w nią uwierzyć. Ale są świadkowie i relacje, które przekonują, że tak było naprawdę. Jak wynika z istniejących opisów, po ustaniu działań zbrojnych w podziemiach jednej z baz polskiego wybrzeża pozostali hitlerowcy. Według przekazów, mieli oni spędzić w ciemnościach nawet 8 lat! Niezwykłą historię żołnierzy, dla których mroczne, podziemne pomieszczenia stały się domem, opisał serwis odkrywca.pl
W słynnym filmie "Underground" Emira Kusturicy zaprezentowana została wyjątkowa sytuacja - podziemny bunkier zamieszkiwany był przez społeczność, która z dala od światła słonecznego wyczekiwała końca wojny. Ten jednak cały czas nie nadchodził. Mogło się wydawać, że zaprezentowana w filmie historia przedstawia coś niebywałego, co raczej nie mogłoby się wydarzyć naprawdę. Kilka pojawiających się świadectw mówi coś zgoła innego - istnieją relacje sugerujące, że po II wojnie światowej w podziemiach wielu polskich miast ukrywali się hitlerowscy żołnierze.
Nieznany epizod w historii powojennego świata
Historia Niemców, którzy lata mieli spędzić w zasypanych bunkrach, wydarzyła się na polskim wybrzeżu, w Babich Dołach, obecnie jednej z gdyńskich dzielnic. Znajdowała się tam torpedownia, a po wojnie stacjonowali tam Rosjanie. Teraz każdego roku organizowane są tam festiwale muzyczne; obecnie trwają też prace, które mają zaowocować otwarciem lotniska cywilnego. Ale przed laty miał się tam rozegrać prawdziwy dramat, którego aktorami byli nasi wrogowie - Niemcy.
Na ślad żyjących pod ziemią ludzi natrafił Władysław Dawidowski, który po wojnie pracował w Babich Dołach. Wśród należących do niego zadań należało m.in. inwentaryzowanie podziemnych schronów oraz torpedowni. W 1948 roku, podczas wykonywania jednego z zadań mężczyzna usłyszał dziwne, dochodzące z głębokości stukanie. Do miejsca, z którego dochodziły tajemnicze dźwięki, prowadziły rury wentylacyjne. Dawidowski postanowił natychmiast poinformować o sprawie swojego przełożonego. Ten jednak nie dał wiary w jego słowa.
Po tygodniu autor odkrycia znów udał się w miejsce, gdzie można było usłyszeć dziwny stukot. O zjawisku postanowił poinformować radzieckiego dowódcę, który wysłał w to miejsce ludzi. Ci natychmiast zaczęli kopać. Po kilkunastu dniach osobom, które brały udział w drążeniu dziury, ukazał się widok wstrząsający. Na dole, głęboko pod ziemią znajdowali się ludzie - poinformował serwis odkrywca.pl.
Życie w podziemnym państwie
Władysław Dawidowski oczywiście natychmiast przeciął wszelkie pojawiające się spekulacje na temat czasu, jaki pod ziemią spędzili odnalezieni ludzie. Nie było to osiem lat, jak można było usłyszeć w pojawiających się wcześniej historiach, ale najwyżej trzy. Znaleźli się oni na głębokościach prawdopodobnie w końcowej fazie wojny. Właśnie wtedy właz do bunkra, w którym znajdowali się Niemcy, miał zostać zasypany w wyniku wybuchu pocisku. Niemieccy żołnierze znaleźli się w potrzasku. Nie pozostało im nic, tylko czekać na to, co przyniesie los.
Jeden z Niemców, który został wydobyty z podziemia, opowiedział, że towarzysze jego niedoli stworzyli coś na wzór "państwa". Z czasem sytuacja tej hermetycznej społeczności miała się stawać coraz trudniejsza. Żołnierze stopniowo zaczynali się różnić w kolejnych sprawach i podzielili się na dwa wrogie obozy, które nawzajem się zwalczały. Nierzadko dochodziło do sytuacji dramatycznych - wojacy strzelali do siebie, ranili się wzajemnie i zabijali. W jednym z pomieszczeń utworzona została kostnica, w której składane były ciała kolejnych zabitych. Jak wynika z opowieści Władysława Dawidowskiego, jeden z mieszkańców bunkra zwariował i... niczym pułkownik Kurtza z "Czasu apokalipsy" obwołał się kapłanem.
Jak to możliwe, że ludzie przez tak długi czas trwali w podziemnej rzeczywistości? Traf chciał, że w miejscu, w którym się znaleźli, gdy bomba odcięła im drogę ucieczki, znajdował się magazyn żywnościowy - pomieszczenie, które wypełnione było zapasami wody oraz jedzenia. Przez długi czas mogli też korzystać z agregatów prądu oraz sztucznego światła. Naprawdę dramatycznie zrobiło się wówczas, kiedy urządzenia zasilające padły. Wtedy wszyscy mieszkańcy podziemnego państwa mogli korzystać tylko ze światła dostarczanego przez świeczki.
Ilu przetrwało?
W tak spartańskich warunkach mogli przetrwać tylko nieliczni. Jak zdradził Władysław Dawidowski w rozmowie z serwisem odkrywca.pl, po dotarciu do celu odnaleziono dwóch Niemców w obdartych mundurach. Obaj byli w fatalnym stanie. Jeden z nich zmarł natychmiast po tym, jak wyprowadzono go na powierzchnię ziemi; drugi został przewieziony do szpitala, gdzie zdążył jeszcze opowiedzieć tę historię, a potem też umarł. Jak wynika z zeznań świadków, teren, na którym dokonano odkrycia, został natychmiast otoczony przez Rosjan. W bunkrze, gdzie rozegrała się historia mogąca posłużyć za kanwę niesamowitego filmu, odnaleziono jeszcze ciała 15-17 niemieckich żołnierzy.
Czy to wydarzyło się naprawdę?
Wydarzenia, jakie miały miejsce w Babich Dołach, nie są powszechnie znane. Nie brakuje osób, które powątpiewają w to, że miały w ogóle miejsce; inni podważają niektóre z faktów, które są częścią tej fascynującej relacji.
Pojawia się oczywiście pytanie, dlaczego historia ujrzała światło dzienne stosunkowo niedawno? Władysław Dawidowski tłumaczył to tym, że przez lata obowiązywała go tajemnica i w czasach PRL nie mógł opowiadać o tym, czego był świadkiem zaraz po zakończeniu II wojny światowej.
Wzmianki na temat tego epizodu pojawiły się wcześniej na łamach dziennika "Wieczór Wybrzeża". Wydarzenia te opisywał też Zenon Kazimierz Skierski w książce "Gdy słońce gaśnie", która została wydana w 1959 r.
Żródło: niewiarygodne.pl