Ponieważ był przed chwilą dowcip o barmanie zapodam jeszcze jeden:
Dwaj ruscy wchodzą do baru w Sosnowcu i zamawiają piwo u barmana. Piją jedno za drugim po czym mówią: słabe! Już chcą lać barmana za to, że ten dał im jakiegoś sikacza, gdy ten wyciąga butelkę wódki.
No to biorą się za wódę. Piją kolejka za kolejką ale dalej nie mogą się upić. Już chcą lać barmana ale ten w ostatniej chwili wyciąga butelkę spirytusu.
No to biorą się za spirytus. Piją szklana za szklaną ale nie mogą się upić. Barman spanikowany bo już wie, że będą go za chwilę lać. W końcu wpada na pomysł, żeby zadzwonić do swojego kolegi, starego wyjadacza w barmańskim fachu.
- Ej Wiesiu, mam tu dwóch takich rusków, dałem im piwo, wódkę i spirytus ale nic nie może ich upić. Zaraz się zdenerwują i mi wpierdolą.
- Stefan nie pękaj. Trzeba im dać paliwa rakietowego. Mam kanister, podskoczę do Ciebie i może się jakoś uratujesz.
No i podskoczył, ruscy piją to paliwo rakietowe, podoba im się. Narąbali się najbardziej w życiu.
Następnego dnia jeden dzwoni do kolegi:
- Sasza, ty był na kilbu dzisiaj?
- Nie, Wania, ja nie był.
- To nie chodź bo ja z Pekinu dzwonię.
Ba dum tsss.
Dwaj ruscy wchodzą do baru w Sosnowcu i zamawiają piwo u barmana. Piją jedno za drugim po czym mówią: słabe! Już chcą lać barmana za to, że ten dał im jakiegoś sikacza, gdy ten wyciąga butelkę wódki.
No to biorą się za wódę. Piją kolejka za kolejką ale dalej nie mogą się upić. Już chcą lać barmana ale ten w ostatniej chwili wyciąga butelkę spirytusu.
No to biorą się za spirytus. Piją szklana za szklaną ale nie mogą się upić. Barman spanikowany bo już wie, że będą go za chwilę lać. W końcu wpada na pomysł, żeby zadzwonić do swojego kolegi, starego wyjadacza w barmańskim fachu.
- Ej Wiesiu, mam tu dwóch takich rusków, dałem im piwo, wódkę i spirytus ale nic nie może ich upić. Zaraz się zdenerwują i mi wpierdolą.
- Stefan nie pękaj. Trzeba im dać paliwa rakietowego. Mam kanister, podskoczę do Ciebie i może się jakoś uratujesz.
No i podskoczył, ruscy piją to paliwo rakietowe, podoba im się. Narąbali się najbardziej w życiu.
Następnego dnia jeden dzwoni do kolegi:
- Sasza, ty był na kilbu dzisiaj?
- Nie, Wania, ja nie był.
- To nie chodź bo ja z Pekinu dzwonię.
Ba dum tsss.
Wpis zawiera treści oznaczone jako przeznaczone dla dorosłych, kontrowersyjne lub niezweryfikowane
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis