Gdybym miał nakręcić apokaliptyczny film o tłumach zawładniętych przez szatana atakujących ostatnich chrześcijan, te sceny pasowałyby idealnie – pomyślałem z niedowierzaniem oglądając nagranie spod katedry San Juan w Argentynie. Rozwścieczony tłum działaczy LGBT, zwolenników aborcji, pewnie feministek i innej swołoczy atakuje modlących się katolików chroniących katedrę przed dewastacją. Choć samo słowo „atak” nie oddaje w pełni dramaturgii tych wydarzeń. Chciałbym zastanowić się nad tym, skąd w nich tyle nienawiści, jakie idee głoszone są przez ruchy LGBT, a jakie są tego owoce. Także nad tym, czy ruchy LGBT rzeczywiście reprezentują interesy homoseksualistów.
Atakowani młodzi katolicy trzymali się za ręce i modlili się, podczas gdy na ich twarzach lądowały kolejne obelgi, splunięcia, pociągnięcia flamastrem, opryski farby w sprayu. Spod zaciśniętych powiek wyciekały łzy, a twarze przepełnione rozpaczą. Ich postawa jest godna podziwu, nie dali się sprowokować. I właśnie to rozwścieczało tęczową tłuszczę – ich stoicki (na miarę warunków) spokój. Wielu wierzących może jedynie zazdrości hartu ducha, pokory i cierpliwości. Nieopodal spalono kukłę symbolizującą papieża Franciszka.
Trudno natomiast ująć w przyzwoite słowa zachowanie tej tęczowej hołoty. Nie powinno też się używać wiec nich porównań ze świata zwierząt, bo byłoby to dla nich uwłaczające. Myślę, że dwa słowa zamykają to zajście w jednej całości: orgia nienawiści. Kim trzeba być i co w głowie mieć, by zachowywać się w ten sposób? Jeśli na uczestników spojrzeć by indywidualnie, pewnie moglibyśmy dochodzić źródła frustracji i nienawiści każdego z agresorów. Sama orientacja homoseksualna moim zdaniem nie jest źródłem takiego zachowania. O co może więc chodzić? Pewnie swoje własne kompleksy, problemy z którymi sobie nie radzą i które wyładowują na najłatwiejszym celu. Pewnie były też tam takie osoby, które były molestowane przez duchownego w dzieciństwie a dziś mszczą się na całej wspólnocie. Takie, które nie wyrosły z buntu młodzieńczego przeciwko Kościołowi, konwenansom, tradycji i tak im zostało do dziś. Ja natomiast widzę wspólny mianownik dla tej lewackiej, tęczowej hałastry z filmu: opętanie przez szatana. Jak napisałem we wstępie, jakkolwiek by sobie wyobrazić opętanego człowieka przez demona, zachowanie ludzi z filmu dokładnie wpisywałoby się w to wyobrażenie. Wściekłość w oczach, niemalże piana w ustach na widok modlącego się młodego mężczyzny, niereagującego na ten ohydny spektakl nienawiści. Nieprzerywającego modlitwy mimo zniewag, obelg, poniżania, widoku nagich kobiet – cóż bardziej może doprowadzić demona do większej furii?
Pisałem wyżej o stoickim spokoju tych ludzi. Ciężko mi zachować spokój nawet to opisując. Zapominam o tym, że należy im się przebaczenie, miłosierdzie i po prostu potrzebują pomocy modlitwy, egzorcysty lub przynajmniej psychologa. Pewnie sam dałbym się sprowokować i pięści poszłyby w ruch. Co wtedy? Pewnie zostałbym wciągnięty w opętany tłum, gdzie zostałbym zlinczowany przez dziesiątki anonimowych pięści i butów. Co wydarzy się następnym razem? Modlący się zostaną oblani benzyną i podpaleni? Granica przemocy zachęcanej ignorowaniem tej agresji przez media niebezpiecznie przesuwa się w tym kierunku. Ciekaw jestem, gdzie była wtedy policja. Pewien jestem natomiast jednego: gdyby to gej został zaatakowany, zaraz zjawiliby się policjanci i wozy transmisyjne z całego świata. Dyskryminowani (ba, prześladowani!) chrześcijanie z kolei, to błahostka. To żadne odkrycie zresztą - rocznie kilkadziesiąt tysięcy chrześcijan na świecie traci życie za wiarę w Chrystusa, setki tysięcy są prześladowanych. Kościoły są palone, obiekty czci niszczone. W Somalii w 1950 roku było około 8500 katolików, w 1990 roku już około 100. Do dzisiaj około 70. Ci, którzy nadal żyją, ukrywają się ze swoją wiarą. Są prześladowani, mordowani [1]. W Pakistanie rocznie około 700 chrześcijan jest porywanych i pod groźbą śmierci zmuszani są do przejścia na islam [2], a podręczniki szkolne uczą dzieci mordowania chrześcijan [3]. Przewiduje się, że w 2020 roku w Iraku zginie ostatni chrześcijanin. Na początku XX wieku stanowili oni 30 proc. mieszkańców, dziś stanowią 2,5 proc. Mordowani są nie tylko w sunnickiej, środkowej części kraju, ale także na kurdyjskiej północy [4]. Krwawe przykłady można mnożyć bez końca. Te informacje nie są popularne, można powiedzieć, że mówienie o tym to faux pas. Jeśli już jakieś media o tym napomkną, to absolutnie nie w kontekście dżihadu, muzułmanów czy islamu. Przykładem jest artykuł „Kenia: spalone kościoły i zamordowani z zimną krwią duchowni” na portalu onet.pl z dnia 13 listopada br. 201 słów, 1559 znaków – i ani słowa o sprawach. Mordowali muzułmanie, oczywiście. Chrześcijanie walczą dziś więc na dwóch frontach – bliskowschodnim i północnoafrykańskim z żądnymi ich krwi muzułmanami i na froncie zachodnim – z ruchami LGBT i feministek. Żądających krwi nienarodzonych dzieci, zresztą. Te fronty łączy parę aspektów – ideologia, sprzyjające media i wielkie pieniądze, zarówno na walkę z homofobią (o czym za chwilę) i handel bronią. Czy historia zatacza koło? Jak pisałem w felietonie o wojujących ateistach, uważam że chrześcijanie to dziś najbardziej prześladowana grupa religijna na świecie.
Jestem przekonany, że pojawią się głosy zrozumienia dla tych agresorów: wciąż prześladowani w końcu nie wytrzymali i zaatakowali w samoobronie. Obserwując działalność lewackich fanpage na Facebooku, treści tam prezentowane mówią jasno – jesteśmy atakowani przez Kościół, faszystów, nazistów, kiboli i mamy słuszne prawo ich atakować! Na jednym z nich była przedstawiona grafika komputerowa, na której ktoś celuje butelką z benzyną w maszerujących faszystów (a jest nim każdy, kto nie z nimi) a pod nią komentarze rzeszy rozentuzjazmowanych lewaków. Ot, lewicowa tolerancja, wrażliwość i humanizm. Kościół odmawia im prawa do zawierania małżeństw, adopcji dzieci, aborcji, zapładniania in vitro, eutanazji. Stygmatyzuje homoseksualistów jako grzeszników, których należy potępiać. Tu należałoby parę kwestii wyjaśnić, a przede wszystkim odseparować osobę grzesznika od jego grzechów. Jak najbardziej każdy grzesznik za swoje czyny odpowiada (wyłączając brak świadomości itd.). Kościół jednak nie potępia homoseksualistów – potępia ich grzechy. Często spotykanym „zarzutem” ze strony niedoinformowanych wojowników za św. Ateizm jest taki, że „Jezus cię kocha. Chyba, że jesteś gejem”. Błąd. Jezus kocha wszystkich. Wszyscy chrześcijanie winni są traktować wszystkich ludzi jak bliźnich. Kochać ich, ale nie ich grzechy. Kościół Katolicki uważa sodomię za grzech, część świata naukowego za chorobę, schorzenie. Jest to poparte zresztą badaniami, świadectwami ludzi wyleczonych z homoseksualizmu i wiodących szczęśliwe życie w tradycyjnym związku. Osoby takie są przez LGBT piętnowane i niedopuszczane do głosu w debacie publicznej (albo nie chcą z nimi występować w mediach albo same wydarzenia są bojkotowane). Nie wiem jak Ty, Droga Czytelniczko, Drogi Czytelniku, ale ja nigdy nie słyszałem z ust działaczy LGBT słów troski o homoseksualistów, którym ze swoją orientacją jest źle i chcą być heteroseksualni – czyli normalni. Odnośnie samej normalności pisałem już wcześniej: „Wiele osób ostro reaguje gdy ktoś nazwie cokolwiek >>normalnością<<, >>normą<<. Bo norma nie istnieje, to tylko umowne stwierdzenie, a zrelatywizować można wszystko! nienormalność niby gorsza? Ano nie gorsza. Po prostu nienormalna. Odstępująca od normy. Jeśli norma nie istnieje, nie ma ludzi nie-normalnych (nie w potocznym, negatywnym znaczeniu), to w takim razie otwórzmy szpitale psychiatryczne! Bo schizofrenik to nienormalny? Nie ma normalności, nie ma nienormalności! Jeśli pan Jan Kowalski nie ma nogi, to czy ten stan jest normalny? Nie, stan nieposiadania nogi jest nienormalny. Czy z perspektywy pana Jana, jego brakującej nogi jest to stan gorszy? Tak, lepiej panu Janowi żyłoby się z nogą. Ale czy ten nienormalny stan czyni go gorszym człowiekiem? Absolutnie, że nie. Ja uważam, że normalność istnieje.”
Nie słyszałem od działaczy LGBT, by pomagali im opuścić ich homoseksualną społeczność; raczej stwierdzenia typu „ty już taki jesteś, pogódź się z tym i nie zmieniaj tego” – paradoks? To jeden z konfliktów interesów, według mnie, między homoseksualistami (przy całym szacunku) a pederastami z LGBT (z pełną świadomością rozróżnienia tych dwóch grup). Drugi konflikt widzę w przypadku homoseksualistów, którym ich orientacja odpowiada, ale – jak zwykli, przeciętni ludzie – nie obnoszą się ze swoją seksualnością i zostawiają ją w swoich czterech ścianach. Nie chcą się rzucać w oczy ani nikomu narzucać tego, by to akceptowali. Nie potrzebują szumu. Chcą po prostu żyć swoim życiem. I nikomu nic do tego, uważam. Jednak problem pojawia się gdy organizowana jest kolejna parada równości, gdy chichoczący poseł Biedroń opowiada w telewizji rubaszne dowcipy na gejowskim, erotycznym tle (bo chyba tylko takie zna?), po raz kolejny remontowana jest tandetna tęcza na placu Zbawiciela w Warszawie (tylko cynik lub idiota może uważać, że to nie symbol LGBT) co tradycyjne społeczeństwo – jakim są Polacy i z czego jestem dumny – zwyczajnie irytuje. Moim zdaniem jest to celowe podjudzanie kierowane właśnie w takich „cichych i zwyczajnych” homoseksualistów za pośrednictwem społeczeństwa. W jakim celu?
Gdy nie wiadomo o co chodzi… To wiadomo, o co chodzi. Zarówno czarni aktywiści walczący z rasizmem, feministki walczące z dyskryminacją kobiet, propagatorzy wielokulturowości walczący z islamofobią, tak i działacze LGBT straciliby pracę, gdyby pewnego dnia na świecie zabrakło rasistów, seksistów, islamofobów i homofobów. A może już teraz jest ich mało? Może ci biznesmeni na szczytach tych organizacji już teraz sztucznie zawyżają słupki nienawiści skierowane w siebie i rzekomo ludzi, których reprezentują, manipulują swoimi szczerymi i naiwnymi działaczami „w terenie” i resztą zwolenników?
To nie żadna filozofia: im więcej homofobów – tym więcej pieniędzy na walkę z nimi. Pieniędzy od międzynarodowych organizacji, Unii Europejskiej, budżetów państwa i samorządu terytorialnego. Im więcej takich wrogów, tym łatwiej odwrócić uwagę opinii publicznej i gwarantować sobie coraz więcej praw, przywilejów i zamykać usta oponentom pod płaszczykiem „obrony przed nienawiścią”.
[1] katholisches.info
[2] Open Doors
[3] Middle East Research
[4] Open Doors