Uważam, że jestem zbyt młody, by móc obiektywnie ocenić tego człowieka. Dzisiaj wiedzę można czerpać z różnych źródeł, ale częstwo właśnie śmieciowych, jednostronnych i nieobiektywnych, więc jeszcze troche pewnie upłynie, nim będę mógł sobie jakąś "swoją" opinię na temat jego dokonań wyrobić.
Chciałem tylko dorzucić, że papież to jedno, a cała biskupio-kardynalska wataha to drugie. Więc nawet zakładając, że część z tych chwytliwych zarzutów, które tutaj niektózy wysuwają, jest prawdziwa, trzeba by wziąć pod uwagę, że to nie byłaby TYLKO jego wina. Struktury kościelne ze swoimi wpływami i zausznikami są zapiekłe i zapewne dość trwałe. On przyszedłszy, takimi by je właśnie zastał. I teraz co, jeden człowiek miałby sprzeciwić się całej hołocie, która nosi "kieckę" tylko dla obłudy? Przecież to byłoby nierealne. Wyobraźmy sobie, że w PiSie zjawia się ktoś, kto chce reform w partii. Zobaczmy, co się działo między Tuskiem a Schetyną, kiedy ten ostatni zaczął wchodzić w drogę jegomość premierowi. to samo zresztą tyczy się Boniego. Można więc wysunąć hipotezę, że JPII w pewnych kwestiach mógł mieć po prostu związane ręce i być za słabym, by zrobić wszystko, czego by pragnął. To dla tych, którzy tak bezkrytycznie wszystko przyjmują i za całe świństwa KK chcą obarczyć jednego człowieka.