Historia z pewnego portalu:
Na początek streszczę wam swoją życiową długotrwałą chujnię, którą opisywałem już jakiś czas temu: - kilka lat temu poznałem swoją dziewczynę - wszystko było świetnie - 3 lata temu rozchorowała się (chujnia nr 1) - od tamtego czasu nie uprawiamy seksu (chujnia nr 2) (NIEchujnia - przynajmniej mam pewność że mnie nie zdradza - sprawdziłem) - nie chcę jej zdradzać - brzydzę się prostytutkami, kochanka wydaję się zbyt ryzykowna (poruchałbym, ale może się wydać i rozwali mi to związek na którym mi zależy) - od nieruchania pojebało mi się w głowie i od roku jestem praktykującym ekshibicjonistą. Wyrobiłem się do tego stopnia że: - wiem kiedy odpuścić by nie denerwować zbytnio dziewczyn, które bardzo nie chcą takich ekscesów - miałem kilka przyjemnych sytuacji typu macanie drąga przez laskę, którą najwyraźniej podniecało ocieranie się w tłumie jak i kilka lasek, które patrzyły lubieżnie, albo śmiały się, ale potem z nimi rozmawiałem i traktowały to jako coś śmiesznego (jestem dość przystojny i kilka razy nawet usłyszałem że szkoda że jestem taki pojebany, bo jak byśmy poznali się normalnie to mogłoby nawet coś z tego być) Wczoraj miałem jednak totalnie popierdolony dzień. Wracałem do domu zupełnie pustym tramwajem. Dosiadła się jakaś dziewczyna, więc ja fujara na wierzch i sobie stoję. Ona się spojrzała i szybko odwróciła głowę - dotarło do mnie że ją wystraszyłem i schowałem sprzęt i odszedłem na drugi koniec tramwaju - stanąłem sobie przy drzwiach i chciałem się przesiąść do innego wagonu. Dojechaliśmy tak do przystanku - ona się podniosła i się do mnie uśmiecha. No to ja uśmiecham się do niej. Niestety coś mi ten uśmiech nie pasuje - taki szyderczy. Patrzę, a laska wyciąga gaz pieprzowy i celuje mi nim w twarz. Moja reakcja była natychmiastowa - kopniak w kolano i wykręcenie ręki - puszka z gazem upadła na ziemię. Zabrałem jej ten gaz i tutaj mógłby być koniec opowieści - mogłem uciec i to byłby koniec tej opowieści, ale nie... kurwa, jebany w dupę popierdolony debil odezwał się w mojej psychice. Jakiś wkurw i zbiór frustracji z całego życia wystrzelił ze mnie w jednej chwili. Cały ten gaz, który jej zabrałem wypsikałem jej prosto w ryj. Zaczęła się oczywiście dusić. Na szczęście nie miała tego gazu dużo, ale stałem nad nią kilkanaście sekund, trzymałem za wykręconą rękę i napieprzałem jej tym po ryju. Dwóch dresików z drugiego wagonu zobaczyło co się dzieje i wyruszyli pannie na pomoc, wtedy dopiero zacząłem spierdalać. Dresiki niby ubrane na sportowo, ale zostawiłem ich w tyle po przebiegnięciu przez podwórko między blokami. Nie wiem czy chcieli jakoś przycwaniakować i obejść mnie na około, czy zwyczajnie zabrakło im kondycji, ale dość szybko straciłem ich z oczu. Ciśnienie tak mi skoczyło że biegłem do samego domu. Mam strasznego kaca moralnego po tym wszystkim. Mam nadzieję że tej dziewczynie ostatecznie nie stało się nic trwałego, po za pocierpieniem od gazu. Chyba się sam zgłoszę na komisariat. Nie wiem nawet co mi grozi za to wszystko. Please poradźcie coś.
Na początek streszczę wam swoją życiową długotrwałą chujnię, którą opisywałem już jakiś czas temu: - kilka lat temu poznałem swoją dziewczynę - wszystko było świetnie - 3 lata temu rozchorowała się (chujnia nr 1) - od tamtego czasu nie uprawiamy seksu (chujnia nr 2) (NIEchujnia - przynajmniej mam pewność że mnie nie zdradza - sprawdziłem) - nie chcę jej zdradzać - brzydzę się prostytutkami, kochanka wydaję się zbyt ryzykowna (poruchałbym, ale może się wydać i rozwali mi to związek na którym mi zależy) - od nieruchania pojebało mi się w głowie i od roku jestem praktykującym ekshibicjonistą. Wyrobiłem się do tego stopnia że: - wiem kiedy odpuścić by nie denerwować zbytnio dziewczyn, które bardzo nie chcą takich ekscesów - miałem kilka przyjemnych sytuacji typu macanie drąga przez laskę, którą najwyraźniej podniecało ocieranie się w tłumie jak i kilka lasek, które patrzyły lubieżnie, albo śmiały się, ale potem z nimi rozmawiałem i traktowały to jako coś śmiesznego (jestem dość przystojny i kilka razy nawet usłyszałem że szkoda że jestem taki pojebany, bo jak byśmy poznali się normalnie to mogłoby nawet coś z tego być) Wczoraj miałem jednak totalnie popierdolony dzień. Wracałem do domu zupełnie pustym tramwajem. Dosiadła się jakaś dziewczyna, więc ja fujara na wierzch i sobie stoję. Ona się spojrzała i szybko odwróciła głowę - dotarło do mnie że ją wystraszyłem i schowałem sprzęt i odszedłem na drugi koniec tramwaju - stanąłem sobie przy drzwiach i chciałem się przesiąść do innego wagonu. Dojechaliśmy tak do przystanku - ona się podniosła i się do mnie uśmiecha. No to ja uśmiecham się do niej. Niestety coś mi ten uśmiech nie pasuje - taki szyderczy. Patrzę, a laska wyciąga gaz pieprzowy i celuje mi nim w twarz. Moja reakcja była natychmiastowa - kopniak w kolano i wykręcenie ręki - puszka z gazem upadła na ziemię. Zabrałem jej ten gaz i tutaj mógłby być koniec opowieści - mogłem uciec i to byłby koniec tej opowieści, ale nie... kurwa, jebany w dupę popierdolony debil odezwał się w mojej psychice. Jakiś wkurw i zbiór frustracji z całego życia wystrzelił ze mnie w jednej chwili. Cały ten gaz, który jej zabrałem wypsikałem jej prosto w ryj. Zaczęła się oczywiście dusić. Na szczęście nie miała tego gazu dużo, ale stałem nad nią kilkanaście sekund, trzymałem za wykręconą rękę i napieprzałem jej tym po ryju. Dwóch dresików z drugiego wagonu zobaczyło co się dzieje i wyruszyli pannie na pomoc, wtedy dopiero zacząłem spierdalać. Dresiki niby ubrane na sportowo, ale zostawiłem ich w tyle po przebiegnięciu przez podwórko między blokami. Nie wiem czy chcieli jakoś przycwaniakować i obejść mnie na około, czy zwyczajnie zabrakło im kondycji, ale dość szybko straciłem ich z oczu. Ciśnienie tak mi skoczyło że biegłem do samego domu. Mam strasznego kaca moralnego po tym wszystkim. Mam nadzieję że tej dziewczynie ostatecznie nie stało się nic trwałego, po za pocierpieniem od gazu. Chyba się sam zgłoszę na komisariat. Nie wiem nawet co mi grozi za to wszystko. Please poradźcie coś.