marcinsud napisał/a:
@Lysack Ad1. właśnie tak to jest zbudowane, jest masa przejazdów bez dróżnika z automatycznymi szlabanami.
Problem w Polsce z przejazdami jest między kierownicą a siedzeniem.
W Szwecji jak się opuszcza szlaban z chwilą dotknięcia podpory przepierdala pociąg na pełnej kurwie i jak przejedzie od razu szlaban się podnosi. A w Polsce? W Polsce są miejsca gdzie szlaban próbują opuścić już 5 minut przed pociągiem, bo cymbały się wpierdalają na tory, albo objeżdżają i tak zamykają coraz wcześniej, bo cymbały objeżdżają, a objeżdżają, bo im się czekać nie chce i dodatnie sprzężenie zwrotne działa. Dochodzi nawet do sytuacji, gdzie jadą 2 pociągi. 10 minut przerwy między nimi, a szlabanu nie podniosą, bo jest ryzyko, że nie dadzą rady zamknąć z powrotem jak swołocz zacznie jechać gęsiego zderzak w zderzak po przejeździe.
Co by nie mówić o Szwecji to wiele spraw mają zajebiście ogranych i ludzie są jacyś bardziej myślący. Tak samo nie ma skrzyżowań ze światłami i lewoskrętem kolizyjnym (chyba najbardziej durna rzecz w miastach).
Otóż to - przez to, że się czeka czasem nawet po 15-20 minut, to ludzie nauczeni doświadczeniem, że taki jest czas oczekiwania omijają szlabany. Gdyby PKP zrobiło akcję marketingową, informującą ludzi, że pociąg będzie nadjeżdżał w ciągu 20-60 sekund i o tym, że jak się stanie coś z samochodem na przejeździe, to pierwszą reakcją ma być spierdalanie z torów i ratowanie siebie, a nie samochodu.
Do tego można dołożyć współpracę z jakimś PZU, który wypłaci odszkodowanie, jeśli zostaną spełnione konkretne warunki utwierdzające ubezpieczyciela w tym, że samochód utknął na torach na skutek awarii, a nie błędów kierowcy lub też jego celowego działania.
Gdy jesteś miejscowym i wiesz, że tory są rozkradzione, albo że to trasa wspomnianej wcześniej kolejki turystycznej uruchamianej raz w roku, to nawet nie reagujesz na znak stopu przed przejazdem, bo nie ma fizycznej możliwości, żeby coś po takich torach jechało. Takie przypadki bardzo mocno osłabiają czujność kierowców, bo przecież skoro kolej tak mocno dba o bezpieczeństwo, że zamykają przejazd na 20 minut przed pociągiem, albo stawiają znak STOP przez przejazdem bez szyn kolejowych już parę metrów od asfaltu, to powoduje, że ludzie sami analizują bezpieczeństwo przejazdu, co czasem bywa złudne, na przykład przez tory zarośnięte wysoką trawą. A wtedy okazuje się, że wysoka trawa jest, bo to jakaś linia wakacyjna, która jeździ kilka razy w ciągu roku.
W innych krajach spotykałem się z przejazdami, gdzie od zapalania świateł mija jakieś 30 sekund, a od zamknięcia samych rogatek niespełna 20, do nadjechania pociągu z pełną prędkością.
Tam po prostu wszyscy wiedzą, że wejście za rogatki czy omijanie ich to duże prawdopodobieństwo śmierci, a ludzi którzy wchodzą traktuje się częściej niż samobójców niż ofiary wypadków.