Pragnę opowiedzieć Wam pewną autentyczną historię, która mi się przydarzyła.
Pewnego zwyczajnego dnia jadąc autobusem do szkoły, moją uwagę przykuł chłopak drobnej postury. Był ubrany coś na wzór skate'a a na głowie miał pedalskiego full capa (new era) z wizerunkiem myszki miki (nie wiem co to za moda ale ok). No i na jednym z przystanków wsiadło trzech, przypakowanych dresów. W pewnej chwili jeden dres zauważył ową czapeczkę naszego skate'a, na początku było nawet ok, trochę się ponabijał pod nosem, do czasu... Drobny skejcik nie chciał pozostać dłużny i coś mrucząc pod nosem i patrząc w stronę dresów zaczął również się nabijać (nie słyszałem co mówił bo siedział daleko). Dresy wpadły w szał, zaczęli klnąć na cały autobus i zapowiadać co zrobią z chłopakiem jak wyjdą z autobusu, chłopak wystraszony siedział już cicho. Stety lub niestety, napakowani panowie ani śmieli odpuścić, cały czas jakieś niemiłe słowa rzucali w kierunku chłopaka. Jeden cały czas tylko bełkotał "zabiję cię pedale mały", i w tym momencie (nie wiem co we mnie wstąpiło i czego oczekiwałem) nie wytrzymałem i krzyknąłem do niego "jedyny pedał w tym autobusie to Ty więc zamknij ryj i daj chłopakowi spokój".
Muszę Was rozczarować, nikt nie bił brawa, kierowca nie zatrzymał się żeby mi gratulować, nikt nie tańczył z radości, a dresy nie wysiadły z głowami spuszczonymi w dół. Pech chciał że sekundę po moich słowach był przystanek i jak tylko otworzyły się drzwi, chłopaczek uciekł, a ja wyleciałem mordą o chodnik (oczywistym jest że dresy mnie wyjebały). Dostałem jeszcze mocnego buda w udo i dresy wsiadły z powrotem do autobusu. Nikt się nic nie odezwał, nikt mi nie pomógł, jebany skejcik nawet nie spytał się mnie czy wezwać pogotowie - spierdolił do miasta. I ciekawe skąd Wy bierzecie tych ludzi co zawsze Wam klaszczą brawa i jest sielanka i tańce i owacje i inne chuje muje.
Zdjęcie po powrocie do domu (do szkoły już mi się odechciało tego dnia iść):
(krew zmyta, wiem że byście chcieli)
Pewnego zwyczajnego dnia jadąc autobusem do szkoły, moją uwagę przykuł chłopak drobnej postury. Był ubrany coś na wzór skate'a a na głowie miał pedalskiego full capa (new era) z wizerunkiem myszki miki (nie wiem co to za moda ale ok). No i na jednym z przystanków wsiadło trzech, przypakowanych dresów. W pewnej chwili jeden dres zauważył ową czapeczkę naszego skate'a, na początku było nawet ok, trochę się ponabijał pod nosem, do czasu... Drobny skejcik nie chciał pozostać dłużny i coś mrucząc pod nosem i patrząc w stronę dresów zaczął również się nabijać (nie słyszałem co mówił bo siedział daleko). Dresy wpadły w szał, zaczęli klnąć na cały autobus i zapowiadać co zrobią z chłopakiem jak wyjdą z autobusu, chłopak wystraszony siedział już cicho. Stety lub niestety, napakowani panowie ani śmieli odpuścić, cały czas jakieś niemiłe słowa rzucali w kierunku chłopaka. Jeden cały czas tylko bełkotał "zabiję cię pedale mały", i w tym momencie (nie wiem co we mnie wstąpiło i czego oczekiwałem) nie wytrzymałem i krzyknąłem do niego "jedyny pedał w tym autobusie to Ty więc zamknij ryj i daj chłopakowi spokój".
Muszę Was rozczarować, nikt nie bił brawa, kierowca nie zatrzymał się żeby mi gratulować, nikt nie tańczył z radości, a dresy nie wysiadły z głowami spuszczonymi w dół. Pech chciał że sekundę po moich słowach był przystanek i jak tylko otworzyły się drzwi, chłopaczek uciekł, a ja wyleciałem mordą o chodnik (oczywistym jest że dresy mnie wyjebały). Dostałem jeszcze mocnego buda w udo i dresy wsiadły z powrotem do autobusu. Nikt się nic nie odezwał, nikt mi nie pomógł, jebany skejcik nawet nie spytał się mnie czy wezwać pogotowie - spierdolił do miasta. I ciekawe skąd Wy bierzecie tych ludzi co zawsze Wam klaszczą brawa i jest sielanka i tańce i owacje i inne chuje muje.
Zdjęcie po powrocie do domu (do szkoły już mi się odechciało tego dnia iść):
(krew zmyta, wiem że byście chcieli)