Jedna baba w mojej okolicy nazwała czarnego kundla "Cygan". Ma go już kilkanaście lat i kiedy go tak nazywała, to nie było to coś dziwnego. Teraz woła go jakoś tak ciszej... i rzadziej... Tych "Cyganów" były zresztą na osiedlu, gdzie mieszkałem, 2 sztuki.
Inny facet ma gdzieś od 10 lat suczkę, która wabi się "Bumba". Jakoś w zeszłym roku przestał wołać, tylko gwiżdże.
Jeszcze inny nazwał swojego psa "Nero". Tak z 10 lat temu, kiedy wołał psa, gówniarze z osiedla zaczęły mu odkrzykiwać "Burning Rom". Zmienił na coś, ale nie pamiętam na co.
Inny miał psa "Ajaks", na co ci sami gówniarze oczywiście mu dośpiewywali "Amsterdam".
Słyszałem też o gościu, co miał jamnika wabiącego się "Terror". Jamnik ten miał pysk krzywy jak tico po czołówce i reagował furią na komendę "JUDE!". Pies został odebrany właścicielowi po donosie.
No i jeszcze perełka... Jeden sąsiad nazwał psa rasy amstaff "Koleś". Pies okazał się wyjątkowym pacyfistą, a sąsiad kilka razy pożałował tej decyzji i w końcu zmienił mu imię na "Korek". Podobno klnie pod nosem, że "to żeby się tak nie dawał ruchać".
Aaa... i jeszcze był facet z dość niskim czółkiem, który psa nazwał "Góral". Sytuację znam tylko z trzeciej ręki. Podobno musiał dość śpiesznie wyjeżdżać z urlopu w Murzasichlu.