Szef Ministerstwa Finansów manipuluje i żongluje cyferkami na swoich prezentacjach w wystąpieniach i konferencjach, żeby tylko wszytko wyglądało z pozory cacy (niby PKB na plusie, chociaż dynamika wzrostu spada; niby "przychody" z VAT wyższe, a tylko dlatego, że państwo opóźnia zwroty... ale na prezentacjach wygląda to dobrze i ciemny lud to kupuje). Ale niestety nie ma nic za darmo... żaden z dotychczasowych rządów nie zadłużał państwa w takim tempie (które niestety wciąż rośnie, a dynamika wzrostu PKB maleje).
Pamiętać warto, że pomimo że dług mocno rośnie, to wiele inwestycji na poziomie samorządowym zostało "wyhamowanych", żeby budżet państwa się spinał. Więc rosnące zadłużenie nie przekłada się na inwestycje.
Naprawdę to są złe prognozy i nawet prorządowy portal to dostrzega (chociaż nie przestaje być tubą propagandową PiS - w artykułach atakujących opozycję wyraźnie rzuca nazwiskami, partiami, kto za co odpowiedzialny... to w tym artykule skrupulatnie "bezosobowo" obchodzi się z odpowiedzialnymi za zadłużenie 2016 i 2017).
PKB naszego kraju w 2016 roku urósł o 2,7 proc. W tym samym czasie jednak całkowite zadłużenie Polski wzrosło aż o 11,3 proc. (+94,1 mld zł)! Niestety pierwsze odczyty za 2017 rok nie wskazują, aby cokolwiek w tej mierze się zmieniło. Zgodnie z raportami Ministerstwa Finansów w styczniu i lutym zadłużenie Polski powiększyło się łącznie o 16,4 mld zł, co oznacza, że wobec stanu na koniec 2016 r. odnotowano wzrost na poziomie 1,8 proc. Jeśli takie tempo zostanie utrzymane, to w ciągu całego 2017 r. dług Polski powiększy się o blisko 100 mld zł!
Pisałem już o tym, ale myślę, że nie zaszkodzi powtórzyć. Rząd PiS można oceniać różnie. Jedno im się jednak ponad wszelką wątpliwość nie udało. To kwestia zadłużenia, a dokładnie - tempa jego wzrostu. Nigdy wcześniej w historii zadłużenie nominalnie Skarbu Państwa nie rosło bowiem w takim tempie, jak w 2016 roku.
Okazuje się, że w całym ubiegłym roku Ministerstwo Finansów odnotowało nominalny wzrost wysokości długu aż o +94,1 mld zł, do łącznego poziomu 928,6 mld zł. To oznacza, że dziennie dług powiększał się średnio o kwotę 257,8 mln zł, a od końca 2015 r. do końca 2016 r. wzrósł o 11,3 proc.!
Dla porównania - tempo przyrostu polskiego długu w 2016 roku było ponad 4-krotnie większe od tempa przyrostu polskiego produktu krajowego brutto (PKB)! Przypomnijmy, że zgodnie z danymi GUS, wzrost PKB Polski w 2016 roku wyniósł dokładnie 2,7 proc.
Niestety - pierwsze odczyty na temat długu w 2017 roku nie są optymistyczne. Zgodnie z raportami Ministerstwa Finansów w styczniu i lutym zadłużenie Polski powiększyło się łącznie o 16,4 mld zł, co oznacza, że wobec stanu na koniec 2016 r. odnotowano wzrost na poziomie 1,8 proc. Jeśli takie tempo miałoby się utrzymać do końca tego roku, to w całym 2017 r. dług naszego kraju wzrośnie o niemal 11 proc., a nominalnie pobije kolejny rekord wzrostu - zwiększy się bowiem o blisko 100 mld zł!
Powyższe dane to już nie jest jakieś tam światełko ostrzegawcze. To już prawdziwy alarm, bowiem zaciskająca się coraz mocniej pętla długu tylko pozornie daje nam jeszcze oddychać. Nieustanne rolowanie starych długów i zaciąganie nowych powoduje stały wzrost kosztów obsługi zadłużenia. Innymi słowy - pieniądze podatników, zamiast na drogi, służbę zdrowia czy obronność, będą w coraz większej skali wydawane na spłatę odsetek od zaciąganych kredytów i pożyczek. Żadne państwo, a już w szczególności Polska, której wzrost PKB nie przekracza 3-4 proc., nie jest w stanie na dłuższą metę wytrzymać corocznego wzrostu zadłużenia na poziomie 11 proc. To musi być zabójcze. Mam nadzieję, że rządzący naszym krajem mają tego świadomość.
niewygodne.info.pl/artykul8/03728-Szalone-tempo-wzrostu-polskiego-dlugu.htm