Harg napisał/a:
Dlatego (co ja robię) jak wychodzi się z psem warto mieć nóż. Jakby taki psiur złapał mojego psa, to nie zawahałbym się poderżnąć gardła. Baa, nawet z chęcią bym popatrzał jak się wykrwawia.
ja też latam z kosą i kiedyś miałem sytuację, że wyjąłem ją na pitbula, który rzucił się na moją sukę. Wchodziłem w nocy do klatki, a sąsiad akurat wysiadał z windy i miał spuszczonego psa. byłbym go zarżnął, ale w ostatniej chwili go odciągnął. ale jeszcze raz się tak spotkamy i bestię odjebię.
z drugiej strony nie psa wina. każdego psa da się ułożyć. wiadomo, że są wyjątki, psy po przejściach czy zwyczajnie jebnięte, ale zawsze znajdzie się sposób. mam dwa psy w tym jednego, którego uratowałem przed uśpieniem ze względu na agresję właśnie. skurwiel rzucał się nawet na domowników wszyscy się go bali. w tym momencie po 3 tygodniach u mnie pies chodzi jak w zegarku, przynajmniej w domu. wystarczyło trochę konsekwencji i silnej ręki. na spacerze czasem rzuca się jeszcze do kogoś/czegoś, ale gdy ktoś przechodzi obok, to ściągam go do nogi i nie ma problemu. nie wsiadam z nim do windy z innymi ludzmi. oczywiście nie ma mowy, żeby go spuścić bez kagańca. drugi pies jest największym przytulakiem na świecie, ale też nie spuszczam bez kagańca. dlaczego? w imię zasad. często podbiega do ludzi przywitać się i bawić, a nie chcę, żeby ktoś się wystraszył. poza tym jakby zdarzyła się jeszcze kiedyś taka sytuacja jak ta, którą opisałem wcześniej, to ja swojego psa miałem na smyczy/w kagańcu, napastnika odjebałem w samoobronie.