Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
kpaxian, nikomu do portfela nie zaglądam, miło że wczuwasz się w sytuację ludzi zarabiających mniej i wynajmujących (tu bez ironii), ale moim zdaniem 4600 zł łacznego zarobku wystarczy w Polsce na dosyć normalne życie, tym bardziej, że jak zrozumiałem, kredytów nie masz żadnych.
No, chyba że pisałeś o zarobkach brutto.
Może ostro napisałem, ale też powiedziałem, że stać nas na życie i nie cierpimy na niedostatek, ale jest jedno ALE, otóż oprócz tego, że płacimy rachunki w terminie nie jemy gównianego żarcia (chociaż nie wiem czy istnieje jeszcze w sprzedaży niechujowe żywność) mnie stać na odżywki kulturystyczne, żone na damskie pierdoły, oprócz tego wyżywienie dla zwierząt i paliwo do samochodu. Potem człowiek sobie myśli, że wartoby było "dopełnić godne życie" i wyjechać na porządne wakacje, wykorzystać aktywnie długie weekendy, czy gdzieś wyskoczyć w weekend. Żadne dyskoteki czy typowo polskie łojenie rozwodnionego piwa w weekend nie wchodzi w grę, a reszta rozrywek kosztuje już troche więcej, bądź co bądź, bez żadnych szaleństw "wolnych" pieniedzy na koniec miesiecy zostaje ze 200-300 zł, a i tak zawsze wypadnie jakiś element losowy, który sprawi, że poprostu gówno zostaje. Trochę poprostu robi się przykro, że przeciętny mieszkaniec Europy zachodniej zbiera na wakacje pół miesiąca, a my cały rok, troche żal dupe ściska, że łatwiej jest kupić komputer i samochód, niż systematycznie godnie jeść, a co mam powiedzieć jak wkońcu zdecydowalibyśmy się na dzieci?
Dosłownie nie pojmuję, jakim cudem nawet przy katorżniczym oszczędzaniu można na przykłąd zarabiać te 1500 na gospodarstwo domowe i mieć ze dwójke dzieci...
I ja to piszę pod kontem tego spektaklu jaki urządzają media, że jesteśmy zieloną wyspą, że żyje się coraz lepiej i inne pierdoły, jak ja byłem w Holandii i Luksemburgu to tam nie istnieje problem wyboru tego co ma się jeść, obliczania kosztów paliwa, czy decydowania się na dzieci z przyczyn ekonomicznych
Nie ma luksusu rodem z Mody na sukces, ale jest jako taka normalność, na zasadzie, że człowiek nie musi podporządkowywać prawie całego życia kwestiom finansowym, można się skupić na rodzinie, karierze, hobby, cokolwiek kto woli
ah.. rozgadałem się, ale tak naprawdę szkoda gadać
Zawsze można gdzieś zainwestować pieniądze tyle że stracić też można...
No, to mają trzy kafle. Zajebiste wakacje tygodniowe dla 2 osób w turcji, allinclusive. Może trochę tynk odpada ze ścian w hotelu, ale za to można się przez 5 dni upierdalać hotelowymi rozwodnionymi drinkami. Bomba.
Skutery, wycieczki pozaprogramowe, pamiątki, posiłki w lepszych restauracjach?
Nope.
Co więcej, przedmioty, których na co dzień potrzebujemy psują się. Taki np. samochód, to studnia bez dna. Chorujemy, poważniejsze przypadki czasem potrafią zjeść w mgnieniu oka mały majątek. Trzeba odkładać na tzw. "czarną godzinę".
Trzy tysiące właśnie poszły się jebać.
Chuj, dobrze się żyje.
Poza tym z kim my się tak w ogóle ścigamy?
kpaxian odkładając te Wasze 300 zł luźne po 10 miesiącach masz 3000.
Z tym zawsze mi się przypomina taka przerażająca rzecz, jak miałem lat 13-14 to szedłem do Championa, kupowałem zgrzewkę championowej coli, tonę słodyczy, drożdżówki i wszystko co wesołemu napierdalaczowi w Diablo II potrzebne, kosztowało mnie to z 15 zł. Ś.P. mama szła po 2-3 dniowe zapasy kanapkowo-obiadowo-kolacyjne i wydawała około 30zł.
Dziś to ja chodze z żoną na zakupy i kupujemy wcale nie jakieś markowe rarytasy (poza tym gardzimy rozreklamowanymi potrawami "z torebki") tylko zwykłe żarcie na 2-3 dni i rzadko kiedy zdarza się żeby taki rachunek był niższy niż 50 zł. normalni zjadacze pospolici tego nie widzą, ale mięso i ryby, którego potrzebuję więcej ze względu na dietę kulturystyczną jest ze 3-4 razy droższe niz kilka lat temu, a płace wzrosły może o 50% do wspomnianego okresu.
Zawsze należy patrzeć na sytuacje w odniesieniu do kompleksowych zjawisk jakimi rządzi się ekonomia. Co z tego że 10 lat temu zarabiałbym 1600, ale benzyne miałbym prawie dwa razy tańszą, żywnośc ponad dwa razy tańszą, komunikacja miejska mimo całkowicie niezmiennej jakości już prawie dwa razy droższa.
Tak dla picu tanieją tylko dobra wyższego rzędu, żeby taki niemyślący knut mógł sobie powiedziec, wow stać mnie na plazme 42" to jestem pan, tyle że przy tej plazmie żre kartofle z przeterminowaną maślanką z lidla, za co parę lat wcześniej przy 21" niepłaskim tv jadłby schabowego z bigosem i popijał winem.
Zawsze można gdzieś zainwestować pieniądze tyle że stracić też można...
dwa lata temu wrzuciłem na roczną lokatę 40 tysięcy. zarobiłem caałe 2500, odliczając inflacje to i tak gówno zarobiłem, zarobił tylko bank. WIęc jeśli o inwestycje chodzi, to opłaca się jakbym wygrał w totolotka i miał zbędne pare milionów, żeby mi procenty przynosiły kase, drobne oszczednosci prowadzą tylko do debilizmu jak w przypadku amber gold
Jest źle i lepiej nie będzie...także trzeba korzystać i sie cieszyć
Niby kurwa z czego się cieszyć?
skonczyłem studia inżynierskie, kierunek informatyka z elementami elektroniki. Udalo mi sie dorwac prace za 2 kafle jako serwisant sprzetu(naprawiam plyty glowne w laptopach), a miasto male(80tys ludzi) to i moje zarobki sa zajebiste. Kumple/znajomi, ktorzy nie wyjebali sie stąd wpizdu robią po sklepach albo fabrykach okien po 1300zł, inni na budowach po 1500 - tylko chuj z tego jak po 2 miesiacach pracodawca nie zaplaci bo 'nie ma'.
Czesc pieniedzy przejebie w ciagu miesiaca. Na paliwo, zarcie dolozyc starym do rachunkow. Nie jezdze wypas autem tylko 14 letnim gruchotem, na lpg.
Żeby cokolwiek odlozyc, musze ciułać lewizny, wiec moj tydzien pon-pt wyglada tak: 8-16 robota 17-22 fuchy. Sobota: 9-13 robota(akurat placa ekstra, to chodze) 14-22 fuchy. W niedziele jestem dojebany i spie caly dzien.
Z moimi zarobkami dalbym rade wynajac mieszkanie i ciulac sobie z miesiaca na miesiac, nie myslac nawet o wakacjach na ktorych nigdy nie bylem.
Teraz skoro 'mamy sie cieszyc tym co mamy' prosze o odpowiedz na moje pytania:
-jakim chujem mam kupic dzialke
-za co mam postawic dom
-skad mam wziac czas na zalozenie rodziny, skoro caly czas pracuję?
- jak żyć panie premierze?
Kredytow brac nie chcę. Nie rozpierdalam kasy na alkohol czy inne bzdury. Choruje przewlekle i wydaje kase na leczenie i leki.
A teraz kutasy, ktore nic nie robią, bo nie chce im sie isc do roboty dostają mieszkania socjalne bo są 'biedni'. Tak samo dziamonezi(cyganie jak kurwa nie czaicie) A ja czy taki gosc ktory zarabia 1300zł jebie na takich skurwysynów.
Do tego dochodzi sprawa emerytury, ktora albo w moim przypadku bedzie w wieku 80 lat(nie dozyje) albo to wszystko pierdolnie i wszyscy chuja dostaniemy.
I ty mi kurwa mowisz że mam sie cieszyc z tego co mam. Pierdolnij sie chłopie w łeb.
ZLIKWIDOWAĆ SOCJAL. ZLIKIDOWAC PRZYMUS ZUSU.
chcecie wiedziec skąd wzrost PKB i kasa w kraju? Od ludzi ktorzy jebią w anglii i wydają kase u nas, od ludzi takich jak ja, ktorzy mają 15 godzinny dzien pracy, najpierw idą do roboty zarobić na panstwo, a potem na szaro zarabiają na siebie.
normalni zjadacze pospolici tego nie widzą, ale mięso i ryby, którego potrzebuję więcej ze względu na dietę kulturystyczną jest ze 3-4 razy droższe niz kilka lat temu, a płace wzrosły może o 50% do wspomnianego okresu.
Czyli mam uwierzyć, że kilka lat temu miałeś wieprzowinę za 5(łopatka, karczek)-10zł(polędwica), wołowinę za ok 10(łopatka, kark itp)-20zł(polędwica), a rybki po 5-20zł? Ceny na pewno podskoczyły, ale nie tak drastycznie, ale pensje też nie podskoczyły o 50%, przynajmniej dla tych, co zarabiali od najniższej krajowej do ok 2000 brutto.
Jako kraj zdecydowanie większy od Estonii, Słowacji czy Litwy mamy nieco większe zdolności gospodarcze więc nie wiem czy stawianie Polski w równym szeregu z tymi państwami jest takim powodem do dumy, szczególnie, że nie są to kraje europy zachodniej w stosunku do, której jesteśmy zacofani i którą tak usilnie przez dziesięciolecia "gonimy". Nie wspominając też, że dostajemy większe fundusze z UE na rozwój. W Polsce było jest i będzie chujowo, no ale stabilnie bo nic nowego
I to właśnie chciałam napisać. Mądre słowa, kolego bigos. Ktoś z was był w Estonii? Nam się ten kraj kojarzy (o ile w ogóle jakiś Polak myśli o tym kraju...) z totalną komuną mentalną, brudem i postradzieckim smrodkiem. A tak naprawdę temu krajowi niezwykle blisko do Skandynawii - szczególnie mentalnie. Fakt, mają problemy przy linii brzegowej, gdzie przemysłu jako takiego nie ma, ale za to w głębi kraju ludzie żyją normalnie, choć to kraj mały i położony też niespecjalnie atrakcyjnie (nie mają np. rozbudowanego biznesu turystycznego jak u nas). Nie ma więc co porównywać Polski do Estonii i w ogóle innych krajów regionu, bo nasze główne "dobro narodowe" to wąsacze z Podkarpacia
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów