18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
Główna Poczekalnia Soft (5) Dodaj Obrazki Dowcipy Popularne Losowe Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: 33 minuty temu
📌 Konflikt izrealsko-arabski Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 16:26
"Po operacji leżała w kale, brudzie i smrodzie"
K................y • 2013-11-17, 19:05
Dawno nie było tu narzekania na naszą kochaną służbę zdrowia, więc przytoczę fragmenty pewnego artykułu-wywiadu. Jak za długie to do dokumentu.



Niedowład kończyn, postępujące uszkodzenie kręgosłupa, nieoperacyjna przepuklina, nieuleczalne problemy z trawieniem i wydalaniem, utrata funkcji seksualnych. Kalectwo. To skutek 116 dni pobytu w warszawskim szpitalu na Banacha. Grażyna Garboś-Jędral padła ofiarą serii potężnych błędów ze strony lekarzy, którzy nazywali ją "roszczeniową pacjentką". Renomowany szpital ma zapłacić rekordowe 5 mln zł odszkodowania. Wyrok na razie jest nieprawomocny. Ostatecznie sprawa rozstrzygnie się - przed sądem apelacyjnym - za kilka dni: 21 listopada.

Zakrawa na ironię fakt, że pani Grażyna jako radca prawny broniła tamtejszych lekarzy w sądzie w sprawach o błędy medyczne. I - jak mówi - żadnej nie przegrała. Dziś sama jest ofiarą tych błędów.

W sprawie pani Grażyny nie wszystko jest zupełnie jasne. [...] Bezsprzeczne jednak pozostaje: kobieta trafiła do szpitala z zawałem serca, z którym lekarze uporali się szybko i skutecznie, a mimo to - po pobytach w różnych szpitalach - wróciła do domu dopiero pół roku później: z I grupą inwalidzką, niezdolnością do podjęcia pracy oraz prowadzenia samodzielnej egzystencji.

Joanna Berendt/Gazeta.pl: Kiedy zaczyna się pani historia?

Grażyna Garboś-Jędral: - 9 lat temu, na początku czerwca 2004 r. Dostałam zawału. Z mojego domu pod Warszawą zadzwoniłam po karetkę. Chcieli mnie zawieźć do Pruszkowa. A ja wiedziałam, że w tamtym szpitalu nie było wtedy sprzętu ratującego życie pacjentom po zawale. [...] Powiedziałam, że mają mnie więc zawieźć na Banacha, gdzie dawniej pracowałam jako radca prawny. [...] Mimo zawału zaczęłam się awanturować, grozić prokuratorem...
Poskutkowało. Na Banacha sprawnie założyli mi stent, dlatego żyję. [...]

To co się takiego wydarzyło?

- Niedługo po zabiegu dostałam strasznych bólów. Okazało się, że ok. 1 proc. osób, które przeszły zawał, doświadcza takich bólów. To tzw. neuralgia międzyżebrowa. Lekarze postanowili wykonać mi przeciwbólową blokadę nerwów międzyżebrowych.

No i tu zaczyna się gehenna. Przyszedł do mnie dr A.* i założył mi tę blokadę na łóżku szpitalnym (z którego przy okazji spadłam, bo tak mnie naćpali Dolarganem...). Zero antyseptyki, zero dezynfekcji... Dopiero później dowiedziałam się, że ten zabieg przeprowadza się na sali operacyjnej albo zabiegowej. A on niemal dzień po dniu, nakładał mi tę blokadę na łóżku szpitalnym, trzymając ampułki z Depo-Medrolem w szafce przy moim łóżku, mimo 12 ostrzeżeń na ulotce o konieczności zachowania ostrożności aseptycznej. I ja grzeczna, pokorna, obolała na wszystko się godziłam.

Potem opowiadał w sądzie jakieś śmieszne rzeczy, że on przecież ręce umył... Powinien był wiedzieć, czym to się może skończyć.

Czym się skończyło?

- Jestem inwalidką I grupy, niezdolną do samodzielnej egzystencji. Stwierdzono u mnie trwałe kalectwo w stopniu znacznym.

Jak do tego doszło?

- Najpierw wszystko było w porządku. 2 lipca wypisali mnie, a 4 lipca miałam jechać do sanatorium do Konstancina. Wróciłam do domu szczęśliwa, że nic mnie już nie boli, że dobrze się czuję... Budzę się następnego dnia, a ból wrócił! Tylko z drugiej strony. I narastał. Więc do sanatorium postanowiłam pojechać przez szpital na Banacha. Tam, na izbie przyjęć, powiedzieli, że wszystko jest w porządku. Nałożyli mi jeszcze jedną blokadę i napisali, że "nie ma przeciwwskazań", bym pojechała. [...]

Z tym bólem pojechałam do sanatorium. Tam zaczęły się problemy z chodzeniem. Karmili mnie, ale nie pomagali. Zero diagnostyki.

I po 10 dniach pobytu w sanatorium budzę się o 4 nad ranem i mnie nie boli! Co za ulga! W końcu... - pomyślałam. Czułam tylko, że nogi mi cierpną. Wstałam, udało mi się nawet wejść do wanny. Myślałam, że kąpiel pomoże.

Nie pomogła, a drętwienie postępowało. O 6 rano już po ścianach szłam do gabinetu lekarza, błagając o pomoc. Pół godziny później pielęgniarka niemal zaniosła mnie z powrotem do łóżka, bo już nie byłam w stanie iść. Jak mnie w tym łóżku położyła, tak już nie wstałam. Przez 4 kolejne godziny nikt mi nie pomógł.

Zadzwoniłam do domu, przyjechali córka z mężem. Dopiero dzięki ich interwencji - a raczej awanturom, bo od ich krzyków dach się trząsł! - zgodzili się zawieźć mnie do szpitala.

Trafiła pani z powrotem na Banacha?

- Tak. Lekarz powiedział mi, że jest jakiś ogromny ucisk na rdzeń i trzeba natychmiast operować. [...] Podał mi nawet telefon ze słowami, że jeżeli mam jakieś życiowe sprawy do załatwienia, to najlepiej teraz. Wiem już, jak to jest żegnać się z życiem, bliskimi.

Pani przeżyła.

- Bo ten lekarz, fantastyczny człowiek, dokonał cudu! Uratował mi życie i jakąkolwiek władzę w nogach. [...] Nieważne jak, ale chodzę... Dopiero dużo później się dowiedziałam, że szanse na zapewnienie mi jakiejkolwiek sprawności w nogach - wynosiły 5 proc. Tak wielkie było uszkodzenie rdzenia.

Skąd się wzięło to uszkodzenie?

- Okazało się, że na rdzeń uciskał ropień. Pan doktor już po operacji naprowadził mnie na to, skąd się ten ropień wziął. Zapytał mnie wprost: "Proszę powiedzieć, co pani zrobiono na tym odcinku kręgosłupa około trzech tygodni wcześniej?"

W pierwszej chwili nie rozumiałam. Zaskoczyłam dopiero, kiedy wyjaśnił, że musiało to być ok. 25 czerwca. [...] Powiedziałam mu, że byłam tu w szpitalu, leżałam na kardiologii i zakładano mi blokadę przeciwbólową... "No to przy okazji blokady prawdopodobnie wszczepiono pani gronkowca, bo miała pani ropień, który uciskał na rdzeń" - powiedział.

Wyniki badań posiewowych wykazały jednak, że to nie gronkowiec, tylko... salmonella pokarmowa. "Nigdy w życiu o czymś takim nie słyszałem!" - tak mi powiedział. To chyba jedyny taki przypadek wszczepienia komuś salmonelli pokarmowej w kręgosłup w Europie, o ile nie na świecie...

Chce pani powiedzieć, że trzy tygodnie chodziła z tą bakterią, a ona w tym czasie nigdzie się poza ten ropień nie rozprzestrzeniła?

- Dobrze pani pyta. Żyję tylko cudem. [...] Na Bloku "D", na którym leżałam, gdy doszło do zakażenia, przez kilka miesięcy szalała bakteria salmonelli, na wszystkich ośmiu piętrach. Odnotowano na nim 10 przypadków zakażeń wśród pacjentów kardiologii - choć to wyszło na jaw dużo później. W tamtym czasie władze szpitala ani nie ostrzegały pacjentów przed zagrożeniem, ani nie zgłosiły go w sanepidzie. Ale ktoś musiał o tym wiedzieć, bo wśród wszystkich antybiotyków, które mi podawano, przepisano mi również Ciprofloksacynę, lek najnowszej generacji wyjątkowo silnie zwalczający salmonellę. Do tej pory nie wiadomo, kto mi go przepisał, bo z karty choroby to nie wynika.

[...]

Zrobił się ropień, przeszła pani operację jego usunięcia... I co dalej? Wypisano panią do domu?

- Jeszcze nie. Dolna część mojego ciała ciągle była sparaliżowana. Po tej operacji 14 lipca miałam też porażone zwieracze, nie mogłam się wypróżnić. Pielęgniarki zrobiły mi więc 24 lipca lewatywę. Na ubikacji. Zabieg trzeba było przerwać, bo dostałam straszliwych boleści. Tak strasznych, że wyłam z bólu. To nie było ludzkie, ja po prostu wyłam...

Dopiero na prośby mojej córki pielęgniarki dały mi środki przeciwbólowe i zasnęłam. Ale przez cały czas wyciekała ze mnie jakaś brązowa wydzielina pomieszana z krwią. Jak się później okazało, podczas lewatywy doszło do poważnego urazu, niemal przebicia, błony śluzowej jelita grubego. Wtedy jeszcze tego nie wiedziałam, nie rozumiałam, co się ze mną działo.

A co na to lekarze?

- Jeden wpisywał, że krwawienie jest z hemoroidów. Ale drugi pisał już, że krwawienia z hemoroidów nie stwierdził. Tak sobie pisali. A ja dopiero później dowiedziałam się, że w praktyce lekarskiej jest przyjęte, że każde krwawienie z odbytu powinno zostać precyzyjnie zdiagnozowane, bo może być oznaką ciężkiej choroby.

No ale przecież musieli wykonywać pani jakieś badania.

- Tak, robili mi badania per rectum, czyli paluchem - zamiast kolonoskopii, o którą błagałam niemal codziennie. Bo w jednym z najlepiej wyposażonych diagnostycznie szpitali w tym kraju najważniejszym narzędziem diagnostycznym chirurga jest jego palec... Potem w sądzie prof. F. z Kliniki Neurochirurgii, na której wtedy leżałam, mówił, że lekarze nie widzieli potrzeby robienia mi kolonoskopii.
- Przecież oni prawie cały miesiąc pozwolili mi tak leżeć z tym krwawieniem, z tym bólem... Mimo moich próśb, błagań nawet palcem nie kiwnęli... A nie, przepraszam! Paluch - to akurat jedyne, czym kiwali...

Źródło

Część druga, "Lekarz dowcipkował, że wpierw włożyłam sobie palec z salmonellą do kręgosłupa, a potem zrobiłam sobie nim dziurę w dupie":

- Mąż odszedł. Sytuacja go przerosła. Ale nie mam żalu. Miesiącami dzień w dzień bez słowa skargi mył mi tyłek, zmieniał pampersy i masował to porżnięte po operacjach ciało... On i córka przez dwa lata żyli z ropą, krwią i gównem. Dwa lata! Nie dziwię się, że nie wytrzymali. Nikt normalny by tego nie wytrzymał.

[...] Przewieziono panią na OION. Co się stało?

- Trzy dni przed tym zrobiła mi się przetoka. Miejsce uszkodzenia błony śluzowej mi zgniło i zrobiła mi się dziura między pochwą i jelitem. 25 sierpnia - czyli miesiąc po tym, jak mi źle wykonano tę lewatywę - kał zaczął mi się wylewać przez pochwę.

Pielęgniarki natychmiast zawołały lekarza urologa. Ale pan doktor przyszedł i najpierw się na nie wydarł, czemu mnie nie umyły, skoro "cała w gównie jestem" - użył dokładnie tych słów. A kiedy zorientował się, co się dzieje, to się roześmiał! I błyskotliwie zauważył: "Rzeczywiście, gówno jej pochwą wychodzi!".

Co takiego?

- Tak! Powiedział to w obecności kilku innych osób. Wcześniej, kiedy zgłaszałam problemy z oddawaniem moczu - miałam ropomocz i krwiomocz... - to powiedział tylko: "Jak szczała, tak będzie szczać". [...]

Ale wracając do pana doktora, to był z niego rzeczywiście przyjemniaczek. Jak pytałam o niego pielęgniarki, to mówiły, że on już tak ma.

Wobec innych pacjentów też się tak zachowywali?

- Nie mam pojęcia! Ale proszę sobie wyobrazić, że jeden z lekarzy - tego akurat dobrze znałam - chodził po szpitalu i dowcipkował, że wpierw włożyłam sobie palec z salmonellą do kręgosłupa, a potem ten sam palec włożyłam sobie do dupy i zrobiłam sobie w nim dziurę...

Nie chce się wierzyć. Skąd pani wie, że tak mówił?

- Znajomi ze szpitala mi donosili. Przecież ja tam wcześniej pracowałam, pomogłam wielu osobom... I dlatego nie wiem, dlaczego lekarze tak się wobec mnie zachowywali. Może chodziło o to, że po tym, jak przez kilka lat broniłam ich w sądzie, to nagle znalazłam się po drugiej stronie barykady.

Lekarze dopiero, jak zrobiła się pani ta przetoka, zorientowali się, że lewatywa doprowadziła do uszkodzenia jelita grubego?

- To mnie zaczęło wtedy świtać, że ta przetoka to chyba przez tę lewatywę. Co do lekarzy - ciężko powiedzieć, bo do tej pory żaden tego nie przyznał, choć jedna z biegłych w sądzie stwierdziła, że nie ma co do tego wątpliwości.

A co się stało, jak już zrobiła się pani ta przetoka?

- Po trzech dniach byłam w takim stanie, że zaczęłam tracić przytomność. Po prostu umierałam. [...]

Był piątek po południu i wszyscy albo już wyszli do domu, albo byli w blokach startowych. I mój mąż musiał biegać po całym szpitalu i robić awantury, bo nie było nikogo, kto by się mną zajął. W końcu sam zawiózł mnie na łóżku na OION. Dosłownie im mnie wepchnął na tym łóżku, kazał mnie przyjąć, mówiąc, że umieram. Łaskę mu zrobili, że mnie przyjęli. I tam to dopiero zaczął się horror...

"Dopiero"?

- Zapadła decyzja, by wyłonić mi stomię - czyli sztuczny odbyt na brzuchu - aby przetoka mogła się zagoić. Tomografia i USG nie wykazały niczego istotnego, więc w końcu zlecili mi kolonoskopię. Ale ponieważ miałam kompletnie zapchane jelita - w wyniku stanu zapalnego zamknęło mi się światło jelita - kierownik oddziału kazał kupić w szpitalnej aptece preparat X-Prep i wypić 6 litrów wody...

I się zaczęło. Cała ta zawartość jelit zaczęła mi się przez tę przetokę wylewać. Trwało to godzinami, aż odparzeń dostałam... Wyłam z bólu! Przez cały weekend musiała być ze mną córka albo mąż, by mnie obmywać. W końcu pielęgniarka zlitowała się i powiedziała córce, aby kupiła Sudocrem, żeby mi te bąble nie popękały. Trochę pomogło... Nie wiem, co by było, gdyby nie mąż i córka... Do badania ostatecznie i tak nie doszło, bo mimo tego, przez co przeszłam, uznano, że "źle było przygotowane jelito grube".

Czyli robi się pani przetoka, wyjątkowo paskudna. Nie wiadomo, skąd się wzięła, kolonoskopii zrobić nie można. Mają wyłonić pani stomię. I co się dzieje?

- Pani ginekolog, która była u mnie dwa razy na OION-ie i wiedziała o przetoce, zleciła konsultację u siebie na oddziale. Ja wtedy w ogóle nie chodziłam, miałam bezwładne nogi, ciągle traciłam przytomność.

Więc mąż z córką najpierw próbowali mnie przewieźć do pani ginekolog na łóżku, ale okazało się, że nie mieszczę się z nim do drzwi gabinetu. Przełożyli mnie więc na kozetkę - nikt im w tym nie pomagał. Dopiero do gabinetu pani doktor zawołano rehabilitantów, aby ułożyli mnie na łóżku ginekologicznym. Wszystko to trwało prawie godzinę.

Tymczasem przychodzi pani doktor i zaczyna krzyczeć, że nie będzie mnie badać, bo "tu wszędzie jest kał!". Że czemu ja jej to łóżko zabrudziłam i kto to teraz będzie sprzątać?! Nawet się do mnie nie zbliżyła. A ja tam leżałam naga, bezwładna, brudna...

Źródło/Więcej.
Ocenę i komentarz pozostawiam Wam.
Zgłoś
Avatar
konrad_n 2013-11-17, 19:20 6
sluzba zdrowia wiadomo jaka w Polsce jest, jak to mowia trafila kosa na kamien
Zgłoś
Avatar
Exias 2013-11-18, 0:00 1
Pierdolenie. W każdym zawodzie świata trafi się na osobę, która ma wyjebane na to co robi, nie przejmuje się pacjentem, ma w dupie czy leczy jak trzeba.
Zgłoś
Avatar
orzeszwmorde 2013-11-18, 11:10
Czyżby ironia losu.
Zgłoś
Avatar
ChybaTy1 2013-11-18, 22:27 7
Ciemnowidz napisał/a:

utrata funkcji seksualnych.



Myślę, że utraciła je jeszcze przed pobytem w owym szpitalu.
Zgłoś
Avatar
mutant 2013-11-18, 22:29 4
Leżała w kale i brudzie i dostanie 5 baniek ? Kurwa ciapaci nas zrujnują...

______________

Why Drink And Drive if you can Smoke any FLY!?
Zgłoś
Avatar
W3bst3r 2013-11-18, 22:37 26
Wszyscy się zrzucamy na służbę zdrowia i co mamy? Pozdrawiam socjalistów, soczysty chuj Wam w dupę

______________

(. Y .)
Zgłoś
Avatar
dzwiedz 2013-11-18, 22:41 1
pics or it didn't happen
Zgłoś
Avatar
Avalanger 2013-11-18, 22:42 42
Ja PIERDOLĘ.. Naprawdę sadystyczne, nie doczytałem jeszcze tekstu nawet do większej połowy, gdy herbata wyleciała mi z ręki. I to jest WARSZAWSKI szpital-klinika (który zresztą kojarzę), a co dopiero musi być w lokalnych ambulatoriach, małych mieścinach? Kurwa mać.
Dlatego właśnie nie preferuję leczenia publicznego.

Nikomu nie życzę czegoś takiego, a kobita powinna dostać całą tę sumę co do grosza, z pensji tych skurwysynów. Najlepiej, żeby wypracowali te pieniądze w kamieniołomach z ciapatymi ruchającymi ich od tyłu.

______________

Naczelny hejter sadolowego analfabety.
Zgłoś
Avatar
mis_kudlacz 2013-11-18, 22:46 7
Czytam o takich przypadkach i coraz bardziej chciałbym zostać sam lekarzem. Nie po to by trzepać kasę. chciałbym leczyć ludzi.
Ostatnio spożywałem obiad na mieście w Łodzi i akurat przy stoliku obok siedziały jakieś kurwy z UMedu.
Rozmawiały między innymi o zajeciach z etyki lekarskiej. Obie stwierdziły że to do dupy zajęcia i nie wiadomo na chuj są....
trochę było mi nie powiem smutno.
Zgłoś
Avatar
Jack Daniel's 2013-11-18, 22:48
Jedna uwaga. OIOM, nie OION.
Zgłoś
Avatar
neo_1995 2013-11-18, 22:53
Up: A właśnie że OION - Oddział Intensywnej Opieki Neurologicznej
Zgłoś
Avatar
juventus19 2013-11-18, 22:57 7
To ja się pochwale swoim przeżyciem:
po wypadku zgłosiłem się w tym samym dniu do szpitala przyjął mnie lekarz zrobił prześwietlenie po czym stwierdził:
- mocne stłuczenia pozatym wszystko ok
Po 2 tygodniach kiedy mogłem w końcu ruszyć dupsko z łóżka poszedłem prywatnie do ortopedy który stwierdził złamanie trzonu kręgów Th3-4, w tym samym dniu wyladowalem nagle na neurochirurgii, operacja w tym samym dniu do dziś chodze w gipsie..a wszystko dzięki doktorkowi który miał wyjebane na wszystko byle sie szybko pozbyć ludzi z izby przyjęć.. sprawa póki co trafiła do poradni prawniczej a najprawdopodobniej za nie długo trafi do sądu
Zgłoś
Avatar
kroplowa 2013-11-18, 23:10
@Avalangar, widziałeś kiedyś "większą połowę"??
Zgłoś
Avatar
eunstachy 2013-11-18, 23:17
dlatego moim zdaniem powinno sie powiesic nie lekarzy, oni są tylko ofiarami tego systemu, ale ludzi co ten system stworzyli, i doprowadzili do takiej nędzy

______________

Fuck Her Right in the Pussy.
Zgłoś
Przejdź to ostatniego posta w temacie  
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.

Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:

  Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów