Jeśli rada europy wraz z prawie wszystkimi innymi instytucjami europejskimi coraz to bardziej przekracza granice zdrowego rozsądku, to aż strach pomyśleć, co jeszcze wymyślą. Artykuł w oryginale znajdziecie na wp, tytuł poniżej.
Poseł PiS wprawił dyplomatów w osłupienie. Mówił o prawie szariatu.
Dominik Tarczyński (PiS) zabrał głos podczas debaty w Radzie Europy nt. zgodności prawa szariatu z Europejską Konwencją Praw Człowieka. - Czy to prawda, że w imię szariatu kobiety są zabijane i ludziom odcinane są ręce? Czy to średniowiecze, czy XXI wiek? - dopytywał poseł, a dyplomaci z innych państw nie dowierzali w to, co słyszą.
Posiedzenie komisji Rady Europy, w którym wziął udział Tarczyński, odbyło się w Paryżu i dotyczyło m.in. "kompatybilności islamskiego prawa szariatu ze standardami europejskimi". Chodziło przede wszystkim o przeanalizowanie, czy państwa-sygnatariusze Europejskiej Konwencji Praw Człowieka mogą jednocześnie podpisywać się pod tekstem "Deklaracji Kairskiej".
- Jak możemy dyskutować w Europie o prawie szariatu, podczas gdy prawo europejskie w państwach takich jak Arabia Saudyjska i inne kraje, gdzie obowiązuje szariat, nikogo nie interesuje? - pytał Tarczyński.
Polski polityk podkreślał również, że nie widzi możliwości pogodzenia prawodawstwa europejskiego z "prawem szariatu, gdzie ludzie są zabijani i gwałceni". Apelował do przedstawicieli innych państw o logiczne myślenie i zajęcie się problemami własnej części świata.
Różne rozumienie pojęcia "swobód obywatelskich"
Deklaracja Kairska, o której dyskutowano, jest bowiem dokumentem opartym na prawie szariatu. Chociaż w ogólnych założeniach gwarantuje wolność i równość, m.in. w artykule 24. podkreśla jednocześnie przewodnią rolę religii opartej na Koranie.
"Każdy ma prawo wyrażać swoją opinię swobodnie, jednak w taki sposób, aby nie stało to w sprzeczności do zasad szariatu" - brzmi artykuł 22. Wyraźnie podkreślone jest również, że "szariat stanowić ma jedyne źródło interpretacji i rozeznania do wszystkich przepisów dokumentu".
W emocjonalnym przemówieniu Dominik Tarczyński wskazywał, że podpisanie takiego dokumentu wyklucza jednoczesne respektowanie postanowień Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka przyjętej przez ONZ, której muzułmanie nie akceptują jako własnej.
W dyskusji problematyczne okazało się również interpretowanie poszczególnych norm. Prawo koraniczne zakłada m.in. wyższość muzułmanów nad wyznawcami innych religii. W myśl tej zasady zabronione jest więc poślubienie przez muzułmankę innowiercy, oraz dopuszczenie się apostazji, jako porzucenia islamu.
Deklaracja Kairska to międzynarodowy dokument podpisany 5 sierpnia 1990 roku przez 45 ministrów spraw zagranicznych reprezentujących kraje zrzeszone w Organizacji Konferencji Islamskiej - w tym leżące w Europie Rosję i Albanię.
Poseł PiS wprawił dyplomatów w osłupienie. Mówił o prawie szariatu.
Dominik Tarczyński (PiS) zabrał głos podczas debaty w Radzie Europy nt. zgodności prawa szariatu z Europejską Konwencją Praw Człowieka. - Czy to prawda, że w imię szariatu kobiety są zabijane i ludziom odcinane są ręce? Czy to średniowiecze, czy XXI wiek? - dopytywał poseł, a dyplomaci z innych państw nie dowierzali w to, co słyszą.
Posiedzenie komisji Rady Europy, w którym wziął udział Tarczyński, odbyło się w Paryżu i dotyczyło m.in. "kompatybilności islamskiego prawa szariatu ze standardami europejskimi". Chodziło przede wszystkim o przeanalizowanie, czy państwa-sygnatariusze Europejskiej Konwencji Praw Człowieka mogą jednocześnie podpisywać się pod tekstem "Deklaracji Kairskiej".
- Jak możemy dyskutować w Europie o prawie szariatu, podczas gdy prawo europejskie w państwach takich jak Arabia Saudyjska i inne kraje, gdzie obowiązuje szariat, nikogo nie interesuje? - pytał Tarczyński.
Polski polityk podkreślał również, że nie widzi możliwości pogodzenia prawodawstwa europejskiego z "prawem szariatu, gdzie ludzie są zabijani i gwałceni". Apelował do przedstawicieli innych państw o logiczne myślenie i zajęcie się problemami własnej części świata.
Różne rozumienie pojęcia "swobód obywatelskich"
Deklaracja Kairska, o której dyskutowano, jest bowiem dokumentem opartym na prawie szariatu. Chociaż w ogólnych założeniach gwarantuje wolność i równość, m.in. w artykule 24. podkreśla jednocześnie przewodnią rolę religii opartej na Koranie.
"Każdy ma prawo wyrażać swoją opinię swobodnie, jednak w taki sposób, aby nie stało to w sprzeczności do zasad szariatu" - brzmi artykuł 22. Wyraźnie podkreślone jest również, że "szariat stanowić ma jedyne źródło interpretacji i rozeznania do wszystkich przepisów dokumentu".
W emocjonalnym przemówieniu Dominik Tarczyński wskazywał, że podpisanie takiego dokumentu wyklucza jednoczesne respektowanie postanowień Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka przyjętej przez ONZ, której muzułmanie nie akceptują jako własnej.
W dyskusji problematyczne okazało się również interpretowanie poszczególnych norm. Prawo koraniczne zakłada m.in. wyższość muzułmanów nad wyznawcami innych religii. W myśl tej zasady zabronione jest więc poślubienie przez muzułmankę innowiercy, oraz dopuszczenie się apostazji, jako porzucenia islamu.
Deklaracja Kairska to międzynarodowy dokument podpisany 5 sierpnia 1990 roku przez 45 ministrów spraw zagranicznych reprezentujących kraje zrzeszone w Organizacji Konferencji Islamskiej - w tym leżące w Europie Rosję i Albanię.