Wracałem wczoraj wieczorem do domu samochodem ojca... no i nagle coś mi się wjebało prosto na maskę. Ja cały wkurwiony bo stary mnie zajebie i przestraszony bo nie widziałem kogo lub co ja potrąciłem. Patrze w lusterko a tam kot ledwo się rusza... żal mi go było strasznie bo wiesz jak ja kocham zwierzęta. Chciałem żeby tak nie cierpiał i wziąłem z bagażnika siekierkę... dobiegłem do niego... normalnie aż łzy miałem w oczach, ale go dobiłem...
Nagle wyskoczył jakiś koleś i zaczął się na mnie drzeć że mu kota zabiłem siekierą. Ja mu mówię że go potrąciłem i nie chciałem żeby cierpiał to go dobiłem. Mówię że pokażę mu maskę bo musi być jakieś wgniecenie czy krew...
Podchodzimy naprzeciwko samochodu... a tam kurwa na masce leży inny kot
📌
Wojna na Ukrainie
- ostatnia aktualizacja:
9 minut temu
📌
Konflikt izrealsko-arabski
- ostatnia aktualizacja:
Dzisiaj 7:53
Cytat:
specjalnie sie zarejestowałem by napisać mój przypadek. Jechałem kiedys, gość przedemna strzelił kocura, taki na pól naleśnik, ruszał się rozpaczliwie, tak mi go było szkoda ze go poprawiłem swoim autem by sie biedak nie meczył.
Ja wożę siekierę w bagażniku, i młot 5 kg