18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (1) Soft (3) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie (tylko materiały z opisem) - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 21:52
Praca za granicą
r................u • 2014-04-05, 1:48
Witam wszystkich Sadoli
Dzisiaj przeglądając główną natrafiłem na ten oto temat. Traktował on pośrednio o jakości życia w Polsce. Temat sam w sobie ciekawy, ale moją uwagę przykuły jeszcze ciekawsze komentarze. Dotyczyły zarobków naszych sadolowych emigrantów. Ludzie przechwalali się zarobkami rzędu 1200£/miesiąc, ktoś mówił o sumach 300NOK/h. Po prostej kalkulacji (zakładając 1€=4,17zł) w UK da się miesięcznie zarobić +/- 5000zł, a w Norwegii (1NOK=0,56zł) +/- 160zł na godzinę pracy. Nikt wam tutaj nie mówi, ze płace są podawane brutto i bez odjętych kosztów życia!

Czytając dalej komentarze można dostrzec obraz emigranta, który chwycił Boga za nogi. Zarabia pierdyliard euro na miesiąc, stać go na wycieczki 15razy w roku, zmienia samochody co 3 lata i buduje siódmą willę w Sopocie - a to wszystko przez to, że pracuje na zmywaku dostając najniższą krajową za granicą. Brzmi nieźle co? A Ty drogi czytelniku teraz siedzisz i myślisz jak to się stało, że po 17 latach edukacji zarabiasz miesięcznie ich tygodniówki, a oni z wykształceniem podstawowym zwiedzają świat i niczego im nie brakuje. Rodzi się wtedy pytanie - gdzie ja kurwa zrobiłem błąd?

Otóż już odpowiadam na to pytanie : NIGDZIE.

Idąc dalej tym tropem do poparcia swojej tezy najlepiej pasowałby cytat:
Cytat:


Fred: No, więc posłuchaj mnie teraz uważnie, Bolek. Byłeś w Stanach?
Bolec: Nie.
Fred: No właśnie, a ja... znam kogoś, kto był i opowiedział mi to i owo.



Tak się składa, że ja też byłem za granicą i też mogę opowiedzieć to i owo. Jadąc na Erasmusa traf chciał, że trafiłem do Danii, a dokładniej do miejscowości Horsens. Może wam się wydawać, że Erasmus to świetna zabawa, imprezy i panienki (w sumię to tak to wyglądało ), ale Erasmus w kraju skandynawskim to doskonała okazja do zarobienia dobrej kasy. Żeby nie odbiegać od tematu przedstawię wam parę informacji potrzebnych do zrozumienia całości przekazu:

-DKK - korona duńska, około 0,53zł

-minimalna stawka godzinowa w Danii to 105 DKK brutto (56zł/h)

-pracowałem dorywczo i przez okres 2 miesięcy na pełnym etacie

-będąc świeżakiem ciężko dostać pracę od ręki

-zarabiałem najniższą krajową bo mało który obcokrajowiec dostaje więcej niż te 120 DKK/h

-pracowałem przez tzw. Vikar Service(pośrednictwo pracy) w 10-12 różnych firmach

-pracowałem jako robol - przynieś podaj pozamiataj

-będąc na Erasmusie miałem status studenta

-będąc na Erasmusie dostawałem stypendium, które w Danii wynosiło na 2010/2011r równo 360€/miesiąc(1440zł). Pokrywało ono dokładnie miesięczny czynsz za akademik, więc mieszkałem tam powiedzmy, że za darmo.

-w Danii system podatkowy działa w sposób następujący: od pierwszego stycznia każda osoba ma określone widełka dochodu rocznego.

Cytat:

W moim przypadku były to widełka*
1 szczebel 8% podatku 0 - 50k DKK
2 szczebel 8+37% podatku 51k - 150k DKK
3 szczebel coś około 70% podatku powyżej 150k DKK



Rozpoczyna się nowy rok, każdy zaczyna od podatku pierwszego szczebla, czyli zarabiam swoje 105 DKK z 8% podatkiem co daje 96 DKK na rękę czyli w przeliczeniu 51złotych - fajnie co? Kazimierz Wielki do reki za godzinę pracy. Dniówka w godzinę. Żyć, nie umierać.

Taka sielanka niestety nie trwa długo, bo gdy zarobię 50tysięcy duńskich koron to automatycznie wskakuję na próg w którym oddaje państwu prawie połowę dochodu! Czyli z naszego Kazimierza Wielkiego dostaje zaledwie Bolesława Chrobrego + 6złotych. Stawka godzinowa po przekroczeniu pewnego szczebla spada o prawię połowę.Jako student posiadałem bardzo rozległy 1 szczebel podatkowy. Taki zwykły pracownik na ten 8+37% podatek wskakuje po połowie lutego..

Czyli haruje przez ponad 10 miesięcy nie za 51złotych, a za 26. Kończy się te Eldorado gdy na wypłatę z 8000 złotych robi się nagle niecałe 4700, a wynajęcie najzwyklejszego pokoju to koszt oscylujący w okolicach 1500-2000 złotych. Wynajęcie mieszkania to koszt rzędu 2500-3000 złotych.

Będąc studentem zarabiam 8000 zł, mając zapewnione mieszkanie byłem w stanie odkładać nawet do 6500 złotych miesięcznie. Przypominam: student, fajny podatek, czynsz za stypendium. 1500zł szło lekką ręką na dojazdy do pracy, jedzenie i ogólnie koszty życia.

W tym mniej więcej miejscu historie sadolowych expertów z moją się bardzo rozbiegają. Kończą się studia w Danii(2011rok), wskakuję na drugi szczebel podatkowy, Erasmus przestaje płacić, więc za czynsz płace już sobie sam, płacę podatek 8+37% i sytuacje diametralnie się zmienia. Zarabiam 4700 złotych, za klitkę pod schodami płace 1400zł, koszty życia dalej takie same i miesięcznie odkładam 1800złotych. Na dobrą sprawę sytuacja wygląda tak, że mieszkam za granicą za 1800złotych miesięcznie. Dużo? Teraz się dopiero zrobi ciekawie:

*Każdy dzień bez pracy to odczuwalna strata na wypłacie

*Dojazd samochodem do Polski i powrót do Danii to koszt minimum około 500złotych (informacja uśredniona z jednej ze stron polonijnych, można było latać za grosze WizzAir'em z Aarhus do Gdańska ale zostało to już wycofane)

*W Danii polaków traktuje się jak robactwo

*Praca dzisiaj jest, a jutro nie ma (pracując w jednej firmie w przeciągu tygodnia przewinęło się na 5 stanowiskach około 15 osób)

*Litwini robią to samo co my, tyle, że nielegalnie i za 15zł na godzinę

*Mało który obcokrajowiec zarabia fizycznie dobre pieniądze

*dużo arabusów

*rozłąka z rodziną

Można by było wymieniać i wymieniać te minusy.

Cytat:

Przechodząc do konkluzji mojego wywodu to chciałbym zauważyć, że wyjazd za granicę w celu zarobkowym to nie jest taka prosta sprawa jaka się może wydawać. Szczególnie tyczy się to młodych Sadoli - nie wierzcie we wszystkie bajki które opowiadają wam przechwalające się Janusze, bo w rzeczywistości sami pracują za niewiele większe pieniądze niż mieliby tu na miejscu.

Co z tego, ze ktoś zarabia 8000zł brutto, jeżeli żyjąc oszczędnie miesięcznie jest w stanie odłożyć 1800zł?



Z góry przepraszam za wszelkie błędy i nieścisłości, ale mam nadzieję, że chociaż trochę wytłumaczyłem o co w tym wszystkim chodzi.

*wersja BARDZO uproszczona
Zgłoś
Avatar
mare30ks 2014-04-05, 8:06 12
och nie zarabiajac 5-8 tys zl musisz zaplacic za klitke 1400zl
wynajmij kawalerke w wiekszym miescie w polsce. bedziesz zarabial 2000 i placil 1400 wynajmu
Zgłoś
Avatar
crossdressphyxia 2014-04-05, 8:29 1
Cytat:

UK da się miesięcznie zarobić +/- 5000zł, a w Norwegii (1NOK=0,56zł) +/- 160zł na godzinę pracy. Nikt wam tutaj nie mówi, ze płace są podawane brutto i bez odjętych kosztów życia!



Od tego momentu można przestać czytać.
W Polsce też masz kurwa brutto!

Poza tym kurwa nikt nie jest głupi, wyjeżdża i jak zarobi więcej niż tu (Co jest oczywiste) i mu się spodoba to zostaje, normalka.

A jak komuś się nie spodoba, to wraca do Polski.

A Ty co chcesz wszystkich za bety w tym chlewie trzymać?
Zgłoś
Avatar
C................r 2014-04-05, 9:59 15
A ja napiszę, że jakiś czas byłem w Anglii (przestój w firmie w pl, w której pracowałem) i jak to na początku pracowałem za niemal minimalną stawkę. Zarobek: 210-255 funa/tydz. Za pokój w Londynie trzeba zapłacić około 100 funa/tydzień, czasem + rachunki. Zostaje więc nam "marne 90 funtów. Oysterka, coby dojechać do pracy to 18 funtów, więc mamy już 72 funy. Żarcie na tydzień i zostaje nam... Ok. 50 funtów (żarcie porównywalne cenowo z tym w PL, jedne produkty droższe, inne tańsze). Praca do dupy i trzeba się natyrać, bo dużo Polaków, w tym na stanowiskach kierowniczych, więc i wyzysk.
Ale ale... Poza Londynem za ok. 600 funa/miech można wynająć mały domek bądź ładne mieszkanie (mówię o małych miejscowościach) a płaca minimalna jest taka sama. Poza tym tam masz realne szanse na zmianę pracy, a jeśli zdecydujesz się poszerzać swoje kwalifikacje, to prawdopodobnie przydadzą się one w życiu i dzięki nim będziesz otrzymywać większe wynagrodzenie, a nie, jak w Polsce, trzeba od razu mieć minimum 2 lata doświadczenia, żeby gdziekolwiek przyjęli za głodową stawkę.
I teraz podsumujmy:
Z jednej strony jak ktoś ma myślenie "pojadę do UK i tam będę się lordził za minimalną wypłatę i w pracy opierdalał" to wróci do Polski z płaczem. Na początku nie ma co liczyć na dobrą i lekką pracę, trzeba się przygotować na tyrkę. I tak już może zostać, kiedy jest się debilem - pracowałem z kolesiem, który idąc przez halę, w której robił co chwila krzyczał "KUUURRWA!!", a po pięciu (!) latach życia w Londynie na pytanie, gdzie mieszka odpowiadał, że jest z "turnpika" (tak to wymawiał, mieszkał w okolicy turnpike lane i codziennie słyszał prawidłową wymowę jadąc autobusem).
Inny przykład, to mój kumpel który wyjechał, bo pół roku w Polsce nie mógł znaleźć normalnej pracy (za minimum i gównianą i owszem). Człowiek bardzo kontaktowy. Najął się na sortowaniu śmieci, dzięki temu miał pieniądze. Później pracował w sklepie, jako specjalista foto, następnie znalazł pracę jako manager. Później chwilę pracował na poczcie, a teraz robi to, co lubi, pracując jako kucharz. Tyle, że on, jak i jemu podobni ludzie, pragnący się rozwijać i spełniać marzenia, ludzie inteligentni i z pasją, już tu nie wróci. Za to brawa dla rządów, które doprowadziły Polskę do takiego stanu.
Tak więc jeśli nie oczekujesz złotych gór za nic, umiesz ciężko pracować i nie lubisz stać w miejscu, a chcesz się rozwijać - pożegnaj się z Polską i zacznij próbować spełniać swoje cele i marzenia - nie ma gwarancji, że się uda, ale są większe szanse.
Zgłoś