Dzisiaj przeglądając główną natrafiłem na ten oto temat. Traktował on pośrednio o jakości życia w Polsce. Temat sam w sobie ciekawy, ale moją uwagę przykuły jeszcze ciekawsze komentarze. Dotyczyły zarobków naszych sadolowych emigrantów. Ludzie przechwalali się zarobkami rzędu 1200£/miesiąc, ktoś mówił o sumach 300NOK/h. Po prostej kalkulacji (zakładając 1€=4,17zł) w UK da się miesięcznie zarobić +/- 5000zł, a w Norwegii (1NOK=0,56zł) +/- 160zł na godzinę pracy. Nikt wam tutaj nie mówi, ze płace są podawane brutto i bez odjętych kosztów życia!
Czytając dalej komentarze można dostrzec obraz emigranta, który chwycił Boga za nogi. Zarabia pierdyliard euro na miesiąc, stać go na wycieczki 15razy w roku, zmienia samochody co 3 lata i buduje siódmą willę w Sopocie - a to wszystko przez to, że pracuje na zmywaku dostając najniższą krajową za granicą. Brzmi nieźle co? A Ty drogi czytelniku teraz siedzisz i myślisz jak to się stało, że po 17 latach edukacji zarabiasz miesięcznie ich tygodniówki, a oni z wykształceniem podstawowym zwiedzają świat i niczego im nie brakuje. Rodzi się wtedy pytanie - gdzie ja kurwa zrobiłem błąd?
Otóż już odpowiadam na to pytanie : NIGDZIE.
Idąc dalej tym tropem do poparcia swojej tezy najlepiej pasowałby cytat:
Fred: No, więc posłuchaj mnie teraz uważnie, Bolek. Byłeś w Stanach?
Bolec: Nie.
Fred: No właśnie, a ja... znam kogoś, kto był i opowiedział mi to i owo.
Tak się składa, że ja też byłem za granicą i też mogę opowiedzieć to i owo. Jadąc na Erasmusa traf chciał, że trafiłem do Danii, a dokładniej do miejscowości Horsens. Może wam się wydawać, że Erasmus to świetna zabawa, imprezy i panienki (w sumię to tak to wyglądało ), ale Erasmus w kraju skandynawskim to doskonała okazja do zarobienia dobrej kasy. Żeby nie odbiegać od tematu przedstawię wam parę informacji potrzebnych do zrozumienia całości przekazu:
-DKK - korona duńska, około 0,53zł
-minimalna stawka godzinowa w Danii to 105 DKK brutto (56zł/h)
-pracowałem dorywczo i przez okres 2 miesięcy na pełnym etacie
-będąc świeżakiem ciężko dostać pracę od ręki
-zarabiałem najniższą krajową bo mało który obcokrajowiec dostaje więcej niż te 120 DKK/h
-pracowałem przez tzw. Vikar Service(pośrednictwo pracy) w 10-12 różnych firmach
-pracowałem jako robol - przynieś podaj pozamiataj
-będąc na Erasmusie miałem status studenta
-będąc na Erasmusie dostawałem stypendium, które w Danii wynosiło na 2010/2011r równo 360€/miesiąc(1440zł). Pokrywało ono dokładnie miesięczny czynsz za akademik, więc mieszkałem tam powiedzmy, że za darmo.
-w Danii system podatkowy działa w sposób następujący: od pierwszego stycznia każda osoba ma określone widełka dochodu rocznego.
W moim przypadku były to widełka*
1 szczebel 8% podatku 0 - 50k DKK
2 szczebel 8+37% podatku 51k - 150k DKK
3 szczebel coś około 70% podatku powyżej 150k DKK
Rozpoczyna się nowy rok, każdy zaczyna od podatku pierwszego szczebla, czyli zarabiam swoje 105 DKK z 8% podatkiem co daje 96 DKK na rękę czyli w przeliczeniu 51złotych - fajnie co? Kazimierz Wielki do reki za godzinę pracy. Dniówka w godzinę. Żyć, nie umierać.
Taka sielanka niestety nie trwa długo, bo gdy zarobię 50tysięcy duńskich koron to automatycznie wskakuję na próg w którym oddaje państwu prawie połowę dochodu! Czyli z naszego Kazimierza Wielkiego dostaje zaledwie Bolesława Chrobrego + 6złotych. Stawka godzinowa po przekroczeniu pewnego szczebla spada o prawię połowę.Jako student posiadałem bardzo rozległy 1 szczebel podatkowy. Taki zwykły pracownik na ten 8+37% podatek wskakuje po połowie lutego..
Czyli haruje przez ponad 10 miesięcy nie za 51złotych, a za 26. Kończy się te Eldorado gdy na wypłatę z 8000 złotych robi się nagle niecałe 4700, a wynajęcie najzwyklejszego pokoju to koszt oscylujący w okolicach 1500-2000 złotych. Wynajęcie mieszkania to koszt rzędu 2500-3000 złotych.
Będąc studentem zarabiam 8000 zł, mając zapewnione mieszkanie byłem w stanie odkładać nawet do 6500 złotych miesięcznie. Przypominam: student, fajny podatek, czynsz za stypendium. 1500zł szło lekką ręką na dojazdy do pracy, jedzenie i ogólnie koszty życia.
W tym mniej więcej miejscu historie sadolowych expertów z moją się bardzo rozbiegają. Kończą się studia w Danii(2011rok), wskakuję na drugi szczebel podatkowy, Erasmus przestaje płacić, więc za czynsz płace już sobie sam, płacę podatek 8+37% i sytuacje diametralnie się zmienia. Zarabiam 4700 złotych, za klitkę pod schodami płace 1400zł, koszty życia dalej takie same i miesięcznie odkładam 1800złotych. Na dobrą sprawę sytuacja wygląda tak, że mieszkam za granicą za 1800złotych miesięcznie. Dużo? Teraz się dopiero zrobi ciekawie:
*Każdy dzień bez pracy to odczuwalna strata na wypłacie
*Dojazd samochodem do Polski i powrót do Danii to koszt minimum około 500złotych (informacja uśredniona z jednej ze stron polonijnych, można było latać za grosze WizzAir'em z Aarhus do Gdańska ale zostało to już wycofane)
*W Danii polaków traktuje się jak robactwo
*Praca dzisiaj jest, a jutro nie ma (pracując w jednej firmie w przeciągu tygodnia przewinęło się na 5 stanowiskach około 15 osób)
*Litwini robią to samo co my, tyle, że nielegalnie i za 15zł na godzinę
*Mało który obcokrajowiec zarabia fizycznie dobre pieniądze
*dużo arabusów
*rozłąka z rodziną
Można by było wymieniać i wymieniać te minusy.
Przechodząc do konkluzji mojego wywodu to chciałbym zauważyć, że wyjazd za granicę w celu zarobkowym to nie jest taka prosta sprawa jaka się może wydawać. Szczególnie tyczy się to młodych Sadoli - nie wierzcie we wszystkie bajki które opowiadają wam przechwalające się Janusze, bo w rzeczywistości sami pracują za niewiele większe pieniądze niż mieliby tu na miejscu.
Co z tego, ze ktoś zarabia 8000zł brutto, jeżeli żyjąc oszczędnie miesięcznie jest w stanie odłożyć 1800zł?
Z góry przepraszam za wszelkie błędy i nieścisłości, ale mam nadzieję, że chociaż trochę wytłumaczyłem o co w tym wszystkim chodzi.
*wersja BARDZO uproszczona