Na kursach na prawo jazdy powinni robić eksperymenty z kursantami. Np. Przywiązywać ciasno do fotela, rozpędzać zatrzymywać w miejscu na jakiejś przeszkodzie. Oczywiście z amortyzacją, by nie dochodziło do stłuczeń czy złamań. Niech poczują energię. Wtedy wyobraźnia działa, wzrasta świadomość.
Sam byłem kiedyś ofiarą wypadku, jechałem z rodzicami. Matka prowadziła, ale nie mogła nic zrobić, zdążyła tylko odbić, dzięki czemu zderzenie nie było centralnie czołowe, tylko bardziej z boku. Matka miała potłuczone kolana, brat wybił głową boczną szybę, a ja, chociaż minęło 10 lat, wciąż miewam problemy z kręgosłupem. Człowiek poczuje taką energię i nie chce jej czuć już nigdy, boi się jej.
Sam jeżdżę uważnie, skoncentrowany jak tylko się da. Chcę zminimalizować ryzyko, które przecież na drodze istnieje zawsze, bo państwo wydaje prawko nie patrząc na to, czy ktoś jest idiotą, czy nie, tylko na to, czy potrafi nazwać kontrolki, ruszyć na delikatnym wzniesieniu, pojechać po łuku czy zaparkować.