Prypeć była miastem propagandowym, pokazowym, zbudowanym na potrzeby promocji ustroju komunistycznego. Istniały w niej udogodnienia, o których większość zakątków ZSRR mogła jedynie marzyć. Niektórzy naukowcy twierdzą że nie była konieczna permamentna ewakuacja miasta - promieniowanie wbrew obiegowej opinii nie było wcale zabójczo duże (co innego bezpośrednio pod elektrownią). Ewakuację zarządzono, kiedy jeszcze istniało ryzyko przepalenia się stopionych resztek rdzenia i paliwa do zbiornika zawierającego wodę (najpewniej zakończyłoby się to dużą eksplozją która poważnie skaziłaby nie tylko prypeć, ale i dalsze tereny. Dowodem na stosunkowo niski poziom promieniowania są ludzie, którzy wrócili tam zaraz po ewakuacji i żyją do dziś. Spokojnie po kilku dniach od zażegnania największego kryzysu (po osuszeniu zbiorników pod reaktorem) możliwe było ponowne zasiedlenie całego miasta (przy zachowaniu środków ostrożności). Oczywiście likwidacja skutków katastrofy przyniosła niestety dużo większe żniwa w postaci liczby ofiar - w tym strażaków i "żywych robotów" (likwidatorów).
Co do samego miasta - zbudowane było wg najwyższych na tamte czasy standardów, i było jednym ze szczęśliwszych miast ZSRR. Wyraźnie widać jak było czyste i zadbane. Paradoksalnie był to jeden z czynników które doprowadziły do katastrofy - żaden z pracowników nie miał odwagi zaprotestować decyzjom Diatłowa, gdyż najpewniej skończyłoby się to zwolnieniem z pracy i utratą mieszkania socjalnego w prypeci (mieszkanie zastępcze mogłoby znaleźć się nawet w głębokiej syberii).