Idę do psychologa. Czy tam psychoterapeuty. Nieważne. Kładę się na kozetce. Zawsze chciałem to zrobić.
- Czy to kozetka? - upewniam się.
- Tak - mówi psycholog. Czy tam psychoterapeuta.
- Czy pan jest psychologiem? - upewniam się.
- Jestem psychoanalitykiem. Jak Zygmunt Freud.
- I ma pan kozetkę.
- Tak. Proszę się zrelaksować i opowiedzieć mi swój ostatni sen.
- OK. No więc śniło mi się...
- Że kocha się pan z matką?
- Co? Nie. Śniło mi się, że jestem na lotnisku.
- Z matką.
- Nie. Z plecakiem. I ochrona każe mi otworzyć ten plecak, a w środku jest...
- Pańska matka.
- Nie. W środku jest drugi, mniejszy plecak. He, he.
- Jest pan pewien?
- Czego?
- Że to nie była pańska matka.
- Moja matka nie ma suwaka i kieszeni na bidon.
- OK. Proszę mówić dalej.
- No więc moja matka...
- Aha!
- Znaczy plecak. Plecak tak dziwnie brzęczy. Jakby było w nim stado pszczół.
- Stado pszczół.
- Tak. No więc otwieram ten plecak, a tam...
- Stado pszczół.
- Skąd pan wiedział?
- To proste. Pszczoły symbolizują pana pragnienia, a królowa-matka symbolizuje...
- Moja matkę?
- Panie Karolu, kiedy ostatni raz uprawiał pan seks?
- Seks?
- Tak.
- Co dzisiaj mamy? Piątek?
- Czwartek.
- Czwartek. No, to będzie... jakieś pięć miesięcy.
- Pięć miesięcy. Rozumiem.
Do gabinetu wchodzi jakaś starsza kobieta. Patrzy na mnie, potem na mojego psychologa, czy tam psychoanalityka. Potem znów na mnie. Potem na niego.
- Łukasz - mówi. - O co cię prosiłam.
- Ale mamo...
- Łukasz.
- Przepraszam, mamo.
Mój psycholog wstaje i idzie do drzwi. Przed wyjściem odwraca się jeszcze i mówi:
- Ładne rajstopy, mamo.
- Łukasz.
- Przepraszam, mamo.
Kobieta siada obok mnie.
- Przepraszam za syna - mówi.
- Nie ma problemu - odpowiadam.
- Proszę się zrelaksować i opowiedzieć mi swój ostatni sen.
- OK. No więc śniło mi się, że jestem...
- W łóżku?
- Nie. Na lotni...
- Z matką?
- Jezus Maria. Jezus Maria.
- Aha. Jezus. I jego matka, Maria.
- K**** mać, nie wytrzymam.
- Aha. Mać. Matka.
- Wie pani co, przepraszam, ale ja to p*****ę.
- Kogo? Kogo pan p******i?
- Moją matkę.
- Aha!
- Żartowałem. Wychodzę.
- To będzie 150 złotych.
- Żartuje pani.
- Nie.
- Ja p******ę.
- A jednak!
- Czy to kozetka? - upewniam się.
- Tak - mówi psycholog. Czy tam psychoterapeuta.
- Czy pan jest psychologiem? - upewniam się.
- Jestem psychoanalitykiem. Jak Zygmunt Freud.
- I ma pan kozetkę.
- Tak. Proszę się zrelaksować i opowiedzieć mi swój ostatni sen.
- OK. No więc śniło mi się...
- Że kocha się pan z matką?
- Co? Nie. Śniło mi się, że jestem na lotnisku.
- Z matką.
- Nie. Z plecakiem. I ochrona każe mi otworzyć ten plecak, a w środku jest...
- Pańska matka.
- Nie. W środku jest drugi, mniejszy plecak. He, he.
- Jest pan pewien?
- Czego?
- Że to nie była pańska matka.
- Moja matka nie ma suwaka i kieszeni na bidon.
- OK. Proszę mówić dalej.
- No więc moja matka...
- Aha!
- Znaczy plecak. Plecak tak dziwnie brzęczy. Jakby było w nim stado pszczół.
- Stado pszczół.
- Tak. No więc otwieram ten plecak, a tam...
- Stado pszczół.
- Skąd pan wiedział?
- To proste. Pszczoły symbolizują pana pragnienia, a królowa-matka symbolizuje...
- Moja matkę?
- Panie Karolu, kiedy ostatni raz uprawiał pan seks?
- Seks?
- Tak.
- Co dzisiaj mamy? Piątek?
- Czwartek.
- Czwartek. No, to będzie... jakieś pięć miesięcy.
- Pięć miesięcy. Rozumiem.
Do gabinetu wchodzi jakaś starsza kobieta. Patrzy na mnie, potem na mojego psychologa, czy tam psychoanalityka. Potem znów na mnie. Potem na niego.
- Łukasz - mówi. - O co cię prosiłam.
- Ale mamo...
- Łukasz.
- Przepraszam, mamo.
Mój psycholog wstaje i idzie do drzwi. Przed wyjściem odwraca się jeszcze i mówi:
- Ładne rajstopy, mamo.
- Łukasz.
- Przepraszam, mamo.
Kobieta siada obok mnie.
- Przepraszam za syna - mówi.
- Nie ma problemu - odpowiadam.
- Proszę się zrelaksować i opowiedzieć mi swój ostatni sen.
- OK. No więc śniło mi się, że jestem...
- W łóżku?
- Nie. Na lotni...
- Z matką?
- Jezus Maria. Jezus Maria.
- Aha. Jezus. I jego matka, Maria.
- K**** mać, nie wytrzymam.
- Aha. Mać. Matka.
- Wie pani co, przepraszam, ale ja to p*****ę.
- Kogo? Kogo pan p******i?
- Moją matkę.
- Aha!
- Żartowałem. Wychodzę.
- To będzie 150 złotych.
- Żartuje pani.
- Nie.
- Ja p******ę.
- A jednak!
Wpis zawiera treści oznaczone jako przeznaczone dla dorosłych, kontrowersyjne lub niezweryfikowane
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis