Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Nikt mnie nie zmusza do oglądania telewizji, ani słuchania radia, więc tego nie robię. W telewizji tylko oglądam filmy, nawet nie oglądam wiadomość (a jak już, to rzadko). Kiedy jakiś samolot z czymś ważnym spadnie na ziemię, to dowiaduję się tego od znajomych.
no i tez sie nie do końca zgadzam.
Dobra, kurwa zróbcie sobie przerwę od ujadania i powiedzie mi co to za film w 11:26?
Ten film to "They Live" z 1988 roku, naprawdę fajny, polecam.
Ja się tym nie interesuje i nie mam z tym problemu, że ktoś tam czegoś se słucha. Nie muszę z tym "walczyć jak z wiatrakami".
Raz powiedzieć sobie, "o, nie będę tego słuchał" i unikaj tego, po pierwsze sam będziesz w jakimś sensie wolny i od tego co cie denerwuje oraz od samego frustrującego siebie. a po drugie stajesz się jednym z bojkotujących to osób.
Producenci zarabiają i na zwolennikach i na przeciwnikach. Ci pierwsi nakręcają drugich, przy okazji promując muzykę którą słuchają, a ci drudzy nakręcani przez pierwszych, zwołują wszystkich do walki z nimi, przy okazji promując muzykę tych którzy na tym zarabiają. Jednym słowem, bojkot jest najskuteczniejszy, ale co ja tam wiem
Teledebilizacja
Zgodnie z faktami historia uczy, że jeżeli człowiek wymyślił coś genialnego, marząc o użyciu tego odkrycia dla dobra ludzkości, to w rzeczywistości okazywało się coś zupełnie odwrotnego. Nobel wynalazł dynamit żeby przebijć na wylot bardzo twarde skały i tworzyć przestrzeń pod budowę. Wynalazek natychmiast wszedł na uzbrojenie wojska przekształcając go w efektywną broń masowej zagłady. Wynaleziono telefon i radio i zaczęły one służyć łączności w wojsku i innych organizacjach „siłowych” żeby łatwiej i szybciej przekazywać informacje o przemieszczeniach wojsk i koordynować uderzenia na żywą silę wroga to znaczy na żywych, oddychających ludzi. O bombie atomowej w ogóle przemilczę. Zasada rozszczepienia atomu dająca nieograniczoną energię do produkcji ciepła i elektryczności została przejęta na służbę wojskowym i nad ludzkością zawisło stałe zagrożenie śmiercią w ogniu wojny jądrowej. I takich przykładów można przytaczać wiele setek. A oto wynaleziono telewizję. Ile korzyści i wygody przyniesie ona ludziom, marzyło się wynalazcom. Ale nie!
Szczwane łotry z kręgów władzy wykoncypowały sobie, że telewizor jest bardzo skutecznym narzędziem zarządzania populacją, narzędziem przy którego pomocy „elektorat”, to znaczy ja z wami, przekształcany jest w tępe, zombipodobne i łatwo rządzone stado, w biomasę, którą łatwo zarządzać i kierować tam gdzie potrzebuje tego władza. Oni szybciutko zrozumieli, że za pomocą „błękitnego ekranu” można wpływać na wyniki wyborów, kształtować potrzebną a nie prawdziwą opinię społeczną, ogłupiać i otępiać całe ludy i narody przemieniając miliony, miliony ludzi w czerń pozbawioną nie tylko własnego zdania ale nawet własnej godności i szacunku do siebie. W postsowieckiej „demokratycznej” eFeRji telewizja stała się podstawową bronią rządzącego jelcynowsko-putinowskiego reżimu w procesie prania mózgów społeczeństwa, w walce z opozycją i wszelaką nieprawomyślnością, w kastrowaniu wszystkich ludzkich cech, tradycyjnych, narodowych, kulturalnych i moralno-etycznych zasad i fundamentów, zamiany ich na surogaty zwane „wartościami ogólnoludzkimi”, dostarczanymi Rosji przez zamorskich sponsorów i reżimowych producentów. Łatwiej jest rządzić posłusznymi debilami i sprowadzać ich liczbę do bezpiecznego poziomu 20-25 milionów. I czołową rolę w debilizacji odgrywa telewizja. To jest po prostu jakaś teledebilizacja kiedy przy pomocy diabelskiej skrzynki społeczeństwo całego ogromnego kraju jest systematycznie przekształcane w całkowicie obojętne stado, istot z rodzaju zombie, zatroskane jedynie o pracę w sanitariatach i zainteresowane tanimi, zwierzęcymi przyjemnościami.
Reklama. Jest ona dźwignią. Możliwe, że tak jest. U nas reklama jest dźwignią durnoty. Odnosi się takie wrażenie, że reklamowe filmiki produkują dla „rosyjskiej” telewizji, bez wyjątku, pacjenci szpitali psychiatrycznych (i to w stadium nieodwracalnej choroby), odmóżdżeni narkomani i seksualnie nawiedzeni onaniści. Przepraszam za ostre słowa ale zagotowało się we mnie!
Trutka z MacDonalda, która w niektórych krajach świata, troszczących się o zdrowie swojego społeczeństwa, została zakazana- „to jest to co kocham”.
Opryskasz się dezodorantem „Ax” lub „Old Spice” i wszystkie dziewczyny są twoje, lezą jak marcowe koty, chociaż od 20 lat żywego kota nie widzieli. Coca-cola doprowadzi cię na szczyty rozkoszy i niczego nie będziesz już więcej pragnąć. Dodasz jeszcze Sprite i pragnienie opuści cię na zawsze. To wszystko należy spożywać z chipsami, z zastosowaniem kobiecych podpasek higienicznych i używając dodatkowo golarki Gilette.
I oczywiście reklama piwa!
Wszystkich możliwych gatunków, każdego smaku i koloru. „Pociągnij za kółko i radości będziesz miał pełne gacie”. Młodzież już tym piwem się zapiła! Wśród nastolatków poziom piwnego alkoholizmu poraża, tragedia w rodzinach, a w telewizji ciągle nakręca się reklamę piwa. Nastolatek codziennie widzi w „skrzynce tele-tresera”, że picie piwa jest „cool” i „wow”, że piwo piją „prawdziwi mężczyźni” i w rezultacie mamy całkowitego alkoholika i debila w wieku jeszcze dziecięcym. I nikogo to nie obchodzi! Hola, mister Putin i pańskie „niedźwiedzie”! Oto jak pan troszczy się naprawdę o młodzież, o przyszłość naszego narodu i naszego ludu. Chce pan utopić całą naszą młodzież w piwnym odmęcie?
A niech pan powie czy często widzi pan reklamę książek? A reklamę wyższych uczelni, prestiżowych koledżów lub instytutów? Reklamę spektakli teatralnych lub operowych?
Otóż to! Reklama takiego „towaru” jest teraz niepotrzebna albowiem rozwija ona mózg i intelekt a nasz naród według planu Brzezińskiego-Dullesa powinien przemienić się w stado bezmózgich i wymierających rabów, harujących w szybach i odwiertach naftowo-gazowych dla dobra „wielkiej i wolnej Ameryki”.
Seriale.
Bez nich teraz żaden kanał telewizyjny już się nie może obejść. Początkowo wciskali nam „arcydzieła” produkcji latynoamerykańskiej i europejskiej plus serial światowy i wszechczasów „Santa Barbara”, teraz już sami nauczyliśmy się klepać ten łajno-kit.
Jakim trzeba być bałwanem i kretynem żeby oglądać takie seriale!
Na przestrzeni dziesiątków lat setki bohaterów serialowych, jak paranoiczne chomiki, decydują kto i z kim i ile razy powinien kopulować, robić geszefty, rozwodzić się i znowu się żenić, budują wielopiętrowe intrygi na fundamencie seksu i stosunków międzypłciowych.
A innych problemów oni nie mają! Po prostu nie ma! Przy tym żyją w luksusowych rezydencjach, szastają ogromnymi pieniędzmi i po prostu puchną od „zielonej” gotowki (skąd całe to bogactwo posiedli to tego już reżyserzy seriali nam już nie powiedzą).
Kołtun oczarowany patrzy na to wszystko zanurzony z głową w życiu bohaterów seriali filmowych i zapomina, że realne życie z dnia na dzień staje się coraz gorsze. Jest to świetny sposób aby odwrócić uwagę bydła od problemów i mizerii, żeby, nie daj Boże, bydło nie zaczęło myśleć czy żyje właściwie i właściwie głosuje!
Programy muzyczne także są emitowane w telewizji. Wiele nie będę o nich pisał. I w ogóle pisanie o współczesnym, krajowym, muzycznym show-businessie wcale się nie chce. Ohydztwo!
„Jak nie zakręcisz to i tak nie jesteśmy parą, parą! Oto jaką mamy harówę, harówę!”
„A na noc my we dwójkę zostańmy a rankiem rozejdziemy się na zawsze!”
„A włóżku nie pasujemy do siebie według horoskopu. Teraz na to łajdactwo leci wielu”.
Kiedy wykonawcy „piosenek” z takimi tekstami stają się „gwiazdami” a tysiące ich fanów dostaje fioła na punkcie jednego tylko pragnienia zobaczenia swoich „idoli” to chce się wyemigrować na inną planetę. Tutaj nie chodzi tylko o kpiny z języka rosyjskiego, tutaj już chodzi o szyderstwa i natrząsanie się z samej ludzkiej istoty, przekształcanie „homo sapiens” w troglodytów, pitekantropów, w pustogłowe i nikczemne stworzenia pozbawione duszy.
Mózgożercy czekają na ciebie, telewidzu!
Słuchać takich „piosenek” może tylko, pozbawiony smaku i godności własnej, degenerat a wykonywać albo podobny do pierwszego albo cyniczny łotr żerujący na tępocie i głupkowatości pierwszego.
„Fabryka gwiazd” (i podobne projekty) wywołuje wstyd za uczestników. Zbierają garstkę gumowo-plastikowych kukieł obu płci, nazywają je „półfabrykatami” i zmuszają wychodzić na scenę ku uciesze publiczności i pozować na „piosenkarzy” i „piosenkarki”. Za każdym razem powinni oni wypędzać ze swoich szeregów po jednym koledze (po prostu genialny „projekt” uczący „przyjaźni i pomocy wzajemnej”).
Pożeraj kolegę i niechaj zwycięża najbardziej żarłoczny! Nad tym wszystkim sprawuje nadzór dobrze wykarmiona prowadząca „projektu”, której słownictwo i sposób prowadzenia się przywodzi na myśl dyskoteki techno. „Półfabrykaty” żyją pod ścisłym nadzorem kamer ustalających ich codzienne życie i przekazujące obrazy do naszych telewizorów. Tej publiczności na próżno można tłumaczyć, że „gwiazdą” się nie staje. One się rodzą. A już tym bardziej nie można zrobić „gwiazdy” metodą produkcji masowej. Co najwyżej „gwiazdeczkę” lub „gwiazdorka”.
Informacje prasowe i programy „analityczne” na tematy polityczne.
Tu w ogóle całkowita wpadka. Programy informacyjne wypitraszone według jednego scenariusza: zestaw reportaży o katastrofach i morderstwach, następnie opowieści o podróżach prezydenta i jego sługusów (podróże oczywiście na koszt państwa czyli na nasz koszt) i na końcu bajki o „bezprecedensowym wzroście gospodarczym” i oszałamiających „politycznych sukcesach” naszego kraju na tle rzeczywistej, gospodarczej, kulturalnej, społecznej i demograficznej degradacji. Przypomina to ogromną trupiarnię, ogromny cmentarz nad którym wisi barwny transparent o treści: „Niech żyje nasze jasne, demokratyczne dzisiaj i jeszcze bardziej demokratyczne jutro!”.
Wymiociny! Prowadzący programy polityczne „analitycy” na odległość wydzielają miazmaty i smrod rusofobii, skowyczą o „rosyjskim faszyzmie” i wszędzie szukają śladów strasznych, ruskich „ekstremistów i ksenofobów” w połączeniu ze „skinheadami”. Nie karm ich chlebem, daj im tylko ostatni raz poszydzić z narodowych rosyjskich tradycji, dziedzictwa kulturalnego, ponaśmiewać się z dumy i godności narodu rosyjskiego, wylać kolejny kubeł pomyj na komunistów i osobiście na Stalina (dobrze, że już nie żyje i nie może odpowiedzieć).
Bezkształtni, niechlujni, z zarośniętymi karkami i krzywymi gębami, ci „analitycy” wydzielają jedynie zło i żółć, przeklinają „przeklętych czerwono-brązowych”, obśmiewają patriotów ale boją się pisnąć słówko krytyki pod adresem rządzącego reżimu. I jest to zrozumiałe. Nie wolno krytykować tego kto ci płaci i w ogóle pozwala oddychać. I jak bardzo, bardzo lubią ci „analitycy” jeszcze raz wychwalać pod niebiosa „błogosławiony Zachód” i wepchnąć osobiście w błoto „barbarzyńską i brudną Rosję”. Tylko, że nie wiadomo czemu, mieszkają w Rosji i chleb (z masłem i kawiorem) też żrą rosyjski.
Nieśmiertelny Kryłow dawno już przygwoździł do pręgierza swoimi baśniami podobnych zwyrodnialców.
No i oczywiście „tok-szoł”!
Jak to mogłaby krajowa telewizja obyć się bez tej istnej „perły”?!
Zboczeńcy cierpiący na kliniczne zespoły chorobowe przychodzą do studia telewizyjnego żeby opowiadać na cały kraj o wydarzeniach ze swojego życia seksualnego, swoich fantazjach i kaprysach, problemach rodzinnych, kłopotach domowych i skrytych fantazjach swojego rozpalonego pożądania. Ujawniają swoje seksualne życie na ogólnie publicznym forum (normalny człowiek starannie chroni go przed cudzym okiem) i czerpią z tego niewypowiedzianą satysfakcję. Prowadzący „tok-szoł” śmieją się sztucznie, udają, że ich to wszystko bardzo interesuje, pokazują zaangażowanie i współczucie na swoich twarzach a w oczach taka obojętność i pustka, że chłód przenika do szpiku kości. Widzowie w studio z automatyzmem sterowanych kukieł biją brawo i pohukują w przewidzianej w scenariuszu chwili i zadają, od czasu do czasu, wielokrotnie odkurzane pytania. Ale miliony telewidzów w całym kraju siedzą z przyklejonymi twarzami do swoich „skrzynek o błękitnych ekranach” i ze łzami współczucia w oczach wsłuchuje się w każde słowo uczestników „tok-szoł” żeby później poplotkować z przyjaciółmi albo przyswoić sobie lekcję „właściwego” zachowania się w tej czy innej sytuacji życiowej. I tak dzień za dniem, bez przerwy, przekształcają nas w debili i zniewolonych zomboidów. Telewizja ogarnia przygniatającą większość obywateli Rosji i proces zombizacji, przybiera w samej istocie, katastrofalny charakter. A przecież największa hańba polega na tym, że my sami z zadowoleniem nadstawiamy swoje mózgi pod młot teledebilizacji, sami wspomagamy robotę zamiany nas na zwyrodnialców.
Rozwiązanie?
Jest. Nie oglądać całych tych, paraliżujących umysł, bzdur. Nie oglądaj!
W końcu jest kanał „Kultura” a także na głównych kanałach trafiają się dobre filmy lub koncerty. To można. Ale tego tele-gówna trzeba unikać bo inaczej zostaniesz kozłem lub baranem. Trzeba żyć własnym umysłem a nie wirtualnym.
Georgij ZNAMIENSKIJ
To jest spekulacja, można z tym walczyć albo nie ale zawsze działa.
Człowiek mądry potrafi rozróżniać rzeczy złe od dobrych, tylko kto ma czas
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów