Temat w 100 % podjebany z dwagrosze.com... reszta komenatrza z serii "jak było to.." chyba zbędna, enjoy.
IQ i bogactwo państw
czyli o nacjach głupszych i mądrzejszych
W swojej głośnej książce IQ and the Wealth of Nations. [IQ i bogactwo narodów] autorzy Lynn i Vanhanen przytaczają dobrze udokumentowane, choć politycznie niepoprawne, studium dotyczące poziomu inteligencji narodowej w różnych krajach. Z książki tej pochodzi poniższa tabelka segregująca kraje od najmądrzejszych do najgłupszych. Można w tym miejscu unosić się honorem i wymachiwać rekami, ale wyniki są jakie są, a nie jakich by chciał socjalistyczno- egalitarny “wszyscy są równi” tłum.
Lynn i Vanhanen przekonująco dowodzą że różnice w bogactwie różnych krajów odnieść należy do inteligencji ich populacji. Innymi słowy, średni IQ koreluje bardzo silnie z GDP per capita. Autorzy dokonują przeglądu rozmaitych teorii którymi w przeszłości usiłowano tłumaczyć różnice w GDP per capita, od kolonializmu, eksploatacji , klimatu i urbanizacji po elementy neoliberalne, kulturowe i religijne. Każda z nich może mieć jakiś wpływ. Nie ulega jednak wątpliwości że dominującym wyznacznikiem poziomu GDP kraju jest poziom średniej inteligencji jego mieszkańców. Biorąc rzecz na zdrowy chłopski rozum nie sposób tego nie sformułować bardziej dosadnie, ale za to w sposób prostszy do zapamiętania – kraje są biedne przede wszystkim dlatego że są głupie.
Ciekawe że pracy tej rząd RP dyskretnie nie promuje szerzej, jako że RP wypada w niej bardzo dobrze, plasując się z wynikiem (99) na 16-17 miejscu, razem z Węgrami, a nieco przed USA (98). Czy rzeczywiście to być może? Dalej z tabelki wynika to co wszyscy mniej więcej podejrzewają ale boją się to sformułować publicznie – że generalnie Europa i Ameryka osiągnęły to co osiągnęły ponieważ są sporo inteligentniejsze od reszty. Nie ma co jednak wpadać w samozadowolenie ponieważ palma pierwszeństwa i tak wędruje do Azjatów – pięć najinteligentniejszych nacji, w tym leader Hong Kong (107), pochodzi z tego rejonu, a kontynentalne Chiny (100) również plasują się wysoko.
W Europie najinteligentniejszymi nacjami wydaje się być grupa kilku krajów obejmująca Austrię, Niemcy, Włochy i Holandię (po 102), a najgłupszymi są Chorwacja i Turcja (po 90). Różnice w czołówce są jednak stosunkowo niewielkie. Prawdziwy kontrast występuje dopiero gdy porównamy to do krajów trzeciego świata. Dla przykładu nasze ulubione Zimbabwe (66), Nigeria (67) czy Ekwador (80).
Z pracy Lynna i Vanhanena wynika szereg ciekawych konkluzji, naszym zdaniem. Jedną z nich jest to że świat jest stosunkowo głupi – średni narodowy IQ na świecie jest tylko (90). Tylko jeden kraj na mniej więcej 5 podchodzi w pobliże poziomu europejskiej czołówki w rejonie (100). Gdyby sugestia autorów – że poziom IQ równy (90) stanowi pewien próg warunkujący postęp technologiczny – miała okazać się prawdziwa, perspektywy globalne nie wygladają zatem specjalnie różowo. Ze średnim IQ rzędu (70) na przykład wiele krajów trzeciego świata, w tym większość państw afrykańskich, nie może oczekiwać osiągnięcia stopnia wzrostu gospodarczego osiągniętego w innych częściach świata. Politycznie zupełnie niepoprawnie odważymy się tu zasugerować że być może jakaś forma oświeconego neo-kolonializmu byłaby wartą rozważenia alternatywą dla masowego przyjmowania do Europy całych fal afrykańskiej emigracji.
Inna niewesoła konkluzja z pracy Lynna i Vanhanena, ilustrowana animowaną kreskówkątutaj(nie chciało mi sie bawic z animacją) , jest ta że mimo eksplozji informacyjnej i internetu świat staje się coraz głupszy, a nie coraz mądrzejszy. (to zresztą wydaje się nam ewidentne z wielu innych źródeł). Jest rzeczą powszechnie znaną że stopa rodności spada w miarę jak kraj staje się bogatszy. W Europie na przykład w wielu krajach dzietność już spadła poniżej prostej zastępowalności pokoleń. RP nie jest tu wyjątkiem, mimo heroicznych wysiłków, becików i Giertychów. Jeżeli zatem nie otworzymy szeroko drzwi do Europy dla przybyszy z zewnątrz, co już samo w sobie jest dla wielu dosyć kontrowersyjnym pomysłem, musimy zdać sobie sprawę z tego że będzie nas coraz mniej.
Z drugiej strony kraje głupsze, a więc na ogół uboższe, mają wysoki przyrost naturalny. W wielu przypadkach nawet niezwykle wysoki. Tabela krajów uszeregowanych wg. zmiejszającej się stopy dzietności jest prawie dokładną odwrotnością tabeli inteligencjipowyżej. Otwierają ją tacy przodownicy jak D.R.Kongo (49.6 urodzeń na 1000 mieszkańców), Mali (48), Angola (47.3) czy Burkina Faso (44). Honoru Europy (no, powiedźmy) próbuje jeszcze bronić Turcja (18.4) czym niewątpliwie zasłuża się na przyjęcie do EU. Polska jest pod koniec tabeli, na dalekim 174 miejscu (na 195) z wynikiem 9.5 urodzeń na 1000, tuż powyżej Niemiec z (8.7). Tabelę zamyka czerwona latarnia – i leader inteligencji – Hong Kong.
Wynika z tego że przy założeniu iż IQ i bogactwo pozostają +/- niezmienne średni IQ świata będzie powoli malał. Dziać się tak będzie dlatego że coraz większa część światowego przyrostu naturalnego będzie, plain and simple, udziałem krajów głupszych.
Hmm, hmm, czyżby hipoteza Drogiego Czytelnika z komentarza do poprzedniego wpisu że “głupki wszystkim kręcą”, którą odrzuciliśmy w pierwszym czytaniu, miała w sobie mimo wszystko pewnien sens?
IQ i bogactwo państw
czyli o nacjach głupszych i mądrzejszych
W swojej głośnej książce IQ and the Wealth of Nations. [IQ i bogactwo narodów] autorzy Lynn i Vanhanen przytaczają dobrze udokumentowane, choć politycznie niepoprawne, studium dotyczące poziomu inteligencji narodowej w różnych krajach. Z książki tej pochodzi poniższa tabelka segregująca kraje od najmądrzejszych do najgłupszych. Można w tym miejscu unosić się honorem i wymachiwać rekami, ale wyniki są jakie są, a nie jakich by chciał socjalistyczno- egalitarny “wszyscy są równi” tłum.
Lynn i Vanhanen przekonująco dowodzą że różnice w bogactwie różnych krajów odnieść należy do inteligencji ich populacji. Innymi słowy, średni IQ koreluje bardzo silnie z GDP per capita. Autorzy dokonują przeglądu rozmaitych teorii którymi w przeszłości usiłowano tłumaczyć różnice w GDP per capita, od kolonializmu, eksploatacji , klimatu i urbanizacji po elementy neoliberalne, kulturowe i religijne. Każda z nich może mieć jakiś wpływ. Nie ulega jednak wątpliwości że dominującym wyznacznikiem poziomu GDP kraju jest poziom średniej inteligencji jego mieszkańców. Biorąc rzecz na zdrowy chłopski rozum nie sposób tego nie sformułować bardziej dosadnie, ale za to w sposób prostszy do zapamiętania – kraje są biedne przede wszystkim dlatego że są głupie.
Ciekawe że pracy tej rząd RP dyskretnie nie promuje szerzej, jako że RP wypada w niej bardzo dobrze, plasując się z wynikiem (99) na 16-17 miejscu, razem z Węgrami, a nieco przed USA (98). Czy rzeczywiście to być może? Dalej z tabelki wynika to co wszyscy mniej więcej podejrzewają ale boją się to sformułować publicznie – że generalnie Europa i Ameryka osiągnęły to co osiągnęły ponieważ są sporo inteligentniejsze od reszty. Nie ma co jednak wpadać w samozadowolenie ponieważ palma pierwszeństwa i tak wędruje do Azjatów – pięć najinteligentniejszych nacji, w tym leader Hong Kong (107), pochodzi z tego rejonu, a kontynentalne Chiny (100) również plasują się wysoko.
W Europie najinteligentniejszymi nacjami wydaje się być grupa kilku krajów obejmująca Austrię, Niemcy, Włochy i Holandię (po 102), a najgłupszymi są Chorwacja i Turcja (po 90). Różnice w czołówce są jednak stosunkowo niewielkie. Prawdziwy kontrast występuje dopiero gdy porównamy to do krajów trzeciego świata. Dla przykładu nasze ulubione Zimbabwe (66), Nigeria (67) czy Ekwador (80).
Z pracy Lynna i Vanhanena wynika szereg ciekawych konkluzji, naszym zdaniem. Jedną z nich jest to że świat jest stosunkowo głupi – średni narodowy IQ na świecie jest tylko (90). Tylko jeden kraj na mniej więcej 5 podchodzi w pobliże poziomu europejskiej czołówki w rejonie (100). Gdyby sugestia autorów – że poziom IQ równy (90) stanowi pewien próg warunkujący postęp technologiczny – miała okazać się prawdziwa, perspektywy globalne nie wygladają zatem specjalnie różowo. Ze średnim IQ rzędu (70) na przykład wiele krajów trzeciego świata, w tym większość państw afrykańskich, nie może oczekiwać osiągnięcia stopnia wzrostu gospodarczego osiągniętego w innych częściach świata. Politycznie zupełnie niepoprawnie odważymy się tu zasugerować że być może jakaś forma oświeconego neo-kolonializmu byłaby wartą rozważenia alternatywą dla masowego przyjmowania do Europy całych fal afrykańskiej emigracji.
Inna niewesoła konkluzja z pracy Lynna i Vanhanena, ilustrowana animowaną kreskówkątutaj(nie chciało mi sie bawic z animacją) , jest ta że mimo eksplozji informacyjnej i internetu świat staje się coraz głupszy, a nie coraz mądrzejszy. (to zresztą wydaje się nam ewidentne z wielu innych źródeł). Jest rzeczą powszechnie znaną że stopa rodności spada w miarę jak kraj staje się bogatszy. W Europie na przykład w wielu krajach dzietność już spadła poniżej prostej zastępowalności pokoleń. RP nie jest tu wyjątkiem, mimo heroicznych wysiłków, becików i Giertychów. Jeżeli zatem nie otworzymy szeroko drzwi do Europy dla przybyszy z zewnątrz, co już samo w sobie jest dla wielu dosyć kontrowersyjnym pomysłem, musimy zdać sobie sprawę z tego że będzie nas coraz mniej.
Z drugiej strony kraje głupsze, a więc na ogół uboższe, mają wysoki przyrost naturalny. W wielu przypadkach nawet niezwykle wysoki. Tabela krajów uszeregowanych wg. zmiejszającej się stopy dzietności jest prawie dokładną odwrotnością tabeli inteligencjipowyżej. Otwierają ją tacy przodownicy jak D.R.Kongo (49.6 urodzeń na 1000 mieszkańców), Mali (48), Angola (47.3) czy Burkina Faso (44). Honoru Europy (no, powiedźmy) próbuje jeszcze bronić Turcja (18.4) czym niewątpliwie zasłuża się na przyjęcie do EU. Polska jest pod koniec tabeli, na dalekim 174 miejscu (na 195) z wynikiem 9.5 urodzeń na 1000, tuż powyżej Niemiec z (8.7). Tabelę zamyka czerwona latarnia – i leader inteligencji – Hong Kong.
Wynika z tego że przy założeniu iż IQ i bogactwo pozostają +/- niezmienne średni IQ świata będzie powoli malał. Dziać się tak będzie dlatego że coraz większa część światowego przyrostu naturalnego będzie, plain and simple, udziałem krajów głupszych.
Hmm, hmm, czyżby hipoteza Drogiego Czytelnika z komentarza do poprzedniego wpisu że “głupki wszystkim kręcą”, którą odrzuciliśmy w pierwszym czytaniu, miała w sobie mimo wszystko pewnien sens?