Natrafiłem na ciekawy artykuł o "równouprawnieniu", stwierdziłem że jest kilka tipsów, które mogą się młodym (nie tylko) Sadolom przydać
Czekam również na opinie Sadolek, ile w tym jest prawdy według wg Was, tylko uczciwie, bo My i tak swoje wiemy
Wielu mężczyzn zetknęło się z takimi stwierdzeniami: „my kupiliśmy”, „my zrobiliśmy”. Generalnie my (coś tam) razem (w domyśle przy takim samym nakładzie pracy/środków/czasu). Jest to prosty mechanizm, za pomocą którego samiczka będąca z wami w związku, buduje w otoczeniu obraz własnej użyteczności oraz obraz równych wkładów, kreuje wizerunek związku partnerskiego.
Ciekawy mechanizm
Mechanizm ten kiedyś opisał mi dawno temu dziadek, zauważył też przesunięcie granicy jego występowania. Mówił, że w jego czasach młodości słynne kobiece „my coś tam, razem” występowało jedynie po zawarciu związku małżeńskiego lub w sytuacjach gdy faktycznie było to „coś, razem” na równych prawach. Następnie zaobserwował, że w kolejnym pokoleniu zaczęło się to przesuwać na okres narzeczeństwa. Stwierdził, że teraz już wiele narzeczonych mówi wszystkim bezustannie: „my coś tam razem”.
Widzę w młodszym pokoleniu to „pucowanie” się samic na cudze zasługi już nie tylko u żon czy narzeczonych, teraz już bardzo często wystarczy mieszkać razem lub nawet być tylko w związku. Podkreślam jeszcze raz, nie ma nic złego w tym, gdyby było to faktycznie razem.
Czas na przykłady z życia wzięte:
1. Narzeczona kumpla – sytuacja w restauracji, w szerszym gronie – 6 osób.
Ona: „Wiesz kupiliśmy nowy telewizor 3D i laptopa”
Ja: „Kupiliście, czyli zapłaciliście po połowie?”
Konsternacja na twarzy, zwarcie styków i odpowiedź z dużym ociąganiem:
Ona:”Sebastian zapłacił ale ja pomagałam wybrać”.
Ja: „Znaczy znasz się na nowych telewizorach i na komputerach, dlatego pomagałaś wybrać?”.
Złość na twarzy, zmiany kolorów cery
Ona: „Nie, ale z nim byłam w sklepie”.
Ja: „To czemu oszukujesz? nie kupiliście tylko kupił, a ty tylko poszłaś z nim do sklepu”.
Ona: „Oj wiesz, tak się tylko mówi” (próba zbagatelizowania sytuacji).
Ja: „Tak się nie powinno mówić, przypisujesz sobie cudze zasługi i sprawiasz wrażenie, że ponosisz koszty których nie ponosisz, lansujesz się cudzym kosztem”.
Daleko idące konsekwencje
Kobieta wkurw, foch i się już nie odezwała do końca spotkania. Kumpel kilka dni później stwierdził, że dobrze iż mu zwróciłem na to uwagę, wcześniej nie zauważał takich akcji, a mają one daleko idące konsekwencje – o czym napiszę na zakończenie.
2. Kumpel się pobudował, wykończył dom. Kupił nowe meble, rozpakował i zaczął składać (chciał oszczędzić trochę kasy, bo za składanie liczyli ekstra). Instrukcja średnio pomocna, no ale dał radę. Szacowna małżonka wpadała co chwilę do pokoju i truła nad głową rozważaniami typu, w którym rogu biurko wstawić jak już złoży, albo że komoda będzie lepiej wyglądać tu niż tam itd.
Akcja na parapetówce, kolejnego dnia po meblowaniu i wprowadzeniu się.
Małża: „Wczoraj złożyliśmy meble i rozstawiliśmy” – z wielką dumą
Kumpel: „Ja złożyłem i ja rozstawiałem”.
Małża:”No wiesz co! Nie rób scen przy gościach”.
Kumpel: „Nie robię scen tylko mówię jak było”.
Małża: „Przykręciłeś parę śrubek, a się zachowujesz jak byś sam te meble wyprodukował” – jak już nie mogła przypisać sobie części zasługi, to chciała umniejszyć pracę męża w oczach gości
Kumpel: „Przykręcił bym szybciej, ale jak pierdolisz nad głową to śrubki kręcą się w drugą stronę” – piękna kontra
Poważne reperkusje w przyszłości
Takich przykładów mógłbym przytoczyć jeszcze wiele, ale dwa w zupełności wystarczą, aby ukazać mechanizm. Możecie powiedzieć – ale to takie nic, to w sumie nieistotne, niech sobie baba gada, niech ma tę radochę. Oświecę was – to jest GÓWNO PRAWDA, może to mieć bardzo poważne reperkusje w przyszłości.
Całe to babskie pierdolenie powoduje, iż otoczenie odbiera was jako równorzędnych partnerów. Równy nakład finansowy na realizację wspólnych potrzeb, równy nakład pracy w obrębie gospodarstwa domowego, równy nakład w budowanie relacji itd. Ten mechanizm działa na wielu płaszczyznach, nie tylko finansowej czy prac domowych.
Prowadzi to do tego że:
– Wszystko co zrobicie, lub na co wydacie to zasługa WAS JAKO PARY.
– Wszystko co zrobi pani, BĘDZIE TYLKO JEJ ZASŁUGĄ, będzie o tym wspominać pizdylion razy.
Płacz przed koleżankami
Jednocześnie jak coś się pani nie podoba w związku (najczęściej jest to brak kontroli nad wami lub waszymi zasobami), następuje WYŻALANIE SIĘ KOLEŻANKOM jacy to źli, nieczuli, niedojrzali, chamscy jesteście. Że jest z wami nieszczęśliwa. Znacie to?
Wizerunek kreowany społecznie waszego związku wygląda w wyniku tego odwrotnie niż jest w rzeczywistości:
– kobieta robi więcej niż wy (bo albo robi coś sama, albo robicie razem – nie ma Twoich zasług) i wygląda na to że 3/4 WASZEJ RELACJI OPIERA SIĘ NA JEJ PRACY, a jest dokładnie odwrotnie.
– kobieta stwarza wrażenie równych nakładów finansowych, świetna podkładka na wypadek rozwodu, przecież WSZYSCY WIEDZĄ ŻE ZA WSZYSTKO PŁACILIŚCIE WSPÓLNIE.
– podbudowuje własne ego ponad miarę, co nie jest zdrowe dla relacji partnerskich.
Zabezpieczenie na wypadek rozwodu
Cały mechanizm tworzenia obrazu mitycznego związku partnerskiego i przypisywaniu sobie udziału w cudzej pracy/wydatkach/pomysłach, stanowi zabezpieczenie na wypadek rozwodu/rozstania. W przypadku kłopotów w związku dzięki temu kobieta może:
1. Wiktymizować się.
2. Ma gotowych świadków potwierdzających udział w zakupie określonych rzeczy (nakłady finansowe).
3. Ma gotowych świadków na okoliczność tego jak się poświęcała dla ciebie/rodziny.
4. Przy połączeniu tego z praktyką „skarżenia się koleżance”, uzyskuje wizerunek niewiasty robiącej wszystko dla utrzymania związku z facetem, który się nie stara i generalnie jest fhooj fuj
Porada dnia
Porada dnia: Nie dajcie się rolować w ten sposób, budowanie tego mechanizmu trwa latami, a efektem jest to że ona wygląda super, a wy w najlepszym razie nieszczególnie. Nie pozwalajcie na to! Za każdym razem jak kobieta próbuje się „pucować” w towarzystwie na wasze zasługi lub waszą kasę, mówcie jak jest, otwarcie i przy świadkach, nie pozwalajcie tego bagatelizować. Nie pozwalajcie aby środowisko w którym się obracacie, wytworzyło sobie fałszywy obraz waszego wspólnego życia, co się może na was srogo zemścić.
Równouprawnienie mamy, czyż nie?
Chcesz Bracie Samcu szybko zakończyć „związek” z kobietą? Zacznij skrupulatnie, wręcz po bankiersko-żydowsku rozliczać się z nią i żądać RÓWNYCH nakładów finansowych i w pracy nad domem. Bo w klasycznym rozumieniu statystycznej kobiety, gdy pyta „czy mnie kochasz?”, to nie chce odpowiedzi o uczuciu, które do niej żywisz. Ona chce wiedzieć, czy jak ostatni głąb i dureń jesteś gotów ponosić nieograniczone nakłady finansowo-energetyczne na utrzymywanie tej znajomości bez pytania o adekwatne świadczenia z drugiej strony.
Jak wspomniał @Tamten Pan – Ty przez tydzień czy dwa zasuwasz jak baran, szykujesz wycieczki, niespodzianki, nie liczysz się z kosztami – a ona wejdzie do pokoju rozebrana gotowa do seksu. I w rozumieniu kobiety jest OK. Wkład fifty-fifty!
Ot chytra logika. A spróbuj tak w drugą stroną – niech to ona się spina dwa tygodnie, osobistą pracą i finansowo – a Ty Bracie Samcu w „nagrodę” daj jej seks. Toż ze zdziwienia i niedowierzania oczy jej wypadną a chwilę później uzna Cię za pomylonego. Oczywiście w „drugą” stronę wszystko jest OK
Czekam również na opinie Sadolek, ile w tym jest prawdy według wg Was, tylko uczciwie, bo My i tak swoje wiemy
Wielu mężczyzn zetknęło się z takimi stwierdzeniami: „my kupiliśmy”, „my zrobiliśmy”. Generalnie my (coś tam) razem (w domyśle przy takim samym nakładzie pracy/środków/czasu). Jest to prosty mechanizm, za pomocą którego samiczka będąca z wami w związku, buduje w otoczeniu obraz własnej użyteczności oraz obraz równych wkładów, kreuje wizerunek związku partnerskiego.
Ciekawy mechanizm
Mechanizm ten kiedyś opisał mi dawno temu dziadek, zauważył też przesunięcie granicy jego występowania. Mówił, że w jego czasach młodości słynne kobiece „my coś tam, razem” występowało jedynie po zawarciu związku małżeńskiego lub w sytuacjach gdy faktycznie było to „coś, razem” na równych prawach. Następnie zaobserwował, że w kolejnym pokoleniu zaczęło się to przesuwać na okres narzeczeństwa. Stwierdził, że teraz już wiele narzeczonych mówi wszystkim bezustannie: „my coś tam razem”.
Widzę w młodszym pokoleniu to „pucowanie” się samic na cudze zasługi już nie tylko u żon czy narzeczonych, teraz już bardzo często wystarczy mieszkać razem lub nawet być tylko w związku. Podkreślam jeszcze raz, nie ma nic złego w tym, gdyby było to faktycznie razem.
Czas na przykłady z życia wzięte:
1. Narzeczona kumpla – sytuacja w restauracji, w szerszym gronie – 6 osób.
Ona: „Wiesz kupiliśmy nowy telewizor 3D i laptopa”
Ja: „Kupiliście, czyli zapłaciliście po połowie?”
Konsternacja na twarzy, zwarcie styków i odpowiedź z dużym ociąganiem:
Ona:”Sebastian zapłacił ale ja pomagałam wybrać”.
Ja: „Znaczy znasz się na nowych telewizorach i na komputerach, dlatego pomagałaś wybrać?”.
Złość na twarzy, zmiany kolorów cery
Ona: „Nie, ale z nim byłam w sklepie”.
Ja: „To czemu oszukujesz? nie kupiliście tylko kupił, a ty tylko poszłaś z nim do sklepu”.
Ona: „Oj wiesz, tak się tylko mówi” (próba zbagatelizowania sytuacji).
Ja: „Tak się nie powinno mówić, przypisujesz sobie cudze zasługi i sprawiasz wrażenie, że ponosisz koszty których nie ponosisz, lansujesz się cudzym kosztem”.
Daleko idące konsekwencje
Kobieta wkurw, foch i się już nie odezwała do końca spotkania. Kumpel kilka dni później stwierdził, że dobrze iż mu zwróciłem na to uwagę, wcześniej nie zauważał takich akcji, a mają one daleko idące konsekwencje – o czym napiszę na zakończenie.
2. Kumpel się pobudował, wykończył dom. Kupił nowe meble, rozpakował i zaczął składać (chciał oszczędzić trochę kasy, bo za składanie liczyli ekstra). Instrukcja średnio pomocna, no ale dał radę. Szacowna małżonka wpadała co chwilę do pokoju i truła nad głową rozważaniami typu, w którym rogu biurko wstawić jak już złoży, albo że komoda będzie lepiej wyglądać tu niż tam itd.
Akcja na parapetówce, kolejnego dnia po meblowaniu i wprowadzeniu się.
Małża: „Wczoraj złożyliśmy meble i rozstawiliśmy” – z wielką dumą
Kumpel: „Ja złożyłem i ja rozstawiałem”.
Małża:”No wiesz co! Nie rób scen przy gościach”.
Kumpel: „Nie robię scen tylko mówię jak było”.
Małża: „Przykręciłeś parę śrubek, a się zachowujesz jak byś sam te meble wyprodukował” – jak już nie mogła przypisać sobie części zasługi, to chciała umniejszyć pracę męża w oczach gości
Kumpel: „Przykręcił bym szybciej, ale jak pierdolisz nad głową to śrubki kręcą się w drugą stronę” – piękna kontra
Poważne reperkusje w przyszłości
Takich przykładów mógłbym przytoczyć jeszcze wiele, ale dwa w zupełności wystarczą, aby ukazać mechanizm. Możecie powiedzieć – ale to takie nic, to w sumie nieistotne, niech sobie baba gada, niech ma tę radochę. Oświecę was – to jest GÓWNO PRAWDA, może to mieć bardzo poważne reperkusje w przyszłości.
Całe to babskie pierdolenie powoduje, iż otoczenie odbiera was jako równorzędnych partnerów. Równy nakład finansowy na realizację wspólnych potrzeb, równy nakład pracy w obrębie gospodarstwa domowego, równy nakład w budowanie relacji itd. Ten mechanizm działa na wielu płaszczyznach, nie tylko finansowej czy prac domowych.
Prowadzi to do tego że:
– Wszystko co zrobicie, lub na co wydacie to zasługa WAS JAKO PARY.
– Wszystko co zrobi pani, BĘDZIE TYLKO JEJ ZASŁUGĄ, będzie o tym wspominać pizdylion razy.
Płacz przed koleżankami
Jednocześnie jak coś się pani nie podoba w związku (najczęściej jest to brak kontroli nad wami lub waszymi zasobami), następuje WYŻALANIE SIĘ KOLEŻANKOM jacy to źli, nieczuli, niedojrzali, chamscy jesteście. Że jest z wami nieszczęśliwa. Znacie to?
Wizerunek kreowany społecznie waszego związku wygląda w wyniku tego odwrotnie niż jest w rzeczywistości:
– kobieta robi więcej niż wy (bo albo robi coś sama, albo robicie razem – nie ma Twoich zasług) i wygląda na to że 3/4 WASZEJ RELACJI OPIERA SIĘ NA JEJ PRACY, a jest dokładnie odwrotnie.
– kobieta stwarza wrażenie równych nakładów finansowych, świetna podkładka na wypadek rozwodu, przecież WSZYSCY WIEDZĄ ŻE ZA WSZYSTKO PŁACILIŚCIE WSPÓLNIE.
– podbudowuje własne ego ponad miarę, co nie jest zdrowe dla relacji partnerskich.
Zabezpieczenie na wypadek rozwodu
Cały mechanizm tworzenia obrazu mitycznego związku partnerskiego i przypisywaniu sobie udziału w cudzej pracy/wydatkach/pomysłach, stanowi zabezpieczenie na wypadek rozwodu/rozstania. W przypadku kłopotów w związku dzięki temu kobieta może:
1. Wiktymizować się.
2. Ma gotowych świadków potwierdzających udział w zakupie określonych rzeczy (nakłady finansowe).
3. Ma gotowych świadków na okoliczność tego jak się poświęcała dla ciebie/rodziny.
4. Przy połączeniu tego z praktyką „skarżenia się koleżance”, uzyskuje wizerunek niewiasty robiącej wszystko dla utrzymania związku z facetem, który się nie stara i generalnie jest fhooj fuj
Porada dnia
Porada dnia: Nie dajcie się rolować w ten sposób, budowanie tego mechanizmu trwa latami, a efektem jest to że ona wygląda super, a wy w najlepszym razie nieszczególnie. Nie pozwalajcie na to! Za każdym razem jak kobieta próbuje się „pucować” w towarzystwie na wasze zasługi lub waszą kasę, mówcie jak jest, otwarcie i przy świadkach, nie pozwalajcie tego bagatelizować. Nie pozwalajcie aby środowisko w którym się obracacie, wytworzyło sobie fałszywy obraz waszego wspólnego życia, co się może na was srogo zemścić.
Równouprawnienie mamy, czyż nie?
Chcesz Bracie Samcu szybko zakończyć „związek” z kobietą? Zacznij skrupulatnie, wręcz po bankiersko-żydowsku rozliczać się z nią i żądać RÓWNYCH nakładów finansowych i w pracy nad domem. Bo w klasycznym rozumieniu statystycznej kobiety, gdy pyta „czy mnie kochasz?”, to nie chce odpowiedzi o uczuciu, które do niej żywisz. Ona chce wiedzieć, czy jak ostatni głąb i dureń jesteś gotów ponosić nieograniczone nakłady finansowo-energetyczne na utrzymywanie tej znajomości bez pytania o adekwatne świadczenia z drugiej strony.
Jak wspomniał @Tamten Pan – Ty przez tydzień czy dwa zasuwasz jak baran, szykujesz wycieczki, niespodzianki, nie liczysz się z kosztami – a ona wejdzie do pokoju rozebrana gotowa do seksu. I w rozumieniu kobiety jest OK. Wkład fifty-fifty!
Ot chytra logika. A spróbuj tak w drugą stroną – niech to ona się spina dwa tygodnie, osobistą pracą i finansowo – a Ty Bracie Samcu w „nagrodę” daj jej seks. Toż ze zdziwienia i niedowierzania oczy jej wypadną a chwilę później uzna Cię za pomylonego. Oczywiście w „drugą” stronę wszystko jest OK