jeździłem na kolonie z typem którego rajcowało sranie i szczanie na plaży; kopał sobie dołek, ściągał gacie, siadał w dołku i srał, mając niewyobrażalną bekę z każdej przechodzącej obok osoby. szczanie to samo, kładł się na szczupaka chujem do dołu, gołą dupę nakrywał ręcznikiem i udawał samolot.
dwoje innych kumpli, najlepsi przyjaciele. akcja u maksa na chawirku, on zajęty zmywaniem naczyń, kumpel prosi go o chusteczkę higieniczną. za chwilę ten woła maksa do przedpokoju, maks patrzy, a na środku korytarza wielka sraka leży na chusteczce.
ci sami zamykali się w łazience, jeden siadał na kiblu, drugi na wannie i srali do gaci. po nasraniu związywali je w bombę i napierdalali sobie nimi po czole. potem bomby leciały przez okno z 11 piętra.