Psychologiczna presja, jaką wywołują swoimi działaniami cyberprzestępcy na zwykłych użytkownikach internetu w tym przypadku miała tragiczny skutek. W tej historii nie chodzi o utratę pieniędzy czy danych, a o doprowadzenie człowieka do ostateczności, jaką jest samobójstwo.
Ransomware jest stosunkowo nowym wynalazkiem w świecie wirusów komputerów. Sprytnie napisane złośliwe oprogramowanie całkowicie blokuje komputer ofiary i wyświetla planszę, na której informuje o popełnieniu przez ofiarę działań niezgodnych z prawem (najczęściej chodzi o ściąganie pirackich plików, powielanie nielegalnych treści lub oglądanie zabronionych stron internetowych). Tekst komunikatu sugeruje, że aby pozbyć się problemu, musimy zapłacić pewną kwotę na podane konto - przestępcy żądają więc okupu (ang. ransom, stąd nazwa zagrożenia). - Wirusy tego typu często używają oryginalnych logotypów oraz rzeczywistych nazw. Celem takiego działania jest chęć uwiarygodnienia się w naszych oczach - mówi Sean Sullivan z Laboratorium F-Secure.
Podobne wezwanie do zapłaty na ekranie swojego komputera zobaczył mieszkaniec Rumunii, 36-letni Marcel. Różniło się ono jednak jednym ważnym szczegółem - tym razem cyberprzestępcy nie żądali kilkuset dolarów, euro lub złotych (tyle zazwyczaj próbują wyłudzić), a 70 000 rumuńskich lei (równowartość ponad 65 tys. zł). Z komunikatu wynikało, że w razie braku zdolności finansowych do zapłacenia kary, czeka go 11-letnia odsiadka. Ten prosty człowiek z niewielkiej wioski nie szukał niestety pomocy u innych, a sam zupełnie nie poradził sobie z problemem. Obraz zrujnowanego życia i głodującej rodziny popchnął go w końcu do samobójstwa. W liście pożegnalnym napisał, że przeprasza za swoje postępowanie i że nie chce, aby syn cierpiał z jego powodu, dlatego zabiera go ze sobą. Mowa o 4-letnim chłopcu, którego powiesił na tej samej linie. Przy życiu pozostawił jeszcze żonę oraz dwie córki.
źródło WP: WP