Swojego czasu pracowałem w SKOKu... SKOK Wesoła się to-to zwało (od kopalni Wesoła w Mysłowicach). Porażka jakich mało, poniżej jeden z artykułów na temat tego SKOKu, (ze strony
nie.com.pl/art2304.htm )
Dla mnie to była i jest organizacja rodzinno-mafijna zajmująca się okradaniem - zwłaszcza emerytów, oraz niewolnictwem/wyzyskiem pracownika. Był to taki etap mojej pracy o którym nawet w CV nie wspominam.
Kasa manna
Są w Polsce społecznicy z zapałem działający na rzecz ludzi ubogich. Dziwnym trafem oni sami przestają być biedni.
W Polsce działa 997 oddziałów Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych (SKOK). Powszechne przekonanie o krwiożerczości banków działa korzystnie na ich dynamiczny rozwój. Te banki biedaków wschodzą jak szczypiorek na wiosnę. Do kupy mają blisko 750 tysięcy członków, ale – jak liczą – łącznie z rodzinami spółdzielców obejmują swym zasięgiem ponad milion osób. Są i takie, które mają charakter ogólnopolski.
Największą grupę klientów SKOK-ów stanowią biedni ludzie, którym nisko oprocentowane małe pożyczki pozwalają jakoś dożyć do wypłaty. Lokaty mają tu korzystniejsze oprocentowanie niż w bankach.
Według danych z marca tego roku Spółdzielcze Kasy mają ponad 2,6 mld zł aktywów, prawie 2,5 mld zł depozytów, udzieliły pożyczek na ponad 1,7 mld zł. Chyba więc słusznie poklepują się po plecach twierdząc, że zaliczają się do grona znaczących instytucji finansowych w Polsce.
Wesoła rodzina
SKOK Wesoła biorąca swą nazwę od kopalni w Mysłowicach, przy której powstała, posiada obecnie 45 oddziałów w kraju. Jest wymieniana jako jedna z większych kas w Polsce. Ma około 10 tysięcy członków. To ciekawa i bardzo tajemnicza instytucja finansowa.
Przewodniczącym Rady Nadzorczej jest Adam Byzdra; do rady został wybrany w czerwcu 1996 r. To licząca się figura. Jest członkiem Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ "Solidarność" oraz członkiem Rady Nadzorczej Krajowej Społecznej Kasy Oszczędnościowo-Kredytowej (KSKOK).
Przewodniczący Byzdra, jak to społecznik, zadbał o to, by w nadzorowanej przez niego ogólnopolskiej kasie znaleźli godne posady jego najbliżsi. Ponieważ Grażyna Skupnik tajemnicza prezes SKOK Wesoła nie chciała ujawnić, jakie stołki obsadzają chłopaki starego Byzdry, musieliśmy powęszyć sami.
Radosław Byzdra dostał stołek kierownika oddziału w Tychach, zaś jego braciszek Przemek nieco bliżej taty, bo w samej centrali SKOK Wesoła w Mysłowicach. Do kwietnia tego roku ten ostatni był wiceprezesem, czyli członkiem zarządu, teraz mówi się o nim: dyrektor generalny. Wiewiórki zeznają, że stanowisko generalnego zostało stworzone specjalnie dla niego. Pewnie po to, żeby nie było dymu o zabronione prawem koligacje rodzinne zarząd–rada.
W ustawie prawo spółdzielcze i ustawie o SKOK-ach (na podstawie których spółdzielcze kasy działają), jak również w statucie Wesołej, stoi czarno na białym, że w skład Rady Nadzorczej nie mogą wchodzić osoby, które są krewnymi czy powinowatymi członków zarządu. Wychodzi na to, że złamane zostały dwie ustawy i statut. Pracownicy zarówno centrali, jak i oddziałów nadal informują z pełnym przekonaniem, że Przemysław Byzdra jest wiceprezesem SKOK Wesoła. Czyżby tajny członek zarządu?
Nie tylko przewodniczący Byzdra dba o swoich bliskich. Zastępca tajemniczej pani prezes Skupnik – Janusz Duży – jest, niekoniecznie przez przypadek, bratem swojej siostry, która w centrali SKOK Wesoła też ma nie byle jaką fuchę – robi za kierownika działu kadr. Czyli wszystko w rodzinie.
Wszyscy weseli
Wiceprezes Duży piecze jeszcze jedną pieczeń przy tym ogniu. Prezesuje jednocześnie spółce PPHU Gwareks, która jest właścicielem stołówki działającej przy kopalni, kilku sklepów oraz restauracji La Mirage. W tym to lokalu odbywają się spotkania członków Zarządu i Rady Nadzorczej SKOK Wesoła, a także imprezy dla jej władz i pracowników. Na koszt kasy, naturalnie. Prezes Skupnik oznajmiła, że spędy te mają charakter wyłącznie szkoleniowy. Nasi informatorzy mówią – gówno prawda. Jak twierdzą – Wesoła Kasa jest wierna tej knajpie.
Gdy pracownice wystąpiły o dofinansowanie z funduszu socjalnego na zorganizowanie imprezy z okazji Dnia Kobiet, Duży stwierdził, że da im trochę szmalu, pod warunkiem że zarobi na tym La Mirage, któremu prezesuje.
SKOK Wesoła utrzymuje i inne instytucje. Często przekazuje pieniądze jako darowizny orazfinansuje różne imprezy NSZZ "Solidarność" na przykład, a tam, przypomnimy, przewodniczący Rady Nadzorczej Kasy tata Byzdra jest fiszą.
Może dlatego kwietniowy bilans SKOK Wesołej zamknął się stratą 160 tys. zł. Pani prezes przez telefon przeczytała nam z kartki, że "dane bieżące są taktyczne" i "nie przekładają się na efekt końcowy". Pochwaliła się, że w 2002 r. kasa wypracowała zysk w wysokości lekko ponad 230 tys. zł. Nasi informatorzy się śmieją: W zeszłym roku nie utworzono niezbędnych rezerw na niespłacone kredyty; gdyby to zrobiono, wynik byłby ujemny.
Grażyna Skupnik zaprzeczyła również, jakoby adaptacja lokalu, do którego niedawno przeniesiono centralę Wesołej, kosztowała 412 162,62 zł. Może więc zapłacono za to więcej, choć my na kwitach widzieliśmy właśnie tyle. I z tego robi się tajemnicę, bo to spora sumka biorąc pod uwagę niewielki metraż lokalu i fakt, że mieści się w nim centrala Spółdzielczej Kasy Oszczędnościowo-Kredytowej, do której należą w większości ludzie bardzo nisko uposażeni.
Śmierdzący depozycik
W SKOK Wesoła jest taka grupka członków, przeważnie rencistów, którzy – jak twierdzą wiewiórki – przynoszą szmal w reklamówkach jako lokaty. Zdarza się, że są to kwoty rzędu 100 i 200 tys. zł. Choć wpłacają tę kasę jednego dnia, rozbijają ją na kilka lokat. Robią to prawdopodobnie po to, by uniknąć podpadnięcia pod art. 8 ustawy o przeciwdziałaniu wprowadzania do obrotu finansowego wartości majątkowych pochodzących z nielegalnych lub nieujawnionych źródeł. Zobowiązuje on instytucję finansową do zarejestrowania transakcji, której wartość przekracza 10 tys. euro, i udostępnienia ich rejestru generalnemu inspektorowi informacji finansowej.
Co prawda ustawa nakłada obowiązek takiej rejestracji, również gdy transakcja przeprowadzana jest w kilku operacjach, czyli tak jak w przypadku opisanym przez wiewiórki, a dotyczącym mamony donoszonej w siatkach i deponowanej w SKOK Wesoła, ale tylko wtedy, gdy "okoliczności wskazują", że transakcje "są ze sobą powiązane". A wiadomo, jak jest. Jednym okoliczności mogą coś wskazywać, inni zrobią wszystko, żeby wskazań nie dostrzec. Nasi informatorzy podejrzewają więc, że w SKOK Wesoła mogą odbywać się przepierki nielegalnej gotówki. Osoby dokonujące wspomnianych wpłat są zaś najpewniej podstawione. Często wiedzą tylko, jaką kwotę mają w siatce i na ilu lokatach mają ją umieścić. Zdarza się jednak, że nie potrafią nawet poprawnie spisać kwoty na dokumencie. Potem przychodzą i dowiadują się wyłącznie o odsetki wynikające z narosłych procentów zbieranych na rachunkach ROR. Te odsetki od odsetek to prawdopodobnie ich prowizja za fatygę i wzięcie lokaty na siebie.
Lokatki tatki
Ciekawe rzeczy dzieją się również na kontach depozytowych rodziny Byzdrów. Tu również wpłaty na lokaty często odbywają się jednego dnia, i to na przykład na konta wszystkich członków rodziny, tzn. taty – Adama Byzdry, który nadzoruje SKOK Wesoła, mamy Marii Byzdry i obu synów, również w kasie zatrudnionych. Często są rozbijane na kilka i więcej depozytów.
Gdy idzie o wielkość kwot i rozkładanie ich na wiele lokat, tata Byzdra przoduje w rodzinie. Szczęki zbieraliśmy z podłogi, gdyśmy to oglądali, choć niewątpliwie był to tylko niewielki wycinek wszystkich operacji. Czy szef Rady Nadzorczej SKOK Wesoła jest w stanie zarobić swoją pensją na aż takie kwoty deponowane na lokatach, niestety nie wiemy, bo to tajemnica skrzętnie ukrywana przez prezes Skupnik.
Wszystko niemal w SKOK Wesołej stanowi wielką tajemnicę. Do tego stopnia, że prezes jednej z największych kas w Polsce nie zgodziła się odpowiedzieć pisemnie na wysłane jej faksem oficjalne pismo z pytaniami. Wiemy, dlaczego. Zarząd SKOK Wesoła stara się nie podpisywać pod czymkolwiek kłopotliwym. Nawet pod własnymi zarządzeniami, jak to z kwietnia tego roku o odebraniu wszystkim pracownikom oddziałów premii uznaniowej, z wyjątkiem pracowników administracji i dyrektorów regionalnych, czyli przyjaciół i członków rodzin królika.