Wczoraj jadąc sobie z zakupów miałem pewne, myślę niecodzienne zdarzenie. Jadę sobie spokojnie 70km/h (droga spokojnie pozwala na więcej, ale znak - sarny) i patrze i wyłazi z tego rowu sarna, no to po piskach, ale no niestety nie dało się nic zrobić i jeb, wody wokół tyle, z mojego zderzaka i błotnika i nadkola mało co zostało. Ale coś przykuło mój wzrok, że obok sarny w rowie i obok mojego nadkola leży ... coś takiego małego. Podchodzę bliżej, patrzę, a tutaj mała sarenka.
Tak - potrącając sarnę wypadła jej mała sarna, razem z wodami płodowymi. Oczywiście załączam fotki