Śniło mi się że bylem chyba w Sosnowcu. Spacerowałem po tym mieście wiosenną porą do czasu gdy wysoko usłyszałem krzyki. Na 10-tym piętrze chyba małżeństwo osiągało punkt krytyczny związku:
-Wypierdolę tego bękarta suko!
Koleś w wydziaranych, widocznymi z dołu łapskami trzymał płaczące 3-4 letnie dziecko. Ale mi się trafiło, pomyślałem - to wszystko jednak prawda
Rozległ się przejmujący wrzask baby. Dziecko uderzyło w tym momencie o bruk aż sam podskoczyłem trochę z strachu, trochę z zdziwienia że ludzkie ciało potrafi wydać taki zaskakująco niemiły dźwięk gwałtownej śmierci. Co gorsza od uderzenia oderwała się stopa dziecka i poleciała jakimś impetem na 4-5 metrów od ciała.
Wbrew pozorom zachowałem się przytomnie wybierając na szybko 112...
Czekaja na połączenie popatrzałem jeszcze raz na zwłoki dziecka.
Stopy już nie było.
Teraz juz nie wiem czy to był Sosnowiec czy Radom.