Setki bojowników Państwa Islamskiego zachorowało na leiszmaniozę, ciężką chorobę skórną, która nieleczona często kończy się śmiercią - podają brytyjskie media. To rezultat opłakanej sytuacji sanitarnej na terenach objętych wojną.
Leiszmanioza to choroba pasożytnicza często występująca na Bliskim Wschodzie, przenoszona przez występujące tam muchówki. Objawia się poprzez rozległe owrzodzenia skóry i powoduje martwicę tkanek. Każdego roku notuje się ponad 1,5 milionów zachorowań. Choć jest ona niebezpieczna dla zdrowia, to przy opiece medycznej zwykle nie kończy się śmiercią. Problem w tym, że od kiedy część Syrii i Iraku przeszły pod kontrolę Państwa Islamskiego, poziom opieki jest dramatycznie niski. Zachodni wolontariusze z "Lekarzy bez Granic" byli zmuszeni do opuszczenia tych terenów podobnie jak i wielu lokalnych specjalistów.
Według szacunków organizacji Save the Children, prawie 2/3 szpitali w Syrii zostało zamkniętych i zniszczonych. W dodatku, prawo islamskie wprowadzone przez ISIS na okupowanych terenach zakazuje niektórych praktyk medycznych. W rezultacie, choroby rozprzestrzeniają się dużo szybciej i często kończą się śmiercią. Zdaniem cytowanego przez brytyjskie media epidemiologa Petera Hoteza, wysłannika Białego Domu ds. medycznych na Bliskim Wschodzie sytuacja związana z leiszmaniozą jest "poza kontrolą", a obecne warunki przyczyniają się do łatwego rozprzestrzeniania choroby.
Jak podaje dziennik "Daily Mirror", epidemia sieje spustoszenie w szeregach terrorystów Państwa Islamskiego. Nie wiadomo jednak dokładnie, jaka jest jej skala. Według reporterów "Daily Mirror", liczba chorych to ponad 100 tysięcy. Inne źródła informują jedynie o "tysiącach" zachorowań i setkach chorych wśród samych bojowników. Największym źródłem epidemii ma być nieformalna "stolica" Państwa Islamskiego, miasto Rakka we wschodniej Syrii.
źródło: wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Epidemia-leiszmaniozy-wsrod-bojownikow...