rmaya napisał/a:
Pierdolony ignorant.
Natura stworzyła też to co potocznie nazywamy solą kuchenną. Produkt całkowicie naturalny a więc i nie powinien być wg. twojego rozumowania szkodliwy.
Sól kuchenna od dawien stosowana jest jako konserwant i szczerze ci powiem, że jest to jeden z najbardziej niezdrowych stosowanych konserwantów powoduje między innymi mikrowylewy.
Jesteś zwykłym tępakiem, który uważa, że jak nazwa jest trudna do wymówienia i doda się do tego jeszcze jakieś E(numer) to jest to samo zło.
Było wspomniane wcześniej e300 (kwas askorbinowy) czyli witamina C - normalnie śmierć!
Aspartam naturalnie występuje w ciele człowieka (nie pamiętam teraz z którego aminokwasu powstaje).
Kończę, bo użyłem kolejnego trudnego słowa: "aminokwas" i za chwilę tumanie jeden stworzysz kolejną grafikę próbującą pokazać, że aminokwasy to kolejna szybka droga go śmierci.
Reasumując: nie chcesz żadego E? WPIERDALAJ GRUZ jak twoi cygańscy bracia!
EDIT: z tym sorbitolem i biegunkami coś też pojebałeś. Sorbitol powstaje z redukcji glukozy (w twojej nomenklaturze "naturalnym cukrze"). Może miałeś na myśli Ksylitol ale nie byłeś w stanie napisać nazwy tej "śmiercionośnej substancji"?
mógłbym wymienia cyganie twoje hamrokare tylko po co ?? ile bym nie przytoczył opinii, przykładów i naukowych prac to Ty, tumanie zaatakujesz i tak tylko po to by się podniecić, i kto tu jest gimbusem haha,
taki kojiro jesteś to lecimy z tematem, ja podałem konkrety Ty tylko krzyczysz bez efektu....
sól idioto jest naturalnym konserwantem stosowanym od tysięcy lat, tylko szkoda ze Ciebie w szkole nie uczyli takich niuansów, coś wiesz ogólnie, tylko nie za bardzo potrafisz się wysłowić cyganie, z reszta jak tak z nimi trzymasz to już wiemy, szkoła Ci obca jak i fachowa literatura, ( w końcu cygany nie czytają publikacji naukowych ani ustaw)
co do askorbinianu to rześ za dużo reklam się naoglądałeś, i szerzysz farmazony, oskarżasz mnie o brak subiektywizmu a sam, negujesz Swoje kwestie, hmm, brak edukacji znów się pojawia, możemy Ci pomóc, tylko chcieć trzeba, a nie się spinać na necie, kozaku,
wracając do tematu :
Witamina C (kwas askorbinowy), zwana także kwasem dehydroaskorbinowym. Witamina C jest nieodzowna w prawidłowym funkcjonowaniu tkanki łącznej, gdzie uczestniczy w syntezie kwasu hialuronowego, niezbędnego do syntezy kolagenu, oraz w procesach kostnienia. Bierze udział w przyswajaniu żelaza i syntezie hemoglobiny. Odgrywa ważną rolę w procesach odpornościowych, działa odtruwająco. Witamina C wpływa też na wzrost i rozwój komórek organizmu i utrudnia przenikanie do nich wirusów. Przyśpiesza procesy gojenia, uczestniczy w regeneracji witaminy E. Neutralizowanie przez witaminę C szkodliwego wpływu wolnych rodników chroni organizm przed zmianami nowotworowymi. Przypuszcza się, że witamina C ogranicza produkcję rakotwórczych nitrozoamin, powstających z połączenia azotynów, dodawanych do żywności jako konserwanty, z substancjami znajdującymi się w żołądku.
Spośród 4.000 gatunków ssaków, tylko organizmy ludzi, większość małp naczelnych, świnek morskich oraz niektórych gatunków nietoperzy nie syntetyzują kwasu askorbinowego. Do niedawna sądzono, że jest to wadą (jakimś błędem ewolucyjnym), co było argumentem uzasadniającym „poprawianie” natury poprzez suplementację witaminy C, i to w bardzo dużych ilościach.
Zwolennikiem stosowania dużych dawek witaminy C był Linus Pauling, amerykański fizyk i chemik, dwukrotny laureat nagrody Nobla (1954 w dziedzinie chemii, za badania fundamentalnych właściwości wiązań chemicznych, 1962 – nagroda pokojowa Nobla za wkład w kampanię przeciwko próbom z bronią jądrową). Sam Pauling zażywał 18 g witaminy C dziennie, co miało uchronić przed rakiem, a za jego przykładem nastała moda na zażywanie olbrzymich ilości witaminy C. Entuzjazm Paulinga dla witaminy C nie znalazł potwierdzenia w faktach, gdyż sam zmarł na raka prostaty, więc moda na ten sposób łatania zdrowia na jakiś czas zanikła, aż do teraz, gdyż producenci tzw. naturalnych suplementów diety, znowu ożywiają tego trupa próbując na ludzkiej niewiedzy robić interes. By jakoś uzasadnić fiasko poprzedniej mody na witaminę C, pada argument, że Pauling zalecał i sam stosował witaminę C syntetyczną, oni zaś proponują naturalną, rzekomo lepszą. W rzeczywistości nie ma to istotnego znaczenia, gdyż nadmiaru witaminy C organizm i tak nie przyswaja (nie wykorzystuje na potrzeby metabolizmu) lecz ją wydala. A więc czy wydali sztuczną witaminę C, czy naturalną – jaka to różnica? To zwyczajna ściema, bo cóż z tego, że wskutek zażywania dużych dawek witaminy C, kilkusetkrotnie przewyższających zapotrzebowanie organizmu, spadnie stężenie cholesterolu LDL albo poczujemy się lepiej? Albo zakłócimy funkcjonowanie systemu odpornościowego do tego stopnia, że przestaniemy zapadać na mające charakter prozdrowotny choroby infekcyjne? Czy usunie to przyczynę choroby, czy tylko zamaskuje faktyczną kondycję naszego organizmu atrapą zdrowia? Bo czymże innym jest gorączka, kaszel, katar, osłabienie, jeśli nie ewidentnym przejawem aktywności systemu odpornościowego? Te argumenty należy wziąć pod uwagą, zanim zaczniemy „poprawiać” naturę.
Odkrycie naukowców z francuskiego Uniwersytetu w Montpellier rzuca zupełnie inne światło na ewolucyjną wyższość gatunków, których organizmy nie syntetyzują witaminy C. Otóż okazuje się, że w toku ewolucji, nasze gatunki wypracowały niezwykle wydajny mechanizm, znakomicie kompensujący tę rzekomą ułomność. Otóż w organizmach pozbawionych zdolności syntezy kwasu askorbinowego występuje bardzo wydajny mechanizm wychwytu utlenionej formy witaminy C, czyli kwasu dehydroaskorbinowego (DHA). Związek ten powstaje w wyniku reakcji witaminy C z wolnymi rodnikami tlenowymi, kiedy to cząsteczki kwasu askorbinowego są niejako poświęcane w obronie innych związków, krytycznych dla przeżycia. W efekcie tej reakcji powstaje utleniona forma kwasu askorbinowego, czyli kwas dehydroaskorbinowy (DHA).
Organizmy ssaków wyposażonych przez naturę w zdolność syntetyzowania kwasu askorbinowego traktują DHA jako związek zużyty, a więc nadający się tylko do wydalenia. Zgoła inaczej DHA traktują organizmy ssaków, które nie syntetyzują kwasu askorbinowego, do których należy człowiek. Otóż w naszych organizmach kwas dehydroaskorbinowy nie jest wydalany, lecz zostaje pochłonięty przez czerwone krwinki (erytrocyty zajmujące się m.in. przenoszeniem tlenu), a następnie na powrót zredukowany do aktywnej formy i wydzielony do krwi, skąd jako witamina C trafia do innych tkanek. Czy ma to coś wspólnego z defektem ewolucyjnym?
Warto zaznaczyć, że te niby ewolucyjnie lepiej dostosowane organizmy, muszą produkować ogromne ilości witaminy C, zużywając na to mnóstwo energii. Na przykład kozły we własnym ciele muszą wytwarzać każdej doby 200 mg witaminy C na kilogram masy ciała, podczas gdy organizmowi ludzkiemu wystarczy pobranie z pożywienia zaledwie 1 mg na kilogram masy ciała w ciągu doby. Jak widać, w naturze samowystarczalność nie zawsze jest korzystna, zwłaszcza gdy się stoi na samym szczycie łańcucha pokarmowego.
Nadmiar witaminy C powoduje zakwaszenie moczu, upośledzając wydalanie kwasów i zasad. Kwaśny odczyn moczu może powodować wytrącanie się moczanów oraz cystynianów i w rezultacie tworzenie się kamieni w drogach moczowych.
Niedobór witaminy C manifestuje się ogólnym osłabieniem, bólami mięśniowymi, apatią, brakiem apetytu, bladością skóry i błon śluzowych, pękaniem drobnych naczyniek krwionośnych, dużą podatnością na choroby zakaźne, zwiększoną łamliwością kości, wolniejszym gojeniem się ran. Niedobór witaminy C w pożywieniu kobiety ciężarnej stwarza zagrożenie teratogenne, tj. przyczyniające się do powstania wad rozwojowych płodu.
Charakterystycznym objawem głębokiego niedoboru witaminy C jest pojawienie się grubych czerwonych linii pod językiem, z którymi zazwyczaj współistnieją grupki małych, czerwonych cętek albo łusek na skórze tylnej części ramion. Kolejną fazą objawów jest wystąpienie charakterystycznych obrzęków i krwawień z dziąseł – przy myciu zębów, gryzieniu czegoś twardego albo samoistnie, co najczęściej prowadzi do ruszania się zębów, a w końcu do ich wypadania.
Ekstremalnym przypadkiem permanentnego niedoboru witaminy C jest szkorbut, zwany też gnilcem, w którym do typowych objawów głębokiego niedoboru witaminy C dochodzi dodatkowo kruchość i w konsekwencji pękanie naczyń krwionośnych, co prowadzi do podskórnych i podokostnowych wylewów. W dawnych czasach na szkorbut zapadali głównie marynarze odbywający wielomiesięczne podróże morskie, mieszkańcy miesiącami obleganych twierdz, a także więźniowie odbywający wieloletnie wyroki w ciemnych lochach. Istotny wpływ na wystąpienie szkorbutu, prócz niedoboru witaminy C w pożywieniu, miało zapewne zwiększone zapotrzebowanie na witaminę C w wyniku konieczności spożywania nieświeżego pożywienia, a nade wszystko picia stęchłej wody.
Obecnie przypadki szkorbutu zdarzają się bardzo rzadko, niemal wyłącznie wśród dzieci, które w okresie zwiększonego zapotrzebowania na witaminę C przebywają na monotematycznej diecie, np. trzy razy dziennie płatki kukurydziane zalane mlekiem UHT.
Najbogatszym źródłem witaminy C są owoce dzikiej róży, ale zawierają ją w zasadzie wszystkie świeże owoce i warzywa – kalafiory, kapusta (zwłaszcza kiszona), kiszone ogórki, nać pietruszki, chrzan, papryka, pomidory, jagody, jabłka, owoce czarnej porzeczki i głogu, a także owoce cytrusowe.
Specyficznym źródłem witaminy C jest cytryna. Wprawdzie nie zawiera ona dużych ilości tej witaminy, ale zawiera bioflawonoidy, zwane witaminą P (najwięcej w albedo – białej warstwie tuż pod żółtą skórką owocu), które ułatwiają wchłanianie witaminy C. I oto mamy kolejny dowód, że równie ważne jak jedzenie witamin, jest ich wchłanianie z przewodu pokarmowego.
Udław się własną żółcią, smacznego trawienia wiedzy ......