Rozmawiałem ostatnio z jedną panią pracującą wysoko w lokalnym radiu. Wyraziła zdanie na temat abonamentu, które strasznie mnie zainteresowało. Otóż w owych magicznych krajach Europy, do których mielibyśmy dołączyć, płacąc daninę, telewizja publiczna... abonamentu nie nakłada. Telewizje będące odpowiednikiem naszego koncernu (tak, koncernu) TVP, nie ma prawa żądać abonamentu jeżeli emituje reklamy. Fajne jet to, że reklam nie ma w czasie trwania programów, ale albo jedno źródło dochodu albo drugie. Ponadto telewizje publiczne tworzone były z zamysłem emisji programów prospołecznych - debat, informacji, dobrej publicystyki - wszystkiego, co pomaga tworzyć i utrzymać społeczeństwo obywatelskie. Z założenia telewizje takie nie mają prawa bawić się w zabieranie widzów telewizjom prywatnym, rozrywkowym. Telewizja publiczna nie powinna być biznesem; ma mieć małą oglądalność (może nie tyle ma, co nie powinno jej to przeszkadzać), ale publika, która z niej korzysta, również nie ma być motłochem poszukującym taniej sensacji. Chcesz się rozerwać po kolacji, przy Van Dammie, gdy dzieciaki pójdą spać - włącz Polsat. Ale jeśli chcesz czegoś lekkiego, jednakże zabarwionego intelektualną nutą - włącz TVP. Zapomniałem tylko, że o 20.00 na jedynce leci M jak Miłość.